Ohh... To dziś! To dziś! To dzisiaj właśnie zostanę uczniem na medyka i to właśnie dzisiaj będzie moja ceremonia! O raju! Na Klan Gwiazdy! Dziękuje! Dziękuję. Pytania brzmią tylko: Czy jestem gotowa, czy to ja powinnam ? Czy wszystko zawalę? A jeśli się nie spodobam mojemu mentorowi? Albo co gorsza Klanowi Gwiazdy? - wszystkie te myśli przyprawiały mnie o gęsią skórkę i zbierało mi się na wymioty jeśli to była prawda. Choć może w głębi serca wiedziałam że Jeżynowa Ścieszka będzie najlepszym mentorem. Na pewno mnie nie odtrąci. Jest nieśmiały i wyrozumiały. Ciekawe czy każdy medyk czy uczeń na medyka zadawał sobie takie same pytania jak ja teraz? Czy też martwił się o to, że zawiedzie wszystkich i wszystko? A może porostu wiedzieli, że do tego są stworzeni? Nigdy tak się nie cieszyłam i nie stresowałam. Wspaniałe uczcie, ale wielki stres.
- Idziesz? - usłyszałam głos mojego przyszłego menora.
- Upss... Już idę. Przepraszam Jeżowa Ścieszko.
Medyk uśmiechnął się. To dodało mi otuchy, że przynajmniej nie odtrąci mnie i we mnie chyba wierzy. Prawie się nie popłakałam ze szczęścia. Wszyscy byli tacy mili i w ogolę. Prawie wszyscy we mnie wierzyli lub mieli nadzieję. Jeżowa Ścieszka zaprowadził mnie na wyższą skałę. Czekał tam na mnie przywódca.
-Niech wszystkie koty wystarczająco dorosłe, żeby samodzielnie polować, przyjdą na zebranie klanu - miauknął głośno przywódca.
- Czy jest twoją wolą, by poznać tajemnicę Gwiezdnego Klanu?
- Tak! - krzyknęłam radośnie
- Wojownicy Klanu Gwiazdy, przedstawiam wam tą uczennicę, która wybrała ścieżkę medyczki. Obdarzcie ją mądrością i wiedzą, żeby rozumiała wasze znaki i uzdrawiała swój klan zgodnie z wasza wolą - powiedział mój mentor.
Zostałam uczennicą! Muszę być najlepsza! Będę się starać jak nie wiem! – przysięgałam sobie w myślach. Ostrożnie zeszłam ze skały z Jeżynową Ścieszką. Podreptaliśmy do schowka na zioła.
- Tu składujemy zioła – miauknął mój mentor – dziś wybierzemy się do Księżycowego Kamienia, by dzielić sny z Klanem Gwiazdy, a ty musisz dotknąć go nosem, wtedy zostaniesz naprawdę uczennicą medyka. Później opowiesz mi swój sen, dobrze?
- Jasne – pisnęłam podekscytowana.
Jestem taka ciekawa jaki sen da mi Klan Gwiazd. Czy go zrozumiem? Ciekawe. Szczęście ze mnie tryska! To takie cudowne. Kocham was Klanie Gwiazd, wierzę w was!
*** Przy Księżycowym Kamieniu ***
- Widzisz tą Grotę? Wejdziemy do niej bo tam znajduję się Księżycowy Kamień – mówił spokojnie Jeżynowa Ścieszka, choć w jego oczach było widać iskry dumy.
Było tam ciemno, wilgotno i zimno. Naglę zobaczyłam że coś świeci. Blask Kamienia mnie wręcz oślepiał! Był taki silny. Jak oni tu śpią? – miałam pytanie w mojej młodej głowie.
- Dobrze Konwaliowa Łapo. Teraz przyłóż nos do Księżycowego Kamienia.
Posłusznie przyłożyłam nos. Kamień był lodowaty, można było poczuć jego słony, metaliczny posmak. Czekałam tak z kilka sekund aż mój mentor nie powiedział:
- Yhm. Teraz będziemy dzielić sny z Klanem Gwiazdy.
- Dobrze.
Zrobiłam kilka kółeczek i zasnęłam. Pojawiłam się tak jak by w innym wymiarze! Dziwne uczucie. Naglę ukazało mi się światło a z niego wyskoczyła Zguba, moja mama. Chciałam pobiec do niej i ją przytulić oraz o wszystkim opowiedzieć, ale nie mogłam tego zrobić. Tak jakby była powietrzem, przenikała, była przezroczysta.
-M-mamo? – próbowałam miauknąć zbliżyłam się.
- Konwalio. O… Em… córeczko pewnie zastanawiasz się jak to możliwe, że nie możesz mnie dotknąć tak? Nieżywych nie można dotknąć.
- Teraz rozumiem al-ale dl- naglę przezroczysta postać znikła. Po chwili i ja. Zobaczyłam biegnącego królika, byłam tam jak by w ciele tego kota co na niego polowała. Później zabiłam biedną istotę. Zobaczyłam że z jej oczu zaczęły kapać łezki słonej wody i łezki krwi. Ilustracja zaczęła się mieszać i zmywać. Potem znów byłam gdzie indziej, Czapla Gwiazda machał wkurzony ogonem. Wyglądał na zdenerwowanego i zaskoczonego. Ale dlaczego? Nie długo potem znów miałam przed oczami inny obraz. Cętkowaną istotę. Zaraz. Czy to nie był ten mały kociak? Znikło wszystko. Pojawiła się mała polanka. Drzemlik? Na niej była chyba moje rodzeństwo. Była chłodna noc. Na kamieniu siedziała Uszatka, koło niej Tygrys, koło Tygrysa Borsuk, a na środku łąki mówiła coś Drzemlik. Gdy skończyła usiadła koło Borsuk a ja pojawiłam się na jej miejscu i też coś zaczęłam opowiadać. Naglę sen prysnął. Obudziłam się.
- Konwaliowa Łapo chodź – miauknął Jeżowa Ścieszka – Chyba, że Klan Gwiazdy ma ci coś więcej do przekazania.
-Nie, nie ma nic więcej do powiedzenia – szybkim krokiem podskoczyłam i pobiegłam za moim mentorem.
Wróciliśmy do obozu. Po chwili odpoczynku Jeżowa Ścieszka zapytał się o mój sen.
- Dobrze moja uczennico opowiedz mi o swoim śnie – miauknął, po czym usiadł i owinął swój czekoladowy ogon wokół łap.
- A więc… Zaczęło się od tego że… - opowiedziałam mój sen ze szczegółami, który mi się przyśniły. Po opowiedzeniu zapytałam się:
- Jeżynowa Ścieszko co oznaczał ten królik?
- Nie wiem do końca… może śmierć lub smutek? – zapytał się.
- Ja też zupełnie nie mam pojęcia.
Przestraszyła mnie wiadomość, że to może być śmierć ostatnio strasznie bolało mnie odejście mojej mamy, nie chcę by żaden członek naszego lub innego umarł – myślałam przestraszona faktem, że Jeżynowa Ścieszka może mieć rację.
- A Czapla Gwiazda? Dlaczego tak się wkurzył? – szepnęłam.
- Myślę że to może być coś związane z twoim rodzeństwem. Możliwe będziecie się potajemnie spotykać a jakiś kot się o tym dowie i doniesie Czaplej Gwieździe?
Zamurowało mnie! Co?! Ja? Przecież… nie złamię kodeksu wojownika… chyba… Co nie? – myślałam – A jeśli tak się naprawdę stanie?! A może nawet mnie wyrzucą z Klanu jeśli tak będzie?! Co teraz? – daje myślałam.
- Nie… raczej nie… nie powinnam zwłaszcza teraz… - mówiłam.
- Klan Gwiazd nie zawszę przekazuję, że teraz może być nawet za rok, dwa, trzy ale jeśli tak uważasz że to się nie zdarzy – mówił zaciekawiony Jeżynowa Ścieszka.
- Nie wiem… pewnie masz rację Klan Gwiazd może przekazywać odległą przyszłość – mówiłam.
- Nie przejmuj się tym. Może i twoje rodzeństwo nie będzie tego robić – mówił spokojnym głosem – zresztą nie jesteśmy niczego pewni. Na razie skup na nauce i nie zabrudzaj tym swojej głowy – uśmiechnął się mentor.
- Tak. Racja. Muszę się uczyć – mówiłam, Jeżowa Ścieszka miał rację nie ma potrzeby o tym myśleć a może i nawet… nie było potrzeby o tym mówić? Jeśli stracił do mnie zaufanie? Oh, nie powinnam mieć przed nim tajemnic mogę chyba mu zaufać. Jest końcu moim mentorem.
- Jeżynowa Ścieszko… chcę ci coś powiedzieć i zapytać – szepnęłam
- Tak? – zapytał spokojnym głosem.
- Czy jeżeli to się zdarzy czy nawet teraz… nie będziesz mnie lubić… bo to w ko..-
Przerwał mi czekoladowy Kocurek.
- Oczywiści,e że nie. Jesteś moją uczennicą będę cię dalej lubić… to chyba nic aż tak złego… bo przecież to twoje rodzeństwo. Hmm a może to tylko na zgromadzeniach? Skąd możesz być pewna? To są tylko przypuszczenia. Nie myśl już o tym proszę.
- Dobrze. Dziękuję ci – mówiłam pełna otuchy – naprawdę mi lepiej. Mam nadzieję, że nie będę sprawiać kłopotów w nauce ani w niczym innym.
Jeżynowa Ścieszka tylko się uśmiechnął. Postanowiłam pójść coś zjeść i pogadać z jakimś kotem. Cętka wyszła ze żłobka, rozejrzała się swoimi brązowymi oczkami po obozie i przytuliła się do mojej nogi.
- O znowu jesteś – mówiła – to dobrze. Przyszłaś z-zjeść? Ja też. Możemy się dzielić językami jak inni. Jesteś sama? Gdzie byłaś kiedy cię tu nie było. Nie było cię w ż-żłobku – Cętka trochę podrosła i już umiała naprawdę dobrze mówić a nie hmm… seplenić! Ucieszył mnie ten fakt gdyż przedtem jej nie rozumiałam, a tu taki miły kociak no i zadaję tyle pytań.
- Cześć Cętko – uśmiechnęłam się do kociaka – Tak możemy zjeść razem. Wiesz zostałam uczniem na medyka dlatego mnie nie było. Niestety nie będziemy już spać razem.
- O szkoda. Ja chcę szkolić się na wojownika.
- Wiem że na pewno będzie z ciebie świetny wojownik jak twój ojciec – mówiłam
Cętka uśmiechnęła się wyglądała na trochę dumną i zawstydzoną.
- D-dzięki – przytuliła się do mojej łapy jeszcze bardziej.
- Podobno jesteś nieśmiała, wszyscy tak mówią a tu proszę – uśmiechnęłam się do cętkowanego kociaka.
- Nie wiem Konwalio znaczy Konwaliowa Łapo, ale wyglądasz na sympatyczną. Choć inni w Klanie mówią, że wyglądasz na tajemniczą i że coś pewnie knujesz. A co do innych trochę boję się mówić ,bo jeśli mnie nie rozumieją?
- O… rozumiem cię hmm miłe to z twojej strony Cętko – miauknęłam.
Cętka uśmiechnęła się i wzięła małą myszkę ze sterty na jedzenie. Ja postanowiłam sięgnąć po szpaka, jeszcze nigdy nie próbowałam tej istotki. Zaczęłyśmy razem rozmawiać. Jak na kociaka Cętka umiała rozmawiać pełnymi zdaniami i mówiła ciekawe rzeczy. Może nie byłyśmy w tym samym wieku, ale w podobnym. Widać było że wyrosła z tego małego sepleniącego maleństwa na wyrozumiałego większego kociaka. Nie długo w końcu i jej ceremonia. Może z czasem staniemy się dobrymi koleżankami a może nawet przyjaciółkami? Kto wie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz