Oczywiście, że zauważyła różnice w zachowaniu Księżycowej Łapy, chociaż z początku podchodziła do tego sceptycznie. Czyżby jej córka miała tendencję do gruntownego burzenia i odbudowywania własnego charakteru co kilka księżyców? Cóż, ciekawe, chociaż niepokojące. Nie podjęła jednak decyzji o mianowaniu szylkretki, kiedy dostrzegła zmianę w jej charakterze. Postanowiła uzbroić zarówno siebie, jak i ją w cierpliwość i poczekać księżyc, czy dwa. Musiała mieć pewność, że z kocicą już wszystko okay.
To nie tak, że Ciernista chowała do niej jakaś urazę. W głębi swojego serca wręcz na bieżąco wybaczała córce wszelkie bóle i zawody, jakie sprawiała jej, oraz Brzoskwiniowej Gałązce. Nie potrafiła zbyt długo gniewać się na swoje dziecko, chociaż nie miała bladego pojęcia, jak do niego dojść.
Tego dnia zaczepił ją Kaczeńcowy Pazur. Kocur powiedział jej, że Księżyc spisuje się coraz lepiej i jeśli Ciernista uzna to za właściwe, nie będzie on dłużej wstrzymywał jej mianowania. Bura kiwnęła głową, podejmując w końcu ostateczną decyzję.
Dzisiaj wieczorem.
Nie chodziło tylko o mianowanie Księżycowej Łapy, ale także o coś, co chciała zrobić już długie księżyce. Czuła, że bez tego nie będzie mogła w spokoju zarządzać swoim klanem. Uśmiechnęła się pod nosem, na tę myśl. Miała nadzieję, że wszystko przebiegnie właściwie.
~*~
Niewielka, bura kocica wskoczyła na podwyższenie, wypinając dumnie pierś. Nie miała aparycji, którą szczycili się liderzy innych klanów, ale nie zauważyła jeszcze, aby ktokolwiek z jej pobratymców krzywdował z tego tytułu. Obarczyła krótkim spojrzeniem obóz, po czym zawołała.
— Niech zbiorą się wszystkie koty zdolne do polowania! — Głowy zebranych w obozie odwróciły się i podążyły wzrokiem do jej sylwetki, aby następnie łapy poprowadziły ich w kierunku przywódczyni. Cierń wypatrzyła w tłumie szylkretową uczennicę, o dziwo nie w towarzystwie Fiołkowej Bryzy, a Skowronkowej Łapy. Pozostała dwójka jej dzieci dyskutowała o czymś z Migoczącym Niebiem, słysząc jednak jej głos urwali dialog.
— Księżycowa Łapo, wystąp.
Dostrzegła ekscytację, chociaż nie w dwukolorowych oczach torie, a w jednym, zielonym oku calico. Ten widok sprawił, że zrobiło jej się cieplej na sercu. Uczennica podeszła do niej, dumną pozycją zajmując miejsce obok matki.
— Ja, Ciernista Gwiazda, liderka Klanu Burzy, wzywam naszych walecznych przodków, aby spojrzeli na tę uczennicę. Pracowała ciężko, aby poznać wasz kodeks, dlatego polecam ją wam, jako kolejną wojowniczkę — wypowiedziała znaną jej od kociaka regułkę, po czym spojrzała na Księżyckę. Na jej pysku błądził triumfalny uśmiech, co sprawiło, że bura również go odwzajenniła.
— Księżycowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Gdyby tylko bura wiedziała, jak ironicznie zabrzmiały te słowa w głowie służącej Czystej Gwiazdy. Czy w ogóle mogła przypuszczać ich wydźwięk? Nie. Dla Ciernistej Gwiazdy to było najzwyczajniejsze zdanie, złożone z sylab, a sylaby, z liter. Nic do śmiechu, nic do płaczu.
— Przysięgam — oznajmiła dość platonicznie, acz liderka była przekonana, że szczerze. (Och, w jakim błędzie była!)
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Od dzisiaj zwać cię będą Księżycowym Płatkiem. Klan Gwiazdy docenia twoją wytrwałość i pokorę i wita cię, jako nową wojowniczkę Klanu Burzy.
Zebrani zaczęli pokrzykiwać raz za razem imię kocicy, a Ciernista Poczuła, jak z jej pleców spada ogromny ciężar. Cóż, przynajmniej ta jedna sprawa nareszcie jest zakończona. Nie będzie budziła się po nocach z myślą, że zbyt długo przetrzymuje Księżycową Łapę w legowisku uczniów.
— To jednak nie wszystko — podjęła, gdy głosy ucichły. Jej pysk był zupełnie spokojny, mimo iż kroki, jakie miała podjąć, były ogromne i zdawała sobie z tego sprawę. — Deszczowe Futro, Pylista Łapo, Drżąca Łapo, proszę, wystąpcie o kilka kroków.
Wspomniana trójka spojrzała po sobie, po czym ruszyła do przodu, zdezorientowana.
— Jutro rano zabierzecie ze stosu dwa króliki i pójdziecie wraz ze mną do Klanu Nocy. Zamierzam zaproponować im zawieszenie broni, a najlepiej - sojusz — wytłumaczyła spokojnie. Z tłumu wyłoniła się Złota Melodia, patrząc ze zdziwieniem na swoją synową
— Ciernista Gwiazdo, z całym szacunkiem, ale... Klan Nocy nas zaatakował, nie pamiętasz? Walki z nimi zabrały wielu naszych... — Spojrzała w ziemię, zapewne na wspomnienie swojego syna, który przecież był wtedy tylko uczniem! Ciernista Gwiazda pamiętała to doskonale, bo sama nie wyleczyła się jeszcze z poniesionych wtedy strat. Zostawiły one blizny na jej sercu, których bura pewnie nigdy nie zasklepi. I wcale nie chciała tego zrobić. Nie chciała, aby te blizny się goiły, bo nie chciała zapomnieć o tych, których kochała. Jednak teraz, pragnęła jedynie spokoju dla swojego klanu.
— To nie były nasze walki z nimi, Złota Melodio — stwierdziła — to była bijatyka dwóch, rozsierdzonych liderów, która pociągnęła za sobą jedynie ból i śmierć. A ja nie zamierzam pozwolić na to, aby tamte dni do nas wróciły. Mam nadzieję, że rozumiesz tę decyzję. Ja też za nimi tęsknię — ostatnie zdanie wypowiedziała dość cicho, ale jej teściowa zdecydowanie to usłyszała. Kiwnęła powoli głową, dając jej do zrozumienia, że respektuje jej decyzję. Bura odczekała jeszcze kilka dni, czekając na głosy sprzeciwu. Jednak nikt takowego nie wyraził. Uśmiechnęła się łagodnie.
— W takim razie postanowione — powiedziała spokojnie — możecie się rozejść.
Zeszła z podwyższenia, mieszając się z tłumem.
~*~
— Jesteś pewna? — zapytała Migotka, patrząc uważnie na liderkę. — Jeszcze możemy się wycofać.
Ciernista pokiwała głową. Wiedziała, że jej przyjaciółka w walkach z Klanem Nocy utraciła ojca, jednak działanie burej miało na celu jedynie dobro klanu. Był przekonana, że szylkretowa kocica to rozumie. Za dużo było już krwii i bólu. Wystarczy.
— Kim bym była, wycofując swoje własne słowa? — zapytała łagodnie, patrząc w niebieskie oczy. — Tchórzem. O nic się nie martwcie — stwierdziła spokojnie. Spojrzała po swoim towarzystwie, po czym machnęła ogonem. — Ruszajmy — oznajmiła. Czwórka kotów ruszyła w kierunku Klanu Nocy. Dwie uczennice niosły w pyskach króliki, a Deszczowy Poranek szedł na równi z buraską, chociaż dzielił ich pewien dystans. Przeprawili się przez rzekę i skierowali do obozu, do którego drogę bura pamiętała jeszcze z feralnego dnia walki między klanami.
— Ktoś się zbliża! — usłyszeli donośny głos, dobiegający z obozu. Liderka ogonem kazała pochodowi się zatrzymać, po czym wystąpiła parę kroków do przodu, z chłodną pewnością siebie.
— Nazywam się Ciernista Gwiazda i jestem przywódczynią Klanu Burzy. Wraz ze mną są Deszczowy Poranek, oraz Pylista Łapa i Drżąca Łapa. Mamy pokojowe zamiary — przedstawiła się, nie przejęta wpatrującymi się weń oczami klanowiczów. Dymna szylkretka wyszła im na spotkanie.
— Po co przybywacie? — zapytała spokojnym, łagodnym tonem. Ciernista znała ją ze zgromadzeń, była to Żwirowa Gwiazda. Zdawała się nie widzieć zagrożenia w tej niewielkiej grupce kotów. W końcu, była u siebie.
— Chcieliśmy oficjalnie zakończyć konflikt między nami i zaproponować wam sojusz — powiedziała Cierń, dając uczennicą i wojownikowi znak, aby podeszli do niej.
< Żwirowa Gwiazdo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz