Cała ta sytuacja z Leśną Łapą, Pożarem, Pszczółką, czy jak go zwali, była skomplikowana. Tygrysia Smuga widziała zbyt wiele złego w jego znajomości ze swoim synem, ale niełatwo było przekazać to kocięciu w łagodny sposób. Jelonek go podziwiał, a wręcz była skłonna rzecz, iż ubóstwiał.
Spięła się na wypowiedziane przez potomka słowa, ledwo co trzymając język w pysku.
— On cię nie... — zawahała się. — Wiesz Jelonku, starsi jego pokroju nie bardzo przepadają za młodszymi jak ty. Zaufaj mi, że na takich jak on trzeba uważać — zaleciła. — Teraz ci mówi, że cię lubi, ale równie dobrze może obgadywać cię za twoimi plecami — ostrzegła.
— Ale on mnie lubi. Powiedział mi to i zgodził się być moim przyjacielem. Najwidoczniej jest wyjątkowy. Nie krzyczy na mnie i nie przewlaca jak Diament. No i nie śmieje się z tego jak mówię — miauknął uparcie, co ani trochę nie pocieszało srebrnej. Jak bardzo kocur musiał go zepsuć, że teraz był tak zaciekle broniony?
— Czasami niektórzy udają miłych, ale tak naprawdę są źli — oświadczyła, z lekka zirytowana tym, jak rudy zgrabnie manipulował jej synem. — Diament bywa jaka bywa, ale cię kocha. Czemu z nią się nie będziesz bawił, tylko... Z nim? — spytała niechętnie.
— Bo Diament jest niemiła. Przewlaca mnie ciągle, śmieje się, że jestem taki gluby i przedrzeźnia mój sposób mówienia. Nie lubie jej i nie będę się z nią bawić. — Tupnął łapką.
Ten opis pasował do szylkretki. Tygrys nie pojmowała, jakim cudem wyszedł z niej taki diabeł, ale starała się okazywać jej swą miłość. Przynajmniej na tyle, żeby nie poczuła się nigdy odtrącona i mniej rozpieszczana od brata. Na starość na pewno zmądrzeje.
— Och kochanie, ona ma po prostu inne metody zabawy. Poza tym, jak dorośniesz będziesz o wiele smuklejszy i zgrabniejszy, większość kociaków jest taka... Szersza — mruknęła niepewnie. — Zresztą, teraz w klanie ciężko z jedzeniem, dobrze, że masz zapasy do przeżycia. Dzięki temu będziesz silniejszy od reszty — pocieszała.
— Ale i tak się ze mnie nabija! — Nie ustępował. — To nie jest zabawa. Ja nie lubię, gdy ktoś się ze mnie naśmiewa. A Leśna Łapa jest miły i uważa, że nie jestem głupim dzieciakiem. To mój przyjaciel. Lazem fajnie się bawimy. Nie lobimy nic złego — zapewniał.
— Jest miły? — parsknęła, gryząc się po chwili w język. — Oczywiście nie wątpię w to, ale też proszę cię, byś uważał. Niektórzy tylko miłych udają — upomniała.
— Dobrze mamusiu. Będę uważał dla ciebie. Jak zauważę, że lobi coś złego, to ci powiem. Na lazie jednak naplawdę się lubimy. Zwierza mi się ze swoich ploblemów. Ufa mi.
— Ufa ci? I jakich problemów? Czy trapi go coś więcej prócz tego, że musi tu siedzieć? — Uśmiechnęła się delikatnie. Gdyby tylko wyciągnąć z syna brudy na tego małego dziada, to może udało by jej się go stąd pozbyć.
— Nie wiem czy mogę ci powiedzieć mamusiu. Przyjaciele dochowują sekletów i nie zdladzają ich nikomu — miauknął.
Nie usatysfakcjonowała jej ta odpowiedź. Jelonek coś wiedział, ale nie chciał jej tego przekazać, a ona nie mogła mu ani grozić, ani żądać siłą odpowiedzi.
— Ale jeśli coś grozi jego życiu, to warto poinformować starszych, aby mogli pomóc — zasugerowała, wierząc, że syn w końcu jej się wygada.
<Jelonku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz