Przewróciła z lekkim rozbawieniem oczami. Narzucił szybsze tempo, a ona bez sprzeczek dorównała jego krokom. Zaczął się rządzić i przejął dowodzenie, ale nie dziwiła się i nie miała ku temu problemów, co najwyżej w jej duszy zagnieździło się parę obaw, czy nie będzie próbował nawiać. Musiał zapewne rozprostować łapy po takim czasie, w którym rutynowo albo kopał doły, albo kulił się w kącie żłobka.
Uniosła pysk w górę, węsząc za zwierzyną, ale mróz szczypał ją w nos i nie szło jej to najlepiej.
— Kiepsko — skomentowała, rozglądając się po bokach. — W życiu nie widziałam takich pustek, a wydaję mi się, że bywały chłodniejsze Pory Nagich Drzew — rzekła, zatrzymując się przy podejrzanie wyglądającej wypukłości w śniegu. Rozkopała ją łapą, z naiwną nadzieją na coś pożywnego, jednak jedyne, co ujrzały jej oczy, to sterta kamieni.
— Nic z tym nie zrobimy... Powinniśmy się wynieść i poszukać pożywienia gdzie indziej — stwierdził ze znużeniem rudzielec, siadając nieopodal. — Nie ma sensu chodzić ciągle w to samo miejsce, licząc na cud.
Skinęła głową, kierując się w jego kierunku. Nie spuszczała z niego wzroku, bo choć czuła się swobodniej, to nie chciała go zgubić.
— To chodźmy może bliżej granicy z Klanem Wilka, tam zawsze dużo zająców kicka — przypomniała.
Zgodził się bezproblemowo, więc ruszyli w tamtą stronę. Rozglądali się cały czas po otoczeniu, lecz niczego nie dostrzegli, ani nie wyczuli. Przeszli się wzdłuż granicy, nie natrafiając nawet na żadnego Wilczaka.
— Nadal nic — miauknął, kierując na nią wzrok. Zdawał się oczekiwać, że wymyśli coś sensownego dla ich nieciekawej sytuacji. Zapewne miał nadzieję upolować cokolwiek na jego pierwszym wypadzie poza obóz po tak długim czasie odbywania kary. Tygrys wręcz czuła jego zawód.
Mimo wszystko widać było jednak po nim rozluźnienie. Nie wyglądał na zdenerwowanego, lecz spokojnego. Wziął głęboki oddech, a para buchnęła mu z pyska. Srebrna nieraz była w szoku, że z kogoś, kto był zirytowany samym jej widokiem, zrobi się całkiem dobry kompan do rozmów.
— W sumie... to mam pytanie. Czemu załatwiłaś nam ten spacer? Przecież zasługuje na gnicie w żłobku do usranej śmierci. Każdy w obozie ci to powie.
Zaskoczyło ją to nagłe pytanie. Nie myślała o tym, ale powód od razu sam nasunął jej się na język.
— Każdy w obozie ma inne zdanie. To, co twierdzi większość nie zawsze jest prawdą — odparła ze spokojem, spoglądając na niego z takim wyrazem pyska, jakby to wszystko było oczywiste. — Sam wspomniałeś o tym, że chciałbyś się przejść. Zresztą ruch, który odbywasz dziennie, nie jest tym, który spełniałby twoje zapotrzebowania. Uznałam, że przydałoby ci się rozprostować łapy na dłużej. Karą kara, ale jak się przewietrzysz raz porządnie, to ci się lepiej będzie myśleć — zauważyła.
Uniosła pysk w górę, węsząc za zwierzyną, ale mróz szczypał ją w nos i nie szło jej to najlepiej.
— Kiepsko — skomentowała, rozglądając się po bokach. — W życiu nie widziałam takich pustek, a wydaję mi się, że bywały chłodniejsze Pory Nagich Drzew — rzekła, zatrzymując się przy podejrzanie wyglądającej wypukłości w śniegu. Rozkopała ją łapą, z naiwną nadzieją na coś pożywnego, jednak jedyne, co ujrzały jej oczy, to sterta kamieni.
— Nic z tym nie zrobimy... Powinniśmy się wynieść i poszukać pożywienia gdzie indziej — stwierdził ze znużeniem rudzielec, siadając nieopodal. — Nie ma sensu chodzić ciągle w to samo miejsce, licząc na cud.
Skinęła głową, kierując się w jego kierunku. Nie spuszczała z niego wzroku, bo choć czuła się swobodniej, to nie chciała go zgubić.
— To chodźmy może bliżej granicy z Klanem Wilka, tam zawsze dużo zająców kicka — przypomniała.
Zgodził się bezproblemowo, więc ruszyli w tamtą stronę. Rozglądali się cały czas po otoczeniu, lecz niczego nie dostrzegli, ani nie wyczuli. Przeszli się wzdłuż granicy, nie natrafiając nawet na żadnego Wilczaka.
— Nadal nic — miauknął, kierując na nią wzrok. Zdawał się oczekiwać, że wymyśli coś sensownego dla ich nieciekawej sytuacji. Zapewne miał nadzieję upolować cokolwiek na jego pierwszym wypadzie poza obóz po tak długim czasie odbywania kary. Tygrys wręcz czuła jego zawód.
Mimo wszystko widać było jednak po nim rozluźnienie. Nie wyglądał na zdenerwowanego, lecz spokojnego. Wziął głęboki oddech, a para buchnęła mu z pyska. Srebrna nieraz była w szoku, że z kogoś, kto był zirytowany samym jej widokiem, zrobi się całkiem dobry kompan do rozmów.
— W sumie... to mam pytanie. Czemu załatwiłaś nam ten spacer? Przecież zasługuje na gnicie w żłobku do usranej śmierci. Każdy w obozie ci to powie.
Zaskoczyło ją to nagłe pytanie. Nie myślała o tym, ale powód od razu sam nasunął jej się na język.
— Każdy w obozie ma inne zdanie. To, co twierdzi większość nie zawsze jest prawdą — odparła ze spokojem, spoglądając na niego z takim wyrazem pyska, jakby to wszystko było oczywiste. — Sam wspomniałeś o tym, że chciałbyś się przejść. Zresztą ruch, który odbywasz dziennie, nie jest tym, który spełniałby twoje zapotrzebowania. Uznałam, że przydałoby ci się rozprostować łapy na dłużej. Karą kara, ale jak się przewietrzysz raz porządnie, to ci się lepiej będzie myśleć — zauważyła.
<Żar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz