- Trochę dziwna sytuacja - zaśmiał się do siebie. Sarenka falowała mu przed oczami i nagle przybrała na nowo kształt kotki. Ale tym razem była znacznie ładniejsza niż Sarenka. I pachniała też jakoś inaczej. I zachowywała się w sumie również w inny sposób. Otarła się wąsami o jego pyszczek i polizała go w polik. Każdy włos na ciele Jasia się najeżył pod wpływem jej delikatnych pieszczoch. Ta kotka łudząco podobna do jego liderki bardzo przypadła mu do gustu. Sam polizał ją po szyi, a kotka zaraz się przewróciła.
W Jasiu coś nowego się przebudziło. Złapał kotkę za kark, a ta głośno zajęczała. Zaraz się nad nią rozkraczył i przydusił mocniej do ziemi. Przez chwilę poczuł się jakby on i ona byli jednością, a po chwili dostał pazurami w pysk. Odskoczył w tył oblizując nos. Powoli odzyskiwał przytomność i świadomość. I szybko zrozumiał co takiego zrobił.
- O nie - miauknął do siebie. Zaraz z kępy kocimiętki wyszła Sarenka otrzepując nogi. Nie wyglądała już tak ładnie jak przed chwilą. Znów była sobą, z tą różnicą, że patrzyła na niego z nieco oburzoną miną.
- Ty!... - nastroszyła się na wstępie wysuwając pazury. Jaś skulił się wystraszony. Kotka jednak zaraz złagodniała i usiadła opuszczając głowę. Kocur nie wiedział jak ma to rozumieć.
- Sarenko... - mruknął, a kotka znów nastroszyła sierść na grzbiecie.
- Nie dotykaj mnie - powiedziała. Jaś zaraz odsunął się na długość ogona.
- Przepraszam... - mruknął Jaś kładąc po sobie uszy. - Czy coś cię boli? Kark...
- Nie, wszystko w porządku - powiedziała. - Ja po prostu... Dlaczego to zrobiłeś?
- Byłaś taka śliczna - powiedział kocur przypominając sobie dziwną wersję Sarenki, na którą rzucił się przed chwilą. - I czułem, że bardzo, bardzo tego pragnę. Że my oboje pragniemy i...
- Rozumiem - powiedziała kotka uśmiechając się do siebie. - Cóż, miejmy nadzieję, że nie będzie to miało skutków.
- Jakich skutków? - zapytał zaraz Jaś.
- Stąd się biorą dzieci Jasiu - wyjaśniła kotka. - Moglibyśmy zostać rodzicami.
- Dzieci? - zdziwił się kocur. - To stąd?
- Mysi móżdżek! - prychnęła Sarenka. - Ale teraz rozumiesz?
- Tak, rozumiem. I Nie wiem, czemu niby mielibyśmy mieć nadzieję, że nie będzie dzieci! - prychnął kocur oburzony. Jego towarzyszka otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia.
- No bo... Bo my nie... Bo... - próbowała wyjaśnić Sarenka. - Bo ja jestem przywódczynią i nie mogę się zajmować kociętami! O!
- Głupie gadanie. Twoja mama się zajmowała - prychnął Jaś.
- No... Ale... Ale ja chciałam urodzić kocięta kocura, który mnie kocha jak partnerkę! - dyskutowała dalej Sarenka. Jaś zwiesił głowę. - Który będzie przy mnie i moich dzieciach zawsze.
- Ja nigdy bym ciebie nie opuścił - powiedział cicho.
<Sarenko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz