- Miej go na oku - poradził siostrze. - Chyba jest tam - Wskazał na ucznia, który z kimś rozmawiał. Wydawał się rozluźniony i nawet w dobrym humorze. Aż dziwne... Jego matka była torturowana, jego rodzeństwo było z nimi spokrewnione, a na dodatek Szpetny Pysk nim pomiatała. Czyżby to ich kara tak go uradowała?
Niebieskooka szybko pognała w stronę ucznia, gdy tylko wojownik od niego odszedł.
- A ty co się tak śmiejesz młody? - zapytała.
Ten jedynie roześmiał się bardziej. Mogli domyślić się o co mu chodziło. Karne imiona. Bruh! Okropieństwo! Podszedł do Łasiczej Łapy, krzywiąc się, gdy ten dalej się z nich nabijał. No naprawdę zabawne, boki zrywać.
- Szpetny Pysk, nie mogę. O i Słodki Kwiatuszek, jakie urocze - zasmarkał się aż.
Machnął zirytowany ogonem, czując się potwornie w tym momencie bezsilny. Nie mógł mu wlać, był wręcz na jego usługach. Czuł okropne upokorzenie.
- Weź z nim coś zrób - szepnął do siostry, chcąc by kocur się zamknął.
- Wiem, wiem. - prychnęła do ucznia. - Głupie co. A wiesz, że takie dostaniesz gdy coś przeskrobiesz na treningu? - Uśmiechnęła się do niego cynicznie.
Mina Łasiczej Łapy trochę bardziej spoważniała.
- Na razie widzę, że to ty przeskrobałaś u starego. Już nie chroni ci tyłka - prychnął. - To co mentorko? Zrobisz coś dla swojego ucznia? Zawsze chciałem zobaczyć jak z własnej woli, brudzisz swoje futerko - Wskazał na kałuże.
Oho... Młody zaczynał kozaczyć. Strzepnął ogonem, zerkając na szylkretkę, by ponownie skupić się na tym czekoladowym durniu. Co jak co, ale nie pozwoli, by ten dzieciak upokarzał Łasicę.
- Nie przesadzasz? - warknął do niego.
Kotka zwęziła źrenice i stanęła nad swoim imiennikiem, przez co wydawała się kilkukrotnie od niego większa, co w sumie nie było prawdą, bo dużo mu już nie brakowało.
- Uwierz, że gdyby Mroczna Gwiazda chciał... Rozpruł by ci brzuch i rzucił twoje zwłoki wroną na pożarcie. - syknęła ostrzegawczo. - Może i mam teraz karę, ale nie zapominaj że jest to tylko chwilowe.
- Ale nie robię nic złego. Chce tylko byś spełniła mój rozkaz. - powtórzył. - A ty przecież musisz teraz spełniać polecenia innych.
- To że ma spełniać, nie oznacza, że musi wykonywać takie głupie zadania. - prychnął Chłód do niego. - Lepiej się zbieraj, bo niedługo wyruszamy.
- Myślisz, że taka wronia strawa jak ty, miała by możliwość władzy nade MNĄ? Dalej jesteś moim uczniem i licz się z tym, że trening w podróży będzie wyjątkowo ciężki. - fuknęła szylkretka, obracając się do Łasicy tyłem, który tylko prychnął na mentorkę, kierując się do zbierających się na środku obozu kotów. Obserwował tego małego drania, zastanawiając się czy odpuścił ze strachu, czy może uznał, że nie warto się z nimi kłócić? Kątem oka zauważył Słodką Myszkę, prowadzoną przez Trójoką Wronę i Szczurzy Cień. Nie wyglądała najlepiej. Raczej tak, jakby miała zaraz paść po kilku przebytych krokach. Zamrugał zdumiony.
- Ty patrz. Ojciec ją ze sobą bierze - niedowierzał.
- Nie gadaj, że znowu chce jej załatwić kociaki. - miauknęła zirytowanie.
- Mam nadzieję, że nie... - Skrzywił się. - Kto wie co mu siedzi w głowie. Ja już go o nic nie pytam. Mam dość jego gierek - westchnął. - Chodźmy lepiej pomóc z tymi kociętami. Ktoś musi je nosić... - rzucił cierpiętniczo, kierując kroki do maluchów.
Kotka jako pierwsza znalazła się w żłobku i wzięła jedną z małych puchatych kulek w pysk.
- Komu w drogę temu czas.
Wszedł za siostrą, podnosząc Wronę, po czym po jakiejś tam pompatycznej przemowie lidera, opuścili swój dom... na zawsze.
***
Czy był zdziwiony, gdy Słodka Myszka padła na ziemię, gdy tylko opuścili obóz? Skąd. Było to do przewidzenia. Ojciec ku zdziwieniu wszystkich, kazał ją zostawić wierząc, że ta tak czy siak zdechnie. W sumie miał racje. Długo głodowała, miała masę ran, więc czekała ją bolesna i długa śmierć z wycieńczenia. Idealna dla takiej wroniej strawy. Tachanie ją ze sobą byłoby błędem. I tak pisana jej była śmierć. Po co mieli dalej ją utrzymywać i ciągnąć nie wiadomo ile czasu? Po prostu zostawili ją w tyle, aż nie zniknęła im całkiem z oczu.
Czy popełnili błąd? Trudno było stwierdzić. Po głowie chodziła mu jednak ta myśl, co jeśli... Co jeśli jakoś przeżyje? Absurd. Była sama, a tereny były ogołocone ze zwierzyny. Na dodatek jej rany szybko ją zagonią do grobu.
Nie myśląc o tym dłużej, przyspieszył kroku. Czekała ich długa podróż.
<Siostro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz