— O, hej Jeżowa Łapo — odpowiedziała radośnie, wstając na cztery łapy. — Było suuupel! Skoda tylko, że Konicynka i Capla Gfiazda nie doceniają mojej i Słonika potęgi. Ale naplafdę dzięki, że nas zablałeś! Fies, jednak jesteś fajny. Nie zanudzas tak jak inni medycy! Pofinieneś być fojofnikiem, taki jesteś mądly i silny!
— Rozmawialiśmy już o tym, Melodyjko. Nie będę wojownikiem, czuję się dobrze jako medyk i tak chcę wypełniać moje obowiązki wobec klanu — miauknął łagodnie kocur.
— No fiem, ale i tak byłbyś lepsy jako fojofnik, jestem pefna — burknęła, niezadowolona, że podważył jej zdanie. — A co tam niesies? — zmieniła temat, wskazując łapą zioło, które uczeń przed chwilą odłożył na ziemię.
— To trybula. Zajęcza Stopa przekazała mi, że jedno z kociąt Pylistego Świtu boli brzuch, a to zioło mu pomoże. Rozpoznasz ją po dużych, charakterystycznych liściach-
— Mófis, jakbym była tfoją ucennicą! A ja nie będę medykiem! — parsknęła obrażona. — Ale Konicynka chyba będzie zła, jeśli pojafis się w kocialni?
— Raczej będzie — przyznał niechętnie, przechodząc z łapy na łapę.
Kotka zamyśliła się na chwilę. A gdyby tak pomogła czekoladowemu i zaniosła zioło w jego imieniu? Takie odwdzięczenie za wspaniałą zgromadzeniową przygodę. Co prawda nie zwykła robić czegoś dla innych, ale chyba wypadało, co?
— To zaniosę za ciebie — zaproponowała w końcu, zerkając na roślinę i powoli przysuwając ją do siebie łapą. W oczach Jeżowej Łapy zalśniło… zdziwienie?
— Dziękuję — wymruczał.
Melodyjka strzepnęła uchem, zabrała trybulę w pysk i w podskokach wróciła do żłobka, mając nadzieję, że Koniczynka jeszcze śpi i nie zauważyła jej nieobecności. Ale ale, czy córka Kwitnącej Polany właśnie wykonała dobry uczynek? Coś to niepodobne do niej.
***
Melodyjna Łapa wyłoniła się z legowiska uczniów po codziennym sprzątaniu mchu. Został już tylko żłobek i będzie wolna, jednakże najpierw musiała zjeść coś na obiad. Nadeszła pora szczytowania słońca, poranny patrol niedawno wrócił, inni uczniowie nadal byli w trakcie treningów, natomiast jej, wielkiej pogromczyni mchu najzwyczajniej w świecie burczało w brzuchu. Ruszyła szybkim krokiem w stronę stosu świeżej zdobyczy, gdy jednak zajrzała do prostej konstrukcji z kamyków osłaniającej zwierzynę, z żalem ujrzała tam jedynie kilka chudych myszy i sikorkę. Zawiedziona, wzięła ją i przycupła z boku, żeby w spokoju spałaszować. Jednak, mimo poczucia głodu nie spieszyło się jej. Chciała jak najbardziej przedłużyć posiłek, żeby tylko nie musieć wracać do żmudnej roboty. Po niemal dwóch księżycach tułaczki z mchem miała już naprawdę dość. A kolejne dwa przed nią! Jak ona ma to przeżyć? A jakie będzie miała zaległości w porównaniu do rodzeństwa?! I co czekało Słonika? Regularnie jej pomagał i wszyscy to widzieli. Czapla Gwiazda będzie na tyle łaskawy i policzy mu to jako odrobioną pokutę czy ten również będzie musiał harować w obozie do 10 księżyca życia? Paskudny, zapchlony starzec.
Sikorka była niestety zbyt mała, by dziubać ją w nieskończoność. Szybko została całkowicie pochłonięta przez szylkretkę, za szybko. Terminatorka bardzo niechętnie wstała i poczłapała w stronę legowiska medyka, żeby poprosić o mech do dalszej pracy. Może chociaż uda się jej uciąć pogawędkę z Jeżową Ścieżką?
<Jeżyku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz