- Oh Księżycku, weź nie marudź, na pewno mama niedługo cię mianuje! - koteczka zawołała entuzjastycznie, może nawet trochę zbyt bardzo, liżąc zaraz starszą o kilka minut siostrę za uchem, która to jedynie skwitowała cichym mruknięciem i skrzywieniem pyszczka. Calico jednak przewróciła okiem, po czym ocierając się lekko o kremowo-niebieską terminatorkę ruszyła spokojnie przed siebie, by dołączyć wraz z siostrą do reszty patrolu.
Czas ten dłużył im się niemiłosiernie, a przynajmniej tak wywnioskowała bicolorka po zachowaniu uczennicy Kaczeńcowego Pazura, sama z resztą nie przepadała za patrolami za dnia, o wiele bardziej interesujące były te pod osłoną nocy. Z pewnością Fiołkowa Bryza zasnęłaby, gdyby nie fakt, że coś zaszeleściło w krzakach, a następnie dwukolorowy obiekt mignął jej między oczami a następnie wskoczył do miejsca, z którego dochodził odgłos, który później okazał się durnym samotnikiem, którego jej siostra przegoniła.
Widząc szybką i sprawną reakcję kotki, Fiołek uśmiechnęła się wesoło, a do jej głowy zawitał dość ciekawy pomysł. Postanowiła go więc zrealizować, jak tylko wrócą do obozu.
- Te, Kaczeniec! Cho ino na słówko - zawołała kocura, który już zmierzał w stronę legowiska wojownika najpewniej użalać się nad sobą, co robił od dobrych parunastu księżyców, od śmierci Pręgowanego Piórka. Bengal niechętnie popatrzył się na wręcz tryskającą entuzjazmem Fiołkową Bryzę, po czym poszedł za nią ociężałym krokiem. Kotka wyszła z obozu i podeszła do nieznanego jej krzewu, po czym popatrzyła na syna tej parszywego wyrzyganego kłaka, po czym zaczęła - Co ty żeś mojej matce nagadał, że nie chce mi siostry mianować, pacanie? - syknęła z wyrzutem, marszcząc nos.
- Hę? - starszy wojownik otworzył pysk w zdziwieniu, a jego źrenice zmniejszyły się do rozmiaru główki od szpilki
- Nie gap się tak, co ty myślałeś, że zabrałam cię tu na miłosne igraszki? Weź się chłopie ogarnij! Co najwyżej możesz pocałować mój ogon, baranie! - zawołała oburzona, jeżąc sierść na karku. Wizja pójścia w krzaczki z tym wypłoszem wypełniała ją nie małym obrzydzeniem.
Kocur kaszlnął głucho, otwierając jeszcze szerzej pysk. Mimo to, usiadł nieopodal zezłoszczonej kupy futra, po czym pokiwał głową, jakby chcąc się ogarnąć
- Jest beznadziejna, nie powiem Ciernistej Gwieździe, że może mianować ucznia, który nie jest na to gotowy - skwitował krótko, kładąc po sobie uszy w geście nie małej irytacji
- Ty chyba żeś na mózg z lisem się zamienił! Ślepy jesteś czy co? Ja rozumiem, że z ciebie mentor jest taki jak z koziej dupy pożytek ale na Klan Gwiazdy! Weź się w garść czy coś, nie zamierzam tylko stać i patrzeć jak siostra kisi mi się przez wieki jako uczennica, tylko dlatego, że jej mentor to nieudolny psi kłak - sarknęła, po czym na odchodnym pacnęła dymnego ogonem po nosie i wróciła do obozu, ponownie stając się kochaną i uroczą Fiołkową Bryzą. Raz, dwa odnalazła wzrokiem swoją ukochaną siostrzyczkę, po czym pobiegła do niej, ocierając się o tortie i mrucząc przy tym donośnie.
- Hej Księżycko - zawołała, liżąc starszą za uchę, uśmiechając się przy tym najmocniej, jak tylko potrafiła.
< Księżyc? :3 >
Gdzie mi tu tatka obrażasz >>>:C
OdpowiedzUsuń