Poczuła jak życie jej przebłysnęło przed oczami.
- Nieeee! Tylko nie to! - jęknęła żałośnie wyobrażając sobie najgorsze scenariusze.
- Mam pomysł. Zajmijmy się czymś innym i jak będą nam kazać, to powiemy, że jesteśmy zajęci, przez co nam się upiecze - zasugerował. - Chodź jeszcze do Spasionej Świni - Wskazał gdzieś w obozie kierunek, gdzie siedziała zrozpaczona kotka, którą okradali z mięsa.
Łasica skinęła łbem bratu i ruszyła razem z nim w stronę kotki. Miała ochotę myśleć, że wygląda mizernie z tą swoją miną, aczkolwiek była dalej tłusta więc arlekinka niechętnie jej współczuła.
- Czego ryczysz? - miauknęła ochryple.
- Nie ryczę! - załkała, pociągając nosem. - Jestem głodna, a oni nie chcą dać mi jedzenia. Jak mam iść gdzieś, gdy brzuch mnie boli? - biadoliła.
Rudy van skrzywił się na to. Odrażająca istota. Powinni ją dawno ubić i zjeść. Nie odezwał się, bo nie chciał jej pomagać zaspokoić głód, tak samo z resztą Łasica.
- Jak myślisz? Ojciec nas zje gdy jej odpuścimy czy musimy jej napchać to dupsko znowu? - zapytała o radę, starając mówić się tak cicho by tamta nie usłyszała.
- Mamy tym dwóm pomagać, a nie spełniać ich zachcianki - prychnął, również ściszając głos. - Jak jest głodna, to niech inny wojownik jej pomoże. Jak ojciec się dowie, że spoufalamy się z nią, to na pewno przedłuży nam karę. Nie bez powodu ją głodzi...
- To chodź, olejmy ją. Mam już gdzieś co nam zaraz wymyślą. Skoro staruszek chce nas udupić zrobi to i tak w ten czy inny sposób.
- Dobra tylko jej powiem co i jak - miauknął, kierując wzrok na dalej beczącą kotkę. - Idź do Bezzębnego Robala i pomóż jej z kociętami. Nie weźmie przecież w pysk wszystkich, a zaraz będziemy wyruszać - powiadomił ją, odchodząc z siostrą, by nie czekać na jej odpowiedź, która mało co ich interesowała.
- To co robimy? - zapytała po czym po chwili zorientowała się, że zapomniała o swoim uczniu. - O nie... Łasica.
- A no tak. Ty go jeszcze szkolisz... Zazdroszczę. Możesz na chwilę dzięki temu urwać się z obozu - westchnął. - Jak ci z nim idzie? Możemy go poszukać jeśli chcesz. - zaproponował.
- Zawsze możemy ojcu powiedzieć, że Łasicza Łapa chciał zobaczyć się z naszą dwójką - wymamrotała, choć słowa te brzmiały mało przekonująco, zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter jej ucznia. - To chodźmy go poszukać.
- Myślisz, że się gdzieś schował?
- Pewnie siedzi gdzieś w kącie i wymyśla jakieś swoje głupie plany. Nie zdziwiła bym się. Ta paskuda tylko uprzykrza mi życie, ale przynajmniej mogę się nad nim poznęcać. - wyjaśniła bez większych emocji.
- Myślisz, że się gdzieś schował?
- Pewnie siedzi gdzieś w kącie i wymyśla jakieś swoje głupie plany. Nie zdziwiła bym się. Ta paskuda tylko uprzykrza mi życie, ale przynajmniej mogę się nad nim poznęcać. - wyjaśniła bez większych emocji.
- Mówisz, że coś knuje? - zapytał zainteresowany.
- A ty myślisz, że co takie ścierwo robi po nocach zamiast spać? Śmierdzi od niego na długość lisiego ogona. Ba! Nawet kilka!
Szylkretowa nie zamierzała ukrywać swoich szczerych opinii na temat swojego ucznia przed bratem, jawnie i na każdym kroku pokazywała mu jak puste jest to stworzenie. Poza tym, co mogło wyrosnąć dobrego z bachorów Słodkiej Myszki. Rzygać jej się chciało na samą myśl o tym, że te lisie wywłoki miały czelność nazwać swojego potomnego jej imieniem.
- A ty myślisz, że co takie ścierwo robi po nocach zamiast spać? Śmierdzi od niego na długość lisiego ogona. Ba! Nawet kilka!
Szylkretowa nie zamierzała ukrywać swoich szczerych opinii na temat swojego ucznia przed bratem, jawnie i na każdym kroku pokazywała mu jak puste jest to stworzenie. Poza tym, co mogło wyrosnąć dobrego z bachorów Słodkiej Myszki. Rzygać jej się chciało na samą myśl o tym, że te lisie wywłoki miały czelność nazwać swojego potomnego jej imieniem.
<Słodki Kwiatuszku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz