Z początku próbowała przyszykować się do tej rozmowy. W głowie starannie dobierała słowa, byleby skleić z nich jak najdelikatniejszą i najbardziej przemawiającą do dziecka przemowę. Po zdecydowanie zbyt długich próbach wymyślenia sensownego przekazu uznała, że pójdzie na żywioł. Jeśli powie mu to prosto z serca, to może lepiej to zniesie.
— Jelonku — zaczęła łagodnie, choć temat był dla niej mocno drażliwy. Od zbyt wielu kotów usłyszała już niepokojące wieści na temat jej syna. — Masz mi coś do wyjaśnienia — rzekła stanowczo. To nie było nawet pytanie, oboje wiedzieli, o co chodzi i nie było sensu przedłużać tego, co nieuniknione.
— Ja jestem grzeczny. Stalałem się zawrzeć tylko przyjaźnie, mamusiu. Nie chciałem, by ktoś był na mnie za to zły. — Spuścił główkę. — Oni nie lubią, gdy ktoś jest miły...
— Skarbie, z tego co słyszałam, to co im mówisz, w ogóle nie jest mile — westchnęła. A Jelonek miał być podobno tym mniej problematycznym dzieckiem. — Wyrażasz się wulgarnie i obrażasz każdego. Wiesz, że takie zachowanie nie przystoi komuś, kto ma zostać dobrym wojownikiem dla klanu? Z tych, którzy powinni być twoimi przyjaciółmi, robisz sobie wrogów — ostrzegła, choć pożałowała swoich słów, widząc zbierające się w kąciku jego oczu łzy.
Rozpłakał się, wtulając w jej futro. Skrzywiła się, bo ni stąd, ni zowąd obleciał ją nieprzyjemny chłód.
— J-ja nie chciałem ich oblazać. Ja tylko... tak mi taka pani powiedziała, że to komplementy i wszyscy mnie polubią. A telaz nikt mnie nie lubi. Nawet ty — wykrztusił, a ona nie była pewna, czy w jego głosie słyszała smutek, czy wyrzuty skierowane w jej stronę.
Nie chciała doprowadzić dziecka do płaczu, ale musiała być bardziej konsekwentna w czynach. Przez Kamienną Gwiazdę doszła do wniosku, że nie można faworyzować nikogo, niezależnie od tego, jak żal by jej tego kogoś nie było.
— Ja cię dalej kocham skarbie, ale mogę przestać, jeśli będziesz się tak brzydko zachowywać — mruknęła, wąchając się. Prawdopodobnie przesadziła z tymi słowami. — Co za pani ci takich bzdur naopowiadała? — spytała, ale w pierwszej chwili jego odpowiedzią stał się głośniejszy płacz.
— M-mamusiu nie. Ploszę. Ja będę grzeczny. Nie zostawiaj mnie! — Mocno się w nią wczepił łapkami, obsmarkując zarówno siebie jak i jej futro.
— Kto ci powiedział, że te słowa są ładne? — powtórzyła, starając się nie zwracać uwagi na jego łzy. Nie mogła mieć problemów w klanie przez brak wychowania u dzieci.
— T-taka luda pani... — Pociągnął nosem. — Mak... jakaś... — chlipał.
— Makowa Furia? — spytała delikatniej, wdzięczna za to, że chociaż nie utrudniał, tylko wprost mówił to, co chciała usłyszeć. W międzyczasie zaczęła myśleć nad tym, jak porozmawiać z kotką, do której jedyne co, to mówiła „Cześć” każdego ranka. — I coś ci jeszcze mówiła?
— Um... tylko to, że ludy jest gwiazdką, a nieludy to leszcz. Olaz te miłe pochwały dla kotów... — Pociągnął noskiem, patrząc na nią błagalnie.
— To bardzo brzydki podział, wiesz? Przez takie podejście zmarło wielu dobrych wojowników — rzekła łagodnie. — Leszczami są ci, co obrażają innych i sprawiają im przykrości. To brzydkie określenie. A gwiazdką może być każdy — dodała z lekkim uśmiechem.
— Przeplaszam mamusiu... — Pochylił łebek ze skruchą w głosie. — Już nie będę niegrzeczny. Ja nie wiedziałem, że to było złe... — zapewniał.
— Wybaczam ci, ale będziesz musiał jeszcze przeprosić każdego, kogo skrzywdziłeś swoimi słowami — upomniała. — I w życiu nie próbuj więcej tak mówić. Możesz komuś powiedzieć, że jest miły, ładny czy też mądry, jeśli chcesz sprawić mu przyjemność. Ale to, co mówiłeś, nie było ani trochę dobre.
— Jelonku — zaczęła łagodnie, choć temat był dla niej mocno drażliwy. Od zbyt wielu kotów usłyszała już niepokojące wieści na temat jej syna. — Masz mi coś do wyjaśnienia — rzekła stanowczo. To nie było nawet pytanie, oboje wiedzieli, o co chodzi i nie było sensu przedłużać tego, co nieuniknione.
— Ja jestem grzeczny. Stalałem się zawrzeć tylko przyjaźnie, mamusiu. Nie chciałem, by ktoś był na mnie za to zły. — Spuścił główkę. — Oni nie lubią, gdy ktoś jest miły...
— Skarbie, z tego co słyszałam, to co im mówisz, w ogóle nie jest mile — westchnęła. A Jelonek miał być podobno tym mniej problematycznym dzieckiem. — Wyrażasz się wulgarnie i obrażasz każdego. Wiesz, że takie zachowanie nie przystoi komuś, kto ma zostać dobrym wojownikiem dla klanu? Z tych, którzy powinni być twoimi przyjaciółmi, robisz sobie wrogów — ostrzegła, choć pożałowała swoich słów, widząc zbierające się w kąciku jego oczu łzy.
Rozpłakał się, wtulając w jej futro. Skrzywiła się, bo ni stąd, ni zowąd obleciał ją nieprzyjemny chłód.
— J-ja nie chciałem ich oblazać. Ja tylko... tak mi taka pani powiedziała, że to komplementy i wszyscy mnie polubią. A telaz nikt mnie nie lubi. Nawet ty — wykrztusił, a ona nie była pewna, czy w jego głosie słyszała smutek, czy wyrzuty skierowane w jej stronę.
Nie chciała doprowadzić dziecka do płaczu, ale musiała być bardziej konsekwentna w czynach. Przez Kamienną Gwiazdę doszła do wniosku, że nie można faworyzować nikogo, niezależnie od tego, jak żal by jej tego kogoś nie było.
— Ja cię dalej kocham skarbie, ale mogę przestać, jeśli będziesz się tak brzydko zachowywać — mruknęła, wąchając się. Prawdopodobnie przesadziła z tymi słowami. — Co za pani ci takich bzdur naopowiadała? — spytała, ale w pierwszej chwili jego odpowiedzią stał się głośniejszy płacz.
— M-mamusiu nie. Ploszę. Ja będę grzeczny. Nie zostawiaj mnie! — Mocno się w nią wczepił łapkami, obsmarkując zarówno siebie jak i jej futro.
— Kto ci powiedział, że te słowa są ładne? — powtórzyła, starając się nie zwracać uwagi na jego łzy. Nie mogła mieć problemów w klanie przez brak wychowania u dzieci.
— T-taka luda pani... — Pociągnął nosem. — Mak... jakaś... — chlipał.
— Makowa Furia? — spytała delikatniej, wdzięczna za to, że chociaż nie utrudniał, tylko wprost mówił to, co chciała usłyszeć. W międzyczasie zaczęła myśleć nad tym, jak porozmawiać z kotką, do której jedyne co, to mówiła „Cześć” każdego ranka. — I coś ci jeszcze mówiła?
— Um... tylko to, że ludy jest gwiazdką, a nieludy to leszcz. Olaz te miłe pochwały dla kotów... — Pociągnął noskiem, patrząc na nią błagalnie.
— To bardzo brzydki podział, wiesz? Przez takie podejście zmarło wielu dobrych wojowników — rzekła łagodnie. — Leszczami są ci, co obrażają innych i sprawiają im przykrości. To brzydkie określenie. A gwiazdką może być każdy — dodała z lekkim uśmiechem.
— Przeplaszam mamusiu... — Pochylił łebek ze skruchą w głosie. — Już nie będę niegrzeczny. Ja nie wiedziałem, że to było złe... — zapewniał.
— Wybaczam ci, ale będziesz musiał jeszcze przeprosić każdego, kogo skrzywdziłeś swoimi słowami — upomniała. — I w życiu nie próbuj więcej tak mówić. Możesz komuś powiedzieć, że jest miły, ładny czy też mądry, jeśli chcesz sprawić mu przyjemność. Ale to, co mówiłeś, nie było ani trochę dobre.
<Jelonku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz