*przed złamaniem sobie giry; zgromadzenie*
uwaga, gejowo
Gdy tylko dotarli na zgromadzenie, znaleźli sobie ustronne miejsce, tuż na jego samym krańcu. Zaspy skutecznie ich zasłaniały, jednakże Gęsiej Łapie to nie wystarczyło, miał zamiar zrobić iglo. Na całe szczęście - jego ukochany chłopak z takim samym entuzjazmem co on, poprał jego pomysł. Ryjąc razem w śniegu i stawiając koślawe klocki zupełnie zapomniał, że jest na zgromadzeniu i powinien przynieść chwałę klanowi wilka. Na całe szczęście, dwójkę zakochańców skutecznie zasłaniały zaspy.
Odsunął się, podziwiając swoje dzieło, które trzymało się tylko i wyłącznie na słowo honoru. Chłodny Omen wszedł do środka, wciągając zaraz tonkija za futro.
W tle było słychać głosy przywódców, jak znowu ściemniają, że wszystko jest u nich git majonez. O dziwo, głosy zaraz zaczęły brzmieć inaczej, jednakże Gęś miał to w nosie. Uwalił się na nim bez większych ceregieli, zatapiając pysk w ciepłym i miękkiemu futrze.
Słysząc krzyki przerażenia niechętnie wystawił łeb.
— Chyba mroczna puszcza się odezwała — miauknął, wzruszając barkami. Wrócił zaraz do Chłodu, liżąc go po policzku. Rudy zamruczał, wtulając nos w sierść Gęsi.
— To niech sobie się odzywa. Teraz jestem tu ty i ja. Nie pozwolę, by jacyś zdechli nam przerwali tą chwilę — polizał go również, na co po grzbiecie liliowego przeszło przyjemne mrowienie.
Oczywiście coś musiało się zesrać a ich chwilę czułości przerwała namolna siostrunia rudego. Młodszy warknął niezadowolony, wracając do poprzedniej czułości licząc, że ta ich nie zauważy. Przysunął się bliżej, czując jak robi mu się gorąco; nieśmiało uchylił pysk chcąc rzucić propozycję, którą ciężko byłoby odrzucić.
— N-no błagam was! Tam się dzieję a wy się tu miziacie!
Nosz kurwa. Niech spierdala lampucera jedna. Wywrócił zirytowany ślepiami, gdy wojownik się od niego odsunął.
— W-wcale się nie miziamy! Ojciec sobie poradzi, to na pewno jego sprawka.
— Nie obchodzi mnie to czyja to sprawka, wy tu sobie siedzicie jakby nigdy nic!
— A powinniśmy według ciebie co robić? — prychnął Chłód — To nie nasza sprawa, że się tam mordują. Trzymamy się w bezpiecznej odległości od afery. Zazdrościsz?
Gęsia Łapa obserwował morskimi ślepiami jak Łasica prycha zirytowana na słowa brata.
— Pff tchórze z was, znaczy nie z Gęsi, on jest akurat twoim przeciwieństwem.
— Nie obrażaj mnie — syknął wstając i wychodząc z igla, stając oko w oko z siostrą. — Mam w dupie to zgromadzenie. Widziałem na nim Lśniącego. Nie zamierzam tam siedzieć i psuć sobie nastroju. Zresztą... ty już mi go zepsułaś. Jak masz taki problem, to wracaj lizać dupe ojcu i mu pomóż.
Obserwował dramę między rodzeństwem z lekkim zaciekawieniem, jednakże nadal był wściekły, że ta głupia lampucera zepsuła mu humor i czułe chwile.
— On jest chyba trochę zajęty. — fuknęła — Ja przynajmniej mam dla niego jakieś ciekawe informacje, a tak w ogóle, to też widziałam się z Lśniącym. Znowu masz okazję mieć rację, nienawidzi nas — spiął mięśnie, wysuwając pazury, widząc jak rudy kładzie smętnie uszy.
— Właśnie dlatego nie chciałem tam być. By nie słuchać ponownie tych jego syków nienawiści. To gratulacje. Masz informacje to się ciesz.
No tak. Wszystko musiała spierdolić jego siostrzyczka. Kocur ostentacyjnie i bez krzty skrępowania, liznął jej brata czule po pysku, jakby kotki wcale tak nie było. — Parę frajerów się zesrało ze strachu, też mi coś — burknął, lustrując wojowniczkę zimnym spojrzeniem — Przeszkadzasz nam.
Na całe szczęście jego chłopak miał jeszcze odrobinę oleju we łbie i przyznał mu rację. Spalił przy tym buraka, jednak przyznał mu rajcę.
— Właśnie. Przeszkadzasz nam... — chrząknął zawstydzony, że kotka to widziała
— No, właśnie — Gęś machnął łapą w stronę kotki. — Sprawdź czy cię nie ma gdzie indziej, słoneczko — mówiąc to, wrócił do czułości ze swoim lubym. — Chyba, że wolisz patrzeć, mnie to tam obojętnie — mruknął, między liźnięciami Chłoda po pysku. Obrażona Łasiczy Skowyt tupnęła łapą, zostawiając ich nareszcie samych. No, nareszcie, co za upierdliwa siksa. Resztę czasu spędzili w spokoju.
W tle było słychać głosy przywódców, jak znowu ściemniają, że wszystko jest u nich git majonez. O dziwo, głosy zaraz zaczęły brzmieć inaczej, jednakże Gęś miał to w nosie. Uwalił się na nim bez większych ceregieli, zatapiając pysk w ciepłym i miękkiemu futrze.
Słysząc krzyki przerażenia niechętnie wystawił łeb.
— Chyba mroczna puszcza się odezwała — miauknął, wzruszając barkami. Wrócił zaraz do Chłodu, liżąc go po policzku. Rudy zamruczał, wtulając nos w sierść Gęsi.
— To niech sobie się odzywa. Teraz jestem tu ty i ja. Nie pozwolę, by jacyś zdechli nam przerwali tą chwilę — polizał go również, na co po grzbiecie liliowego przeszło przyjemne mrowienie.
Oczywiście coś musiało się zesrać a ich chwilę czułości przerwała namolna siostrunia rudego. Młodszy warknął niezadowolony, wracając do poprzedniej czułości licząc, że ta ich nie zauważy. Przysunął się bliżej, czując jak robi mu się gorąco; nieśmiało uchylił pysk chcąc rzucić propozycję, którą ciężko byłoby odrzucić.
— N-no błagam was! Tam się dzieję a wy się tu miziacie!
Nosz kurwa. Niech spierdala lampucera jedna. Wywrócił zirytowany ślepiami, gdy wojownik się od niego odsunął.
— W-wcale się nie miziamy! Ojciec sobie poradzi, to na pewno jego sprawka.
— Nie obchodzi mnie to czyja to sprawka, wy tu sobie siedzicie jakby nigdy nic!
— A powinniśmy według ciebie co robić? — prychnął Chłód — To nie nasza sprawa, że się tam mordują. Trzymamy się w bezpiecznej odległości od afery. Zazdrościsz?
Gęsia Łapa obserwował morskimi ślepiami jak Łasica prycha zirytowana na słowa brata.
— Pff tchórze z was, znaczy nie z Gęsi, on jest akurat twoim przeciwieństwem.
— Nie obrażaj mnie — syknął wstając i wychodząc z igla, stając oko w oko z siostrą. — Mam w dupie to zgromadzenie. Widziałem na nim Lśniącego. Nie zamierzam tam siedzieć i psuć sobie nastroju. Zresztą... ty już mi go zepsułaś. Jak masz taki problem, to wracaj lizać dupe ojcu i mu pomóż.
Obserwował dramę między rodzeństwem z lekkim zaciekawieniem, jednakże nadal był wściekły, że ta głupia lampucera zepsuła mu humor i czułe chwile.
— On jest chyba trochę zajęty. — fuknęła — Ja przynajmniej mam dla niego jakieś ciekawe informacje, a tak w ogóle, to też widziałam się z Lśniącym. Znowu masz okazję mieć rację, nienawidzi nas — spiął mięśnie, wysuwając pazury, widząc jak rudy kładzie smętnie uszy.
— Właśnie dlatego nie chciałem tam być. By nie słuchać ponownie tych jego syków nienawiści. To gratulacje. Masz informacje to się ciesz.
No tak. Wszystko musiała spierdolić jego siostrzyczka. Kocur ostentacyjnie i bez krzty skrępowania, liznął jej brata czule po pysku, jakby kotki wcale tak nie było. — Parę frajerów się zesrało ze strachu, też mi coś — burknął, lustrując wojowniczkę zimnym spojrzeniem — Przeszkadzasz nam.
Na całe szczęście jego chłopak miał jeszcze odrobinę oleju we łbie i przyznał mu rację. Spalił przy tym buraka, jednak przyznał mu rajcę.
— Właśnie. Przeszkadzasz nam... — chrząknął zawstydzony, że kotka to widziała
— No, właśnie — Gęś machnął łapą w stronę kotki. — Sprawdź czy cię nie ma gdzie indziej, słoneczko — mówiąc to, wrócił do czułości ze swoim lubym. — Chyba, że wolisz patrzeć, mnie to tam obojętnie — mruknął, między liźnięciami Chłoda po pysku. Obrażona Łasiczy Skowyt tupnęła łapą, zostawiając ich nareszcie samych. No, nareszcie, co za upierdliwa siksa. Resztę czasu spędzili w spokoju.
[przyznano 20%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz