Zatrzymali się na postój, co przyjął z ulgą. Łapy mu już powoli odmawiały posłuszeństwa. Położył się wśród uczniów, którzy starali się nabrać sił na dalszą wędrówkę. Już tak długo starsi wojownicy, zdegradowani do tej roli, tutaj przebywali. Dziwnie się czuł, że tacy duzi mają podobną rangę co on. Na dodatek pan od patyków powrócił i rodzina Leśnej Łapy była w komplecie. Chociaż on czułby straszny wstyd, gdyby jego matka spała w tym samym legowisku co on i kolegowała się z jego znajomymi. To było takie... dziwaczne.
Usłyszał jak Szczypiorkowa Łapa klnie na jego mentorkę. Szybko na nią spojrzał, na co ta posłała mu mordercze spojrzenie.
- Czego się gapisz zdrajco? - syknęła do niego, zbliżając się tak, że wisiała nad nim niczym sęp. - Jak tam treningi z Kamienną Gwiazdą? Już cię podporządkowała?
Nie odpowiedział, czując dziwny ucisk w piersi. Nie przywykł do tego, że ktoś mógłby się z niego naśmiewać, przez to kto go szkolił.
- N-nie... - pisnął, nie chcąc mieszać się dalej w tą rozmowę.
Kotka jednak najwidoczniej obrała go sobie na cel, bo nie odeszła, a wręcz się do niego przysiadła.
- Nie? To dziwne, bo twoja mama chodzi tak jak jej zagra. Masz jej krew. Krew plugawego zdrajcy.
- Nie jestem zdłajcą - starał się jakoś wybronić przed padającymi w jego stronę zarzutami. - O czym pani mówi?
Coraz bardziej miał ochotę wstać i odejść. Był jednak zbyt zmęczony po podróży, by unieść swoje ciało. Jeszcze myśl, że dawna wojowniczka uzna go za tchórza, sparaliżowała go w miejscu.
- Ah, tak? Nie zadajesz się z nierudymi? Chodzisz za Kamień niczym jej piesek, a to ona powinna nam służyć - prychnęła.
Położył po sobie uszy. Szylkretka nie szczędziła w słowach. Już rozumiał, dlaczego została zdegradowana za swój rasizm. Jej słowa krzywdziły. Nie chciał być uznawany za zdrajcę! Wtedy Leśna Łapa i Płonąca Łapa, odwróciliby się od niego!
- J-ja... ja nie... - starał się wytłumaczyć, wodząc wzrokiem wszędzie, byle nie patrzeć na Szczypiorek.
- Ty nie? Zadajesz się z moimi dziećmi. Toleruje to, bo jesteś jednym z nas, ale spróbuj tylko głosić tą swoją miłość do każdego, jak twoja stara, a wybiję ci z głowy te przyjaźnie - zagroziła.
Sierść mu się uniosła, a oddech przyspieszył. Nie! Nie mógł stracić znajomych!
- Ja... Ja nie... - powtórzył z gulą w gardle. - Ja naprawdę nie... - plątał się w słowach. - Ja też nie lubię swojej mentołki - zdradził cichutko. - Z Leśną Łapą ją wyzywamy... Napławdę. Płoszę, my napławdę nie łobimy nic złego - zapewnił kotkę, czując rosnącą gule w gardle.
Uczennica wbiła w niego taki zamyślony i straszny wzrok, że aż go skręciło.
- Na następnym postoju sprawdzę ileś wart. - powiedziała, odchodząc.
Wziął gwałtowny i głęboki oddech. W co on się wpakował?!
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz