— Dobrze, nie wykluczam takiej opcji. Po prostu to brzmi abstrakcyjnie, wiecie? Zabrzmi to na hipokryzję z mojej strony, ale Echo potrafiła bać się własnego cienia. Nie wyobrażam... — urwał, przypominając sobie, że niegdyś poleciała na zgromadzeniu za nieznajomą samotniczką i sam nie wiedział, co tak naprawdę jej zrobiła. — Porozmawiam z nią — zmienił stanowczo zdanie.
Czekoladowy zaczerpnął głośno powietrza.
— Jak jeszcze raz mnie uderzy, to... i tak nic z tym nie zrobię. — Położył po sobie uszy. — Albo przyjdę do ciebie ponownie i będziesz miał na sumieniu moje cierpienie, gdy poklepiesz ją po główce — fuknął. — I powiedz jej, że nie jesteśmy parą, bo mi nie wierzyła
Zarumienił się pod futrem, lekko kiwając głową.
— Przekażę — rzucił sztywno. — Ale mogłeś jej powiedzieć, że masz przecież partnerkę i dzieci.
— Powiedziałem jej! — oburzył się. — To i tak nie uwierzyła. Wiesz, co powiedziała? Że ją zdradzam! Nie mam zamiaru dać się wkopać w te plotki jak dziadek. Mu to zniszczyło rodzinę. Więc ogarnij swoją siostrę! – syknął.
— Dobrze, powiem jej — powtórzył, choć poruszanie takich tematów z szylkretką nie brzmiało na najlepszy pomysł. Martwił się, że w taki sposób może zepsuć ich dobre relacje. — Nikt by w takie plotki zresztą nie uwierzył, naprawdę — dodał dla uspokojenia sytuacji.
— No nie wiem. — Zmrużył oczy. — Ona uwierzyła. Krucza Gwiazda posądzała mnie o romans z Bażancim Futrem. Nie zdziwiłbym się, gdyby też tak myślała o nas — prychnął.
— Krucza to... — urwał, przypominając sobie o obecności dwóch pozostałych wojowników. Mina Orzechowego Futra wskazywała na to, że pomimo odwróconego w drugą stronę pyska, wciąż nasłuchiwał ich rozmowy.
— Zanikające Echo też swoje przeżyła w Klanie Burzy. Może po prostu jest... Przewrażliwiona.
— Co takiego? — Rybka wbił w niego wzrok. — Ona była w Klanie Burzy? Kiedy? — zdziwił się.
— Ty nie wiesz? — spytał zaskoczony. — Kiedy jeszcze obaj byliśmy w niewoli, to podobno pobiła się na zgromadzeniu z jednym burzakiem — zaczął wyjaśnienia, nie wspominając o szczegółach, takim dla przykładu jak to, że wspomniany kot to jego były kochanek. — Potem doszła do ich obozu, bo szukała mnie. Trochę się odwaliła tamtej nocy, ale następnego dnia widziałem ją... Martwą. Nie wiem, co ich lider wymyślił, ale nie ruszała się. Wygnał mnie stamtąd i byłem pewny, że Echo nie żyje. A potem spotkałem ją nagle na naszych terenach. Ją również skrzywdzili. Oko straciła akurat w trakcie bójki z jednym z członków ich klanu — dodał, przełykając ślinę. Żal mu było po tym wszystkim siostry.
— Nie wiedziałem o niej. Gdybym wiedział, to wziąłbym ją może ze sobą i razem odnaleźli Klan Nocy. Chociaż teraz po tym co zrobiła, pewnie bym tego żałował. — Skrzywił się. — Krucza Gwiazda nie ma do niej problemu? — zapytał z lekkim oburzeniem, gotów na pewnie zarzucić coś o niesprawiedliwości tego świata.
— Ma — westchnął rudy, przebierając łapą w ziemi. — Nie może spać w obozie, tylko poza nim. Jej również nie ufa, więc najwyraźniej woli trzymać ją na dystans — rzekł, spoglądając z niechęcią w kierunku legowiska lidera.
— Współczuję bardzo — rzucił, zmieniając z lekka podejście. — To odwiedź ją. Pewnie musi nadrobić stracony czas z kochanym bratem. I pamiętaj, co mi obiecałeś — dodał ostrzej.
— Będę pamiętać, Pędzą... Rybko. Zdradziecka Rybko — poprawił się, widząc złość na pysku Orzechowego Serca. Najwyraźniej chciał dla swojego wujka jak najgorzej.
Czekoladowy po prostu skinął głową i odszedł wraz ze swoją obstawą.
***
Co jakiś czas spoglądał z troską na Zdradziecką Rybkę. Kocur wydawał się martwy niczym zwiędła róża. Jego kroki nie były tak żwawe jak niegdyś. I nie była to kwestia starości, bo Rudzik miał więcej księżyców na karku, a nieraz udawało mu się wydobyć z siebie te młodzieńczą iskrę.
Pobyt w Klanie Burzy doszczętnie zniszczył żółtookiego. Pędzący Wiatr już dawno odszedł z tego świata, ustępując miejsca tej ledwo idącej i porządnie straumatyzowanej wersji.
— Myślałem, że moglibyśmy wspólnie zapolować na najbliższym postoju — wymamrotał, znajdując się momentalnie u jego boku. — Teraz nie ma rzek, więc chętnie podpatrzyłbym, jak to robi mistrzowski łowca na lądzie — dodał z lekkim uśmiechem, fundując czekoladowemu lekkiego kuksańca w bok. — Wiem, że jesteś obecnie w ciężkiej sytuacji, ale gdybyś się choć trochę rozchmurzył... — zawahał się. — To byłby to najpiękniejszy widok tego dnia.
<Zdradziecka Rybko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz