– Czy ty mnie w ogóle... Kochasz?
Pustułkowy Dziób spojrzał z ogromnym zdziwieniem na Milczącą Sadzawkę. Czuł się okropnie. Poczucie winy, w sumie, niewiadomo z jakiej przyczyny, zmęczenie, lekka złość i zdezorientowanie - to wszystko sprawiało, że kocur chciał po prostu odpowiedzieć bardzo chamsko i wyjść. Jednak, przez jego naturę, nie mógł tego dokonać. Nie potrafił po prostu zrobić coś strasznie niemiłego. Ale również nie umie kłamać.
Mrugnął kilka razy, wciąż patrząc na wilgotne oczy wojowniczki, z którą się znał od dosyć dawna, po czym odwrócił łeb w stronę nieba. Myślał nad odpowiedzią trochę długo - do tego czasu na polanie już nikogo nie było, byli tylko on i ona. Pomyślał o ojcu.
Nie znał go. To znaczy, znał, ale nigdy go nie widział z drugiej strony. Z opowieści matki zawsze wynikało, że był idealnym ojcem i świetnym zastępcą. Zamknął oczy i wyobraził siebie z jakąś kotką, byle jaką. Myśl się w ogóle nie ułożyła, była bardzo ciężka i nie przyjemna. Wszystko się nagle rozsypało, niczym szkło na podłodze. Szybko otworzył oczy i znów, powoli, przeniósł wzrok na kotkę.
Patrzyła się na niego, cierpliwe czekając odpowiedzi. Łzy już wyschnęły, a w oczach odbijały się gwiazdy na ciemnym niebie. Była piękna. Gdyby coś do niej czuł, mógłby to powiedzieć. Ale problem tkwił w tym, że on jej nie kochał.
– Milcząca Sadzawko... – zaczął, niepewnie i cicho. Nie wiedział, jak dobrać słowa. W końcu się jednak zebrał, i wydusił z siebie bardzo, bardzo powoli – Przepraszam, ale... Nic do ciebie nie czuję.
Zacisnął zęby i szybko wstał. Nie miał ochoty patrzeć na kotkę, począł tylko czekać, aż odpowie.
Jednak ta mu nie odpowiedziała.
Pociągnęła tylko nosem, a gdy miętowooki zdecydował się spojrzeć na nią, siedziała, uśmiechnięta, ze łzami w oczach. To był dziwny widok. Pewnie Gwiezdni to oglądają, niczym film, i przeklinają wszystkich bohaterów.
Aktualnie Pustułkowy Dziób to szary z przejaśnieniami kłębek emocji. Musiał się na czymś wyżyć, więc postanowił dzisiaj się spotkać z daleką kuzynką i o wszystkim jej opowiedzieć. Prawda, nigdy wcześniej spotkania nie były zamierzone. Po prostu szedł na polowanie bliżej Siedliska Dwunogów, gdyż tam najlepiej się łapało nornice. Ale teraz... Teraz to był obowiązek. Szczerze mówiąc, Sowa była jedyną osobą, która by go zrozumiała i ewentualnie pocieszyła. Miętowooki się delikatnie, mimo woli uśmiechnął swoim myślom, gdy przypomniał sobie historię koguta i "dzikiej pieszczoszki".
Gdy już tam przyszedł, jak zawsze, poczuł jej zapach. Aromat lasu zmieszany ze smrodem szczurzych bobków tworzył coś wyodrębniętego, coś innego i pięknego. Prawda, wolałby, gdyby tego leśnego zostało więcej.
Zapach się zbliżał. Pewnie Sowa również poczuła, że jej kuzyn przyszedł. Wyszła z krzaków i od razu się promiennie uśmiechnęła, nawet, jeżeli Pustułek miał na mordce smętną minę. Zamruczała i polizała ucho kocura.
– Co się stało? – spytała cicho, na co Pustułkowy Dziób odpowiedział całą historią o zauroczeniu Milczącej Sadzawki i tamtejszej nocy. Nastrój jemu się polepszył - poczuł, jak wielka skała emocji spadła z serca, pozostawiając po sobie kilka ziarenek samotności, by później wykwitnąć.
Sówka westchnęła i zaproponowała wspólne polowanie. Kocur podniósł brwi, obawiając się najgorszego. A co, jeżeli ktoś to zobaczy?
Kocur się nie zgodził, ale podziękował ją za wszystko i wyszedł polować samemu.
Roślinka samotności szybko rosła. Pustułek wziął w pyszczek chudego, młodego drozda, i zaczął powoli go zjadać, czując świeże mięso i metaliczną krew. Podobał mu się ten smak. Może i był typowym smakiem leśnego ptaka, ale wciąż był dobry. Gdy skończył swój posiłek, ziewnął i wyszedł z obozu. Tak wyglądało jego życie od kilku dni.
I nie lubił takiego życia. Chciał po prostu wnieść do niego coś kolorowego, coś ciekawego. Zatrzymał się, gdy z krzaków wyszła niebieskawa kotka. Spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem, a ta próbowała go ignorować.
Pustułkowy Dziób poszedł dalej. Miał znowu ochotę na rozmowę z kuzynką, więc przyszedł na znajomą polankę i usiadł w milczeniu.
Cichy szum lekkiego, ciepłego wiaterka był bardzo przyjemny, a słońce, którego promyki oświetlały dosyć puszyste futerko kocura, miło grzało powietrze. Pustułek zamknął oczy, nasłuchując śpiewu ptaków.
<Sowa? Milcząca Sadzawka?>
Zacisnął zęby i szybko wstał. Nie miał ochoty patrzeć na kotkę, począł tylko czekać, aż odpowie.
Jednak ta mu nie odpowiedziała.
Pociągnęła tylko nosem, a gdy miętowooki zdecydował się spojrzeć na nią, siedziała, uśmiechnięta, ze łzami w oczach. To był dziwny widok. Pewnie Gwiezdni to oglądają, niczym film, i przeklinają wszystkich bohaterów.
Aktualnie Pustułkowy Dziób to szary z przejaśnieniami kłębek emocji. Musiał się na czymś wyżyć, więc postanowił dzisiaj się spotkać z daleką kuzynką i o wszystkim jej opowiedzieć. Prawda, nigdy wcześniej spotkania nie były zamierzone. Po prostu szedł na polowanie bliżej Siedliska Dwunogów, gdyż tam najlepiej się łapało nornice. Ale teraz... Teraz to był obowiązek. Szczerze mówiąc, Sowa była jedyną osobą, która by go zrozumiała i ewentualnie pocieszyła. Miętowooki się delikatnie, mimo woli uśmiechnął swoim myślom, gdy przypomniał sobie historię koguta i "dzikiej pieszczoszki".
Gdy już tam przyszedł, jak zawsze, poczuł jej zapach. Aromat lasu zmieszany ze smrodem szczurzych bobków tworzył coś wyodrębniętego, coś innego i pięknego. Prawda, wolałby, gdyby tego leśnego zostało więcej.
Zapach się zbliżał. Pewnie Sowa również poczuła, że jej kuzyn przyszedł. Wyszła z krzaków i od razu się promiennie uśmiechnęła, nawet, jeżeli Pustułek miał na mordce smętną minę. Zamruczała i polizała ucho kocura.
– Co się stało? – spytała cicho, na co Pustułkowy Dziób odpowiedział całą historią o zauroczeniu Milczącej Sadzawki i tamtejszej nocy. Nastrój jemu się polepszył - poczuł, jak wielka skała emocji spadła z serca, pozostawiając po sobie kilka ziarenek samotności, by później wykwitnąć.
Sówka westchnęła i zaproponowała wspólne polowanie. Kocur podniósł brwi, obawiając się najgorszego. A co, jeżeli ktoś to zobaczy?
Kocur się nie zgodził, ale podziękował ją za wszystko i wyszedł polować samemu.
Roślinka samotności szybko rosła. Pustułek wziął w pyszczek chudego, młodego drozda, i zaczął powoli go zjadać, czując świeże mięso i metaliczną krew. Podobał mu się ten smak. Może i był typowym smakiem leśnego ptaka, ale wciąż był dobry. Gdy skończył swój posiłek, ziewnął i wyszedł z obozu. Tak wyglądało jego życie od kilku dni.
I nie lubił takiego życia. Chciał po prostu wnieść do niego coś kolorowego, coś ciekawego. Zatrzymał się, gdy z krzaków wyszła niebieskawa kotka. Spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem, a ta próbowała go ignorować.
Pustułkowy Dziób poszedł dalej. Miał znowu ochotę na rozmowę z kuzynką, więc przyszedł na znajomą polankę i usiadł w milczeniu.
Cichy szum lekkiego, ciepłego wiaterka był bardzo przyjemny, a słońce, którego promyki oświetlały dosyć puszyste futerko kocura, miło grzało powietrze. Pustułek zamknął oczy, nasłuchując śpiewu ptaków.
<Sowa? Milcząca Sadzawka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz