Owca chyba pierwszy raz w życiu trochę się wystraszył. Spłoszone owce biegały w tą i spowrotem i wystarczyło żeby spadł, a pewnie by go stratowały. Przerażona Świetlisty Potok przyciągnęła go bliżej siebie, jednak kociak miał inny plan i szybko wymknął się do przodu. Zwierzęta w dalszym ciągu biegły jak oszalałe po łące, jednak syn Muszki wiedział, że ich futro, tak samo jak jego, ma dobrą przyczepność, więc starał się zaplątywać pazury z każdym małym krokiem.
- Co robisz?! - wykrzyczała kotka, jednak jej głos trudno było usłyszeć przez tętent kopytek i przerażone beczenie.
- Mam pomysł! - odkrzyczał Owca. - Widzisz tą owcę, która biegnie obok?! Musimy na nią wskoczyć!
- Po co?!
Owca westchnął, czemu zawsze musi wszystko tłumaczyć dorosłym, czy oni naprawdę są tacy głupi?
- Jest dalej od środka grupy, poza tym mam pomysł, więc zbieraj się i skaczemy.
Wojowniczka zawahała się, jednak drugie zwierzę biegło praktycznie bok w bok z tym na którym stali, więc nie mogło być to takie trudne. Czarny kocurek pierwszy postawił jedną łapę na drugiej owcy, jednak dokładnie w tym momencie oddaliła się ona nieco, i poleciałby w dół, gdyby nie to, że Świetlisty Potok złapała go szybko za kark. Zanim jednak zdążyła go odstawić, kociak krzyknął:
- Przerzuć mnie na nią!
Kotka już miała zaprotestować, jednak on posłał jej niezoszące sprzeciwu, lodowate spojrzenie i po chwili wylądował bezpiecznie na futrze innego zwierzęcia, a zaraz potem obok znalazła się jego towarzyszka, która wczepiła się rozpaczliwie w wełnę. Owca rozejrzał się wokół siebie, byli teraz trochę dalej od środka stada, więc były mniejsze szanse, że zostaną zadeptani, jednak za nimi wciąż biegły jeszcze jakieś dwie owce i co najmniej trzy z boku. Wziął głęboki wdech i zaczął czołgać się w stronę pyska roślinożercy, na który po chwili wskoczył. Świetlisty Potok nie zdążyła zareagować, kiedy kociak szybko zakrył łapkami oczy puchatej istoty, w rezultacie czego ta gwałtownie zwolniła, i pewnie spadłby, gdyby nie trzymał się tak mocno pazurami. Kiedy zwierzę zaczęło machać na boki łbem, próbując zrzucić go z siebie, w końcu uznał to za dobry moment, żeby zasygnalizować kotce, że mogą już zaskakiwać.
- Teraz! - pisnął i puścił się, odskakując w bok.
Spotkanie z ziemią było bolesne, czarny kocurek niezbyt delikatnie upadł na plecy na twardą i ubitą powierzchnię. Nie chciał nawet myśleć jak by bolało, gdyby owca biegła z pełną prędkością. Otworzył oczy dopiero po paru uderzeniach serca i spojrzał na swoje posiniaczone łapy, upewniając się, że nic go nie stratowało, a on przeżył upadek. Zaraz potem obrócił głowę i jego oczy powędrowały do starszej kotki, która najwyraźniej również przeżyła i również była trochę poturbowana. Widząc jej minę, mimowolnie zaczął chichotać, i po chwili tarzał się po trawie, nie mogąc przestać się śmiać.
- Od razu mi lepiej - oznajmił, w końcu wstając, jednak szybko obolałe ciało dało o sobie znać i dosyć mocno się zachwiał. - Może jednak nie. Ała.
- Tak to się kończy, jak nie słuchasz się dorosłych - fuknęła zła wojowniczka. Chyba miała go jeszcze bardziej dosyć niż wcześniej, ale bliski koniec podróży przyćmiewał w tej chwili jej zły nastrój.
- Zresztą nieważne, twoja mama cię ukarze. Widziałam stodołę niedaleko, chodź - burknęła i nie patrząc na malucha, szybko zaczęła iść. Ten posłusznie podreptał za nią, lekko tylko kuśtykając.
Po chwili przed jego oczyma faktycznie pojawiła się stodoła, jednak kociak nie był pewny, czy na pewno chce tam wracać. Pod wpływem chwili szybko odwrócił się na pięcie, i miał zamiar dać dyla, jednak nie zdążył nawet zrobić paru kroków, kiedy poczuł zęby swojej towarzyszki na karku i został brutalnie odciągnięty zarówno od ziemi jak i swojego pomysłu. Zanim jednak burzowiczka z Owcą zdołali przekroczyć próg stodoły, naprzeciwko nich wyrosła jak spod ziemi Czereśnia. No to przechlapane, pomyślał kociak, jednak nie dał tego po sobie poznać. Nie lubił liderki i nie miał zamiaru nikogo się bać, a tym bardziej jej. Jednak nie planował też zrywać jakiegoś zbuntowanego dzieciaka, nie był masochistą.
<<Świetlisty Potok?>>
- Co robisz?! - wykrzyczała kotka, jednak jej głos trudno było usłyszeć przez tętent kopytek i przerażone beczenie.
- Mam pomysł! - odkrzyczał Owca. - Widzisz tą owcę, która biegnie obok?! Musimy na nią wskoczyć!
- Po co?!
Owca westchnął, czemu zawsze musi wszystko tłumaczyć dorosłym, czy oni naprawdę są tacy głupi?
- Jest dalej od środka grupy, poza tym mam pomysł, więc zbieraj się i skaczemy.
Wojowniczka zawahała się, jednak drugie zwierzę biegło praktycznie bok w bok z tym na którym stali, więc nie mogło być to takie trudne. Czarny kocurek pierwszy postawił jedną łapę na drugiej owcy, jednak dokładnie w tym momencie oddaliła się ona nieco, i poleciałby w dół, gdyby nie to, że Świetlisty Potok złapała go szybko za kark. Zanim jednak zdążyła go odstawić, kociak krzyknął:
- Przerzuć mnie na nią!
Kotka już miała zaprotestować, jednak on posłał jej niezoszące sprzeciwu, lodowate spojrzenie i po chwili wylądował bezpiecznie na futrze innego zwierzęcia, a zaraz potem obok znalazła się jego towarzyszka, która wczepiła się rozpaczliwie w wełnę. Owca rozejrzał się wokół siebie, byli teraz trochę dalej od środka stada, więc były mniejsze szanse, że zostaną zadeptani, jednak za nimi wciąż biegły jeszcze jakieś dwie owce i co najmniej trzy z boku. Wziął głęboki wdech i zaczął czołgać się w stronę pyska roślinożercy, na który po chwili wskoczył. Świetlisty Potok nie zdążyła zareagować, kiedy kociak szybko zakrył łapkami oczy puchatej istoty, w rezultacie czego ta gwałtownie zwolniła, i pewnie spadłby, gdyby nie trzymał się tak mocno pazurami. Kiedy zwierzę zaczęło machać na boki łbem, próbując zrzucić go z siebie, w końcu uznał to za dobry moment, żeby zasygnalizować kotce, że mogą już zaskakiwać.
- Teraz! - pisnął i puścił się, odskakując w bok.
Spotkanie z ziemią było bolesne, czarny kocurek niezbyt delikatnie upadł na plecy na twardą i ubitą powierzchnię. Nie chciał nawet myśleć jak by bolało, gdyby owca biegła z pełną prędkością. Otworzył oczy dopiero po paru uderzeniach serca i spojrzał na swoje posiniaczone łapy, upewniając się, że nic go nie stratowało, a on przeżył upadek. Zaraz potem obrócił głowę i jego oczy powędrowały do starszej kotki, która najwyraźniej również przeżyła i również była trochę poturbowana. Widząc jej minę, mimowolnie zaczął chichotać, i po chwili tarzał się po trawie, nie mogąc przestać się śmiać.
- Od razu mi lepiej - oznajmił, w końcu wstając, jednak szybko obolałe ciało dało o sobie znać i dosyć mocno się zachwiał. - Może jednak nie. Ała.
- Tak to się kończy, jak nie słuchasz się dorosłych - fuknęła zła wojowniczka. Chyba miała go jeszcze bardziej dosyć niż wcześniej, ale bliski koniec podróży przyćmiewał w tej chwili jej zły nastrój.
- Zresztą nieważne, twoja mama cię ukarze. Widziałam stodołę niedaleko, chodź - burknęła i nie patrząc na malucha, szybko zaczęła iść. Ten posłusznie podreptał za nią, lekko tylko kuśtykając.
Po chwili przed jego oczyma faktycznie pojawiła się stodoła, jednak kociak nie był pewny, czy na pewno chce tam wracać. Pod wpływem chwili szybko odwrócił się na pięcie, i miał zamiar dać dyla, jednak nie zdążył nawet zrobić paru kroków, kiedy poczuł zęby swojej towarzyszki na karku i został brutalnie odciągnięty zarówno od ziemi jak i swojego pomysłu. Zanim jednak burzowiczka z Owcą zdołali przekroczyć próg stodoły, naprzeciwko nich wyrosła jak spod ziemi Czereśnia. No to przechlapane, pomyślał kociak, jednak nie dał tego po sobie poznać. Nie lubił liderki i nie miał zamiaru nikogo się bać, a tym bardziej jej. Jednak nie planował też zrywać jakiegoś zbuntowanego dzieciaka, nie był masochistą.
<<Świetlisty Potok?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz