Śnieg prószył mu wprost w oczy, znacznie ograniczając widoczność. Dzielnie parł do przodu, z pyskiem niemalże przy ziemi, próbując dotrzeć do celu jedynie w oparciu o zmysł węchu. Mróz szczypał go w czubek nosa, a mimo to starał się zignorować ten przenikliwy ból.
Powtarzał sobie, że właśnie na to zasłużył. Pozwolił swojej siostrze na skazanie, nie potrafił wstawić się za nią, bo choć nie był świadkiem jej pobytu w Klanie Burzy, tak miał pewność, że ona nie zdradziłaby ich. Nie powinien zasypiać ze spokojem w ciepłym legowisku, otoczony resztą wojowników, gdy poza obozem miały miejsce takie zdarzenia.
Rudzik musiał przyznać sam przed sobą, że się stoczył. Za dużo myślał, nim decydował się na cokolwiek. Niegdyś był przyzwyczajony do kulenia się po kątach i wykonywania rozkazów innych. Teraz gdy miał wreszcie szansę na samodzielność, nie potrafił momentami zrobić czegokolwiek pożytecznego.
Zastrzygł uszami, słysząc szmer przed sobą, który po raz pierwszy nie przypominał świstu wiatru.
— Echo? — wymruczał, pochodząc bliżej w celu upewnienia się, że ta jasna wypukłość na środku zaśnieżonej drogi to jego siostra, a nie obsikany kamień. — Dobrze się czujesz? Wiem, że to głupie pytanie patrząc na to, w jakiej sytuacji jesteś, ale mam do ciebie dosyć ważną sprawę i chciałbym wiedzieć, czy jesteś gotowa na takie rozmowy — mruknął delikatnie.
Zaistniałe w jego głowie porównanie nie było zbyt uprzejme, ale nieraz nabierał się na te jasne plamy w białym puchu i wolał nie powtórzyć tych wpadek.
Zmęczone ślepia, niegdyś mające w sobie, choć odrobinę krzty chęci do życia, całkowicie z niej wyparowały i teraz jasna zieleń mierzyła go uważnym spojrzeniem.
— Uh... O-o co chodzi... — wymamrotała cicho, zmieszana. — Coś bardzo poważnego?
— Dla mnie niekoniecznie, ale inni mają pewne wąty do mnie, że nic z tym nie robię — zaczął, starając się opanować drżenie głosu. Nie chciał na nią krzyczeć ani nie zamierzał sprawiać jej przykrości, ale najwyraźniej musiał podejść do tematu z jak największą powagą. — Podobno podniosłaś łapę na Zdradziecką Rybkę i to bez powodu — wypalił.
Jak tylko usłyszała to imię, prychnęła cicho.
— Nie zrobiłam tego bez powodu. On... Były plotki, że się w tobie podkochuje, bo się przytulaliście w legowisku wojowników i spędzacie ze sobą dużo czasu. Nie mogłam pozwolić, by taki ktoś jak on, chciał cię zranić... To... Brzmi dziwnie, ale po tym co się stało z tym rudym...
Spiął się, momentalnie wysuwając pazury na wspomnienie tej pamiętnej nocy z Klanu Burzy. Ku jego uldze Echo nie była świadkiem jego bestialskiego czynu.
— Rozżarzony Płomień to przeszłość. To mój największy błąd, na który nigdy nie powinienem sobie pozwolić i którego szczerze żałuję, więc jestem teraz ostrożniejszy w dobieraniu sobie partnerów. Doceniam twoje zaangażowanie, ale jestem dorosły i potrafię sam dobierać sobie znajomych. A ze Zdradziecką Rybką nic mnie nie łączy, potrzebował wtedy po prostu mojego wsparcia. Plus spójrz na to, że ma partnerkę i kocięta, a kocury nigdy go nie interesowały. Taki związek nie ma żadnej racji bytu.
Spłaszczyła uszy, odwracając wzrok w inną stronę, byle na niego nie patrzeć.
— Ja to rozumiem, okej? — syknęła cicho, co go z lekka zdziwiło. Nie znał jej w takiej wersji, tym bardziej, gdy byli sam na sam. — Ale mam tylko ciebie i nie chcę cię stracić. Ty może masz znajomych, lecz ja ich nie mam i został mi jedyny w całym świecie brat, którego smutku nie chcę widzieć. A tacy idioci tylko ranią. Może i jestem zbyt impulsywna... Ale to wszystko było w dobrej wierze. Nie chciałam go zranić, tylko żeby się odczepił i nawet nie próbował czegokolwiek. Zdradził klan, więc mógł też zdradzić partnerkę.
Niepewnie obszedł ją i usiadł przy niej, pozwalając przez chwilę trwać ciszy, aby samemu poukładać kotłujące się w jego głowie myśli. Wiedział, z czego to wszystko może wynikać, ale nie mógł pozwalać uczuciom przejmować pełnej kontroli nad jego życiem.
— Rozumiem, ale zaufaj mi, że go znam na tyle dobrze, byś nie musiała się nim martwić — rzucił z niemrawym uśmiechem. — W emocjach robimy różne rzeczy, ja to doskonale wiem i zdaje sobie sprawę, że nieraz ciężko pohamować uczucia, jednak i ty musisz starać się o utrzymanie ich w lepszej stabilności — mruknął, uśmiechając się do niej lekko. — Cieszę się jednak, że moja siostrzyczka to taka zaciekła wojowniczka.
Westchnęła.
— P-postaram się, okej? Dla ciebie. Bo nie chcę, żebyś cierpiał. Ale jeżeli ktoś... Będzie chciał ci wyrządzić krzywdę, to się nie powstrzymam. Uwierz mi. Żadne staranie się, by utrzymać emocje, nie pomoże wtedy.
Skrzywił się niewidocznie. Nie cierpiał przemocy i tolerował ją tylko w obronie własnego życia, więc wymówki siostry do niego nie docierały.
— Dobrze, to chociaż spróbuj — poprosił. — Naprawdę nie musisz się jednak o mnie martwić. Umiem sobie radzić, serio — rzucił przekonująco.
Skuliła się na posłaniu.
— No dobrze już, dobrze... — wymamrotała. — Rozumiem, nie musisz mi tłumaczyć tego.
Wiedział, że każde z nich tak naprawdę inaczej podchodziło do tego tematu, a ich opinie były najpewniej skrajne. Mimo to ułożył się na niewielkim legowisku kotki, przytulając się do niej. Była zimniejsza niż lód pokrywający rzekę.
— Przenocuję tu dzisiaj z tobą. Przyniósłbym ci coś do jedzenia, ale ledwo co jesteśmy w stanie wykarmić żłóbek — przyznał, kichając z powodu nagłego spadku temperatury. — Jesteś silniejsza, niż ci się wydaję, Echo — oświadczył, mrużąc oczy z pyskiem wetkniętym w jej bok.
Nie chciał już nic więcej słyszeć, ani o niczym więcej myśleć. Nie dbał nawet o stan swojego zdrowia. Pozostało mu zapomnieć o tym całym chaosie i spędzić czas z siostrą tak, jakby to miał być ich ostatni wspólny dzień.
Powtarzał sobie, że właśnie na to zasłużył. Pozwolił swojej siostrze na skazanie, nie potrafił wstawić się za nią, bo choć nie był świadkiem jej pobytu w Klanie Burzy, tak miał pewność, że ona nie zdradziłaby ich. Nie powinien zasypiać ze spokojem w ciepłym legowisku, otoczony resztą wojowników, gdy poza obozem miały miejsce takie zdarzenia.
Rudzik musiał przyznać sam przed sobą, że się stoczył. Za dużo myślał, nim decydował się na cokolwiek. Niegdyś był przyzwyczajony do kulenia się po kątach i wykonywania rozkazów innych. Teraz gdy miał wreszcie szansę na samodzielność, nie potrafił momentami zrobić czegokolwiek pożytecznego.
Zastrzygł uszami, słysząc szmer przed sobą, który po raz pierwszy nie przypominał świstu wiatru.
— Echo? — wymruczał, pochodząc bliżej w celu upewnienia się, że ta jasna wypukłość na środku zaśnieżonej drogi to jego siostra, a nie obsikany kamień. — Dobrze się czujesz? Wiem, że to głupie pytanie patrząc na to, w jakiej sytuacji jesteś, ale mam do ciebie dosyć ważną sprawę i chciałbym wiedzieć, czy jesteś gotowa na takie rozmowy — mruknął delikatnie.
Zaistniałe w jego głowie porównanie nie było zbyt uprzejme, ale nieraz nabierał się na te jasne plamy w białym puchu i wolał nie powtórzyć tych wpadek.
Zmęczone ślepia, niegdyś mające w sobie, choć odrobinę krzty chęci do życia, całkowicie z niej wyparowały i teraz jasna zieleń mierzyła go uważnym spojrzeniem.
— Uh... O-o co chodzi... — wymamrotała cicho, zmieszana. — Coś bardzo poważnego?
— Dla mnie niekoniecznie, ale inni mają pewne wąty do mnie, że nic z tym nie robię — zaczął, starając się opanować drżenie głosu. Nie chciał na nią krzyczeć ani nie zamierzał sprawiać jej przykrości, ale najwyraźniej musiał podejść do tematu z jak największą powagą. — Podobno podniosłaś łapę na Zdradziecką Rybkę i to bez powodu — wypalił.
Jak tylko usłyszała to imię, prychnęła cicho.
— Nie zrobiłam tego bez powodu. On... Były plotki, że się w tobie podkochuje, bo się przytulaliście w legowisku wojowników i spędzacie ze sobą dużo czasu. Nie mogłam pozwolić, by taki ktoś jak on, chciał cię zranić... To... Brzmi dziwnie, ale po tym co się stało z tym rudym...
Spiął się, momentalnie wysuwając pazury na wspomnienie tej pamiętnej nocy z Klanu Burzy. Ku jego uldze Echo nie była świadkiem jego bestialskiego czynu.
— Rozżarzony Płomień to przeszłość. To mój największy błąd, na który nigdy nie powinienem sobie pozwolić i którego szczerze żałuję, więc jestem teraz ostrożniejszy w dobieraniu sobie partnerów. Doceniam twoje zaangażowanie, ale jestem dorosły i potrafię sam dobierać sobie znajomych. A ze Zdradziecką Rybką nic mnie nie łączy, potrzebował wtedy po prostu mojego wsparcia. Plus spójrz na to, że ma partnerkę i kocięta, a kocury nigdy go nie interesowały. Taki związek nie ma żadnej racji bytu.
Spłaszczyła uszy, odwracając wzrok w inną stronę, byle na niego nie patrzeć.
— Ja to rozumiem, okej? — syknęła cicho, co go z lekka zdziwiło. Nie znał jej w takiej wersji, tym bardziej, gdy byli sam na sam. — Ale mam tylko ciebie i nie chcę cię stracić. Ty może masz znajomych, lecz ja ich nie mam i został mi jedyny w całym świecie brat, którego smutku nie chcę widzieć. A tacy idioci tylko ranią. Może i jestem zbyt impulsywna... Ale to wszystko było w dobrej wierze. Nie chciałam go zranić, tylko żeby się odczepił i nawet nie próbował czegokolwiek. Zdradził klan, więc mógł też zdradzić partnerkę.
Niepewnie obszedł ją i usiadł przy niej, pozwalając przez chwilę trwać ciszy, aby samemu poukładać kotłujące się w jego głowie myśli. Wiedział, z czego to wszystko może wynikać, ale nie mógł pozwalać uczuciom przejmować pełnej kontroli nad jego życiem.
— Rozumiem, ale zaufaj mi, że go znam na tyle dobrze, byś nie musiała się nim martwić — rzucił z niemrawym uśmiechem. — W emocjach robimy różne rzeczy, ja to doskonale wiem i zdaje sobie sprawę, że nieraz ciężko pohamować uczucia, jednak i ty musisz starać się o utrzymanie ich w lepszej stabilności — mruknął, uśmiechając się do niej lekko. — Cieszę się jednak, że moja siostrzyczka to taka zaciekła wojowniczka.
Westchnęła.
— P-postaram się, okej? Dla ciebie. Bo nie chcę, żebyś cierpiał. Ale jeżeli ktoś... Będzie chciał ci wyrządzić krzywdę, to się nie powstrzymam. Uwierz mi. Żadne staranie się, by utrzymać emocje, nie pomoże wtedy.
Skrzywił się niewidocznie. Nie cierpiał przemocy i tolerował ją tylko w obronie własnego życia, więc wymówki siostry do niego nie docierały.
— Dobrze, to chociaż spróbuj — poprosił. — Naprawdę nie musisz się jednak o mnie martwić. Umiem sobie radzić, serio — rzucił przekonująco.
Skuliła się na posłaniu.
— No dobrze już, dobrze... — wymamrotała. — Rozumiem, nie musisz mi tłumaczyć tego.
Wiedział, że każde z nich tak naprawdę inaczej podchodziło do tego tematu, a ich opinie były najpewniej skrajne. Mimo to ułożył się na niewielkim legowisku kotki, przytulając się do niej. Była zimniejsza niż lód pokrywający rzekę.
— Przenocuję tu dzisiaj z tobą. Przyniósłbym ci coś do jedzenia, ale ledwo co jesteśmy w stanie wykarmić żłóbek — przyznał, kichając z powodu nagłego spadku temperatury. — Jesteś silniejsza, niż ci się wydaję, Echo — oświadczył, mrużąc oczy z pyskiem wetkniętym w jej bok.
Nie chciał już nic więcej słyszeć, ani o niczym więcej myśleć. Nie dbał nawet o stan swojego zdrowia. Pozostało mu zapomnieć o tym całym chaosie i spędzić czas z siostrą tak, jakby to miał być ich ostatni wspólny dzień.
***
Próbował wysunąć się na przód, choć na chwilę dorwać się do chociażby ogona Niezapominajkowej Gwiazdy i wymienić z nim parę słów. Nie należało to do czynów realnych, bo kruczoczarna sierść zawsze go uprzedzała, stając tuż przed nim i z władczym tonem przekazując, że kocur jest teraz zajęty.
A przecież w czasie wędrówki widział go i cokolwiek nie siedziała we łbie Kruczej, nie mogło być aż tak ważne, by zajmować vanowi każdą wolną chwilę z życia.
Zawrócił, odnajdując w tłumie szylkretkę. Stopniały śnieg pozostawił na drodze błotne kałuże, a rozbrzmiewające z oddali grzmoty co rusz napawały wojowników lękiem. Nikt nie wiedział, czy to przodkowie pędzą za nimi z uprzedzeniami, czy po prostu pogoda zdecydowała się na bycie uciążliwą.
— Myślisz Echo, że dobrze zrobiłem? — spytał cicho, aby tylko uszy siostry usłyszały jego słowa. Nie zwlekał, widząc jej zaskoczone spojrzenie. — Przyjęcie posady zastępcy. Czy twoim zdaniem nie jest to błąd?
Nawet nie zamierzał wymienić licznych czynników skłaniających go ku tej decyzji. Po prostu chciał wiedzieć, jakie zdanie na ten temat ma kotka, nie znając kompletnie jego myśli.
<Echo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz