Zawody w pluciu na kamienie, zaczęły się zaraz po tym, jak wrócił z treningu. Leśna Łapa przygotował im cudowne zaplecze, na tyłach ich tymczasowego obozu. Patrzył na różnej wielkości skały, ułożone w rządku przed nimi. Każda z nich była okropna. Przypominały ich liderkę. Ciemnoszare, takie nierude i fuj. Miały się nijak do całego otoczenia. Nic dziwnego, że kotka miała właśnie takie imię. To był dopiero wstyd, mieć coś wspólnego z tymi odłamkami. Na jego pyszczku pojawił się od razu figlarny uśmiech. Czas było pokazać szui na co ich stać!
- Niech wygła najlepszy! - miauknął, zbierając ślinę w pysku i spluwając na najbliższy kawałek.
Trafił, chociaż strużka flegmy, pociekła mu po brodzie. Starł ją szybko łapką, obserwując jak przyjaciel, również trafia w cel.
- Z tą śliną ci do twarzy Kamień - pochwalił obiekt. - Tak ci to pasuje, że powinnaś zmienić imię na Obślizgła Gwiazda - zachichotał.
Kumpel poklepał go po grzbiecie, również szczerząc kły. Świetnie się bawili. Z ich pyska na zmianę padały bardzo złe określenia w stronę liderki, którą opluwali do czasu, aż kamienie nie pokryły się śluzowatym nalotem, który sprawił, że aż się skrzywił z odrazy. Obrzydliwe!
- Odłażające, ble - Zakrył oczka i nos.
Bardzo narozrabiali.
- Bo ona taka jest - zawtórował mu kocur. - Nieruda szuja.
Skinął mu łbem, zgadzając się z jego słowami. Nie miał pojęcia jak teraz spojrzy na swoją mentorkę, gdy w wyobraźni miał dzisiejszy dzień. Na szczęście nikt nie zainteresował się tym, by ich poszukać. I tak mało czasu ze sobą spędzali, więc ich spotkania były krótkie i łatwo dało się je wyjaśnić pójściem za potrzebą.
- Włacajmy lepiej - zasugerował, wstając.
Przyjaciel skinął łbem, po czym wrócili na swoje miejsca udając, że wcale ze sobą nie rozmawiali. Dojrzał wzrok mamy, więc do niej podszedł. Postanowił spędzić z nią resztę czasu, udając grzecznego i miłego kocurka, jakim oczywiście był.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz