— Szybko ci poszło, dobrze polujesz — podziękowałam za komplement cichym mruknięciem.
— Wydaje mi się, że widziałam tam krzaki malin — powiedziałam szybko. A Turkawia Łapy poszła we wskazanym przez mnie kierunku.
— Liście maliny, z tego, co mówiła mi Burzowe Futro, hamują krwawienia i łagodzą ból, pamiętam, że używała ich w trakcie porodu Szepczącego Wiatru — zaczęła opowiadać.
— Dużo tego musimy pozbierać? — powiedziałam niezadowolona, trzymając w pysku nieprzyjemne liście mięty, których lekko poszarpane liście drażniły mi go.
— Burzowe Futro mówiła, że sporo, bo wszystko dała Gardeniowymu Pyłkowi i Szepczącemu Wiatrowi i woli się przygotować na kolejne skumulowane porody w jednej kwadrze.
Uśmiechnęłam się do pointki. Poszliśmy dalej.
— A teraz tylko Glistek Jaskółcze Ziele — ta nazwa wydawała mi się bezsensowna, kto by nazywał tak roślinkę. Od jaskółki. To, że ziele to raczej wiadome. A Glistek to nie wiem, co to znaczy.
— Hmmm... Tylko gdzie to znaleźć. Pamiętam, tylko że rośnie na terenach Klanu Wilka i Klanu Nocy, ale gdzie dokładniej to nie bardzo.
Usiadłam, rozmyślając.
—Jeśli rośnie tylko w tych dwóch klanach, to chodźmy bliżej Wielkiego Drzewa.
— W sumie dobry pomysł — odpowiedziała.
— Widziałaś to kiedyś? — spytałam się niepewnie.
— W legowisku Burzowego Futra było kiedyś. Wydaje mi się, że łatwo je znaleźć.
Szybko poszliśmy do miejsca zebrań, rozglądając się, czy przypadkiem nie spotkamy go po drodze. Turkawia Łapa mówiła, że jest to kwiat o CZTERECH żółtych płatkach. Wydawało mi się, że w takim razie łatwo będzie go znaleźć, lecz nie poszło po mojej myśli. Szukaliśmy go do końca Szczytowania słońca. Wlokłam się po ziemi, gdy nic nie znaleźliśmy w obszarze Wielkiego Drzewa, poszliśmy w głąb naszego terytorium i takim oto sposobem, przeszukaliśmy pół naszego terytorium, Turkawia Łapa zaczęła zbierać inne rzadkie zioła, o które medyczka jej nie prosiła. W końcu uczennica znalazłam.
— Mam!!! — krzyknęła z radości. Zerwałam się i pobiegłam w jej stronę, nie zważając na patki, które drażniły moje boki.
Spojrzałam na kwiat zdenerwowana, ponieważ oczekiwałam jakiejś polany albo chociaż kupki, a tu nie jeden mały lichy kwiatuszek, no może przesadzam trzy. Jednak czy to jest warte połowy dnia?
Wróciliśmy wycieńczone do obozu. Padłam na legowisko i zasnęłam.
* * *
Kilka wschodów słońca temu Turkawia łapa została Turkawim Skrzydłem. Burzowe Futro nie mogła przestać wychwalać się, że to jej uczennica. Weszłam do ich legowiska.
— Cześć Turkawie Skrzydło — przywitałam się z kotką.
<Turkawie Skrzydło>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz