Miał dosyć.
Miał serdecznie dosyć.
Podczas skoku nadwyrężył uszkodzone wcześniej żebra, ból odezwał się też w łapie, na której na dodatek otworzyła się zasklepiona wcześniej rana. Gdyby tylko był w stanie utrzymać nerwy na wodzy…
To jej wina! To wszystko wina tej szczeniary!
Sierść na jego karku zjeżyła się ledwo dostrzegalnie.
I oczywiście musiała za nim pójść. Wilki na niebiosach, miejcie go w swojej opiece…
Próbował ją zbyć, próbował ignorować, ale z jakiegoś powodu dręczenie go wywoływało błysk w jej oku, i coś mu mówiło, że szybko się jej nie pozbędzie. Jeśli w ogóle… Na dodatek zauważyła jego parszywy stan, bo pozwalała sobie na coraz więcej.
- No więc, co działo się między tobą, a tym patykiem?
Nie wytrzyma. No nie wytrzyma po prostu, czy ta bury kłak futra musiał przyczepić się akurat do tego?!
- Odpowiedź.
Rozkazywała mu. Ona, o połowę młodsza od niego kotka, rozkazywała mu.
Zatrzymał się i stanął tuż przed zaskoczoną buraską. Zapominając o bólu wyprostował się, eksponując szeroką klatkę piersiową. Pochylił łeb, i syknął, patrząc prosto w jej atramentowe oczy.
- Kim jesteś, że chcesz mi rozkazywać?
Przysunął się jeszcze o mysią długość, a jego złote ślepia lśniły złowrogo.
- Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo. Kiedyś miałem Rodzinę, z którą polowałem. Nie potrafiło oprzeć się nam nic - sarny, jelenie, dziki i... - wyszczerzył kły - koty naruszające nasz teren. Byliśmy w stanie przepłynąć rzeki, by wyłowić i przynieść Rodzinie zdobycz. Łatwo jak ten patyk. - Uśmiechnął się. - Byliśmy głodem. Byliśmy śmiercią, krążącą po okolicy.
Jego pamięć zalała fala dźwięków i zapachów. Utracone wspomnienia. Mdły, słodkawy zapach krwi. Dziki pęd, wiatr chłodzący rozgrzane od biegu mięśnie. Wolność. I jedność.
- Nie próbuj mi więcej rozkazywać, szczeniaku.
Odwrócił się i ruszył przed siebie.
Las powoli rzedł, zwiastując zbliżającą się polanę.
<Cętko? Znowu trochę mi to zajęło… Buck ma ciekawą tendencję do monologów xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz