- Zależy.
Tak naprawdę w jego głowie kłębiło się o wiele więcej myśli, niż można byłoby się spodziewać po jego spokojnej odpowiedzi. Od zawsze zastanawiał się, dlaczego Nocne Niebo uważa go za kocura, skoro tak nie jest. Sam do końca nie wiedział, dlaczego jako jedyny spośród rodziny wie dobrze, skoro wszyscy wokół są tacy... mądrzy. O wiele bardziej mądrzy od pana Brzoskwini Ślamazary, jak twierdził od zawsze, ale pod tym aspektem wszystko jakoś mu się mieszało. Z resztą była to jedna z niewielu racji, których się wytrwale trzymał.
- Jak to zależy?
Z zamyślenia wyrwała go dopiero Ciernik, a kiedy spojrzał w jej oczy zobaczył błysk ciekawości. Najwyraźniej bardzo zainteresowała ją odpowiedź Brzoskwini.
- Nie wiem - Odpowiedział zgodnie z prawdą i spojrzał przed siebie. Przygryzł wargi w nagłym zastanowieniu, nikt nigdy nie pytał go o takie rzeczy. Czy wyszedłby na kogoś głupiego, gdyby powiedział, że to sprawa o której nie powinni rozmawiać? - Po prostu... to trudne.
Zauważył kątem oka, jak czarna kotka otwiera pyszczek, ale nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż już doszli do obozu. Kremowy kiwnął uprzejmie głową Kaczeńcowemu Pazurowi, który stał na straży, ale ten nie zwracał na niego zbytniej uwagi. Ilustrował za to uważnie wzrokiem córkę Białej Sadzawki, a uczniu zdawało się prawie, że dojrzał jak przez jej małe ciałko przechodzą dreszcze. Przyśpieszyła i weszła do obozu, a tam od razu skoczyła w jej stronę zatroskana mama. Przejechała jej kilka razy językiem po głowie, a ona wygięła się widząc jak wszyscy się patrzą, ale w końcu pozwoliła dokładnie się wylizać. Brzoskwinia poczuł za to na sobie czyiś wzrok, dlatego odwrócił się i zobaczył Lamparcią Gwiazdę, który stał przed nim. Co chwila zerkał na Ciernik, a po kilku biciach serca uniósł jedną brew do góry oczekując wyjaśnień. Kotka podeszła do Brzoskwini i już miała zamiar otworzyć pyszczek, kiedy on jej przerwał:
- Wyszła z obozu i się zgubiła - Mruknął, spoglądając z ukosa na małą. Uratowała go od kolejnego upokorzenia, to on też ją uratuje. Na tym polega... koleżeństwo, prawda?
- Wyszła? No cóż, wydaje mi się, że kociakom nigdy nie wolno było wychodzić, więc następne 20 wschodów słońca nie będziesz mogła wychodzić z legowiska kociąt.
- Lamparcia Gwiazdo, z całym szacunkiem, ale wydaje mi się, że to nie w porządku. Przecież każdy mógł się zgubić?
- Niestety, ale zasady to zasady.
Najwyraźniej lider nie zamierzał złagodzić swojego postanowienia, dlatego Brzoskwinia dalej nie próbował. Spojrzał ze współczuciem wymalowanym w oczach na Ciernik, a później z westchnieniem odszedł
<Ciernik? Jakiś tajmskip daj>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz