— Może chcesz mi powiedzieć, jak wygląda ścigający cię? Z pewnością ułatwi mi to pilnowanie naszego bezpieczeństwa. — miauknęła głośno.
Pasikonik wciąż drżąc, spojrzała na kotkę. Deszcz uderzał coraz mocniej o ziemię. Rytmicznie stukał w drewno. Czuła się tak źle. Wstyd mieszał się z lękiem. Ośmieszyła się przed obcym kotem. Cała przerażona tkwiła na obcym terenie, siedząc ze nieznajomą. Uwięziona.
— Czekoladowy k-kocur. Żół-łte ślepia. — wyszeptała, zastrzygając uszami.
Liliowa kotka kiwnęła łbem, przypatrując się otoczeniu. Pasikonik przełknęła ciężko ślinę. Nocniak nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia. Szaleństwa czekoladowego. Jego braku hamulców. Położyła po sobie uszy na myśl co mógłby zrobić mniejszej kotce. Tak malutkiej i niewinnej.
— J-jest szaleńcem. — wyznała. — Z-zrobił mi to. — mruknęła niechętnie, unosząc łapę.
— N-nie wyglądasz jak Nocniak. — rzuciła, zaraz przegryzając sobie język.
Zaraz kotka ją wygoni na deszcz. Zostawi na łaskę tego psychopaty.
—... A jak wygląda Nocniak? — rozglądała się powoli, skupiając na cieniach między drzewami.
Zamyśliła się, próbując sobie przypomnieć tych spotkanych na wojnie. Niewielu z nich pamiętała. Większość była umięśniona. Dziwna. Gruba.
— D-duży, n-napakowany... śmierdzący... — wykrztusiła z siebie obraz stereotypowego Nocniaka w końcu.
— J-jest szaleńcem. — wyznała. — Z-zrobił mi to. — mruknęła niechętnie, unosząc łapę.
Kotka mrugnęła i wydała z siebie ciche "oh".
— Przykro mi, że cię to spotkało. Nie powinnaś musieć tego przeżywać. — odparła ostrożnie
Pasikonik otuliła się ogonem. Nie wiedziała za bardzo jak na to zareagować. Podziękować? Ale za co. Zimny dreszcz przeszedł jej przez grzbiet. Niezręczna cisza znów wkradła się pomiędzy nie. Zerknęła kątem oka na towarzyszkę. Rzucała się w oczy. Jak i zapadała w pamięć. Ciało pokryte bliznami. Krótki ogon. Jasne futro. Ciemne jak błoto ślepia.— N-nie wyglądasz jak Nocniak. — rzuciła, zaraz przegryzając sobie język.
Zaraz kotka ją wygoni na deszcz. Zostawi na łaskę tego psychopaty.
—... A jak wygląda Nocniak? — rozglądała się powoli, skupiając na cieniach między drzewami.
Zamyśliła się, próbując sobie przypomnieć tych spotkanych na wojnie. Niewielu z nich pamiętała. Większość była umięśniona. Dziwna. Gruba.
— D-duży, n-napakowany... śmierdzący... — wykrztusiła z siebie obraz stereotypowego Nocniaka w końcu.
Liliowa prychnęła, dusząc śmiech.
— Ciekawa wizja, chyba faktycznie nie wyglądam na klanowego kota. A zapach to raczej kwestia higieny. — trzepnęła uchem, kątem oka zerkając na kotkę
Pasikonik mruknęła cicho. W sumie racja. Choć i tak większość Nocniaków kojarzyła jej się ze smrodem zdechłej ryby. Deszcz powoli słabł. Wystawiła łeb na zewnątrz, narażając się na zmoknięcie. Po czekoladowym nie było śladu. Lecz mimo to mogła przyrzec, że czuła na sobie jego spojrzenie. Przyłapywała się, że dostrzegała czekoladowe futro wszędzie. Sterta gałęzi, błotnista kałuża, suche liście. Wszystko sprawiało mylne wrażenie. Mąciło w jej umyśle. Złapała się za łeb, po uderzeniu serca karcąc za to. Nie powinna przed Nocniakiem zdradzać swych słabości. I tak już wystarczająco się ośmieszyła. Lecz krople zdradziecko przypominały kocie kroki. Otoczenie przyprawiało ją o palpitacje serca swą brązową scenerią. Zjeżyła lekko sierść.
Nie potrafiła uwolnić się z tego lasu.
Pasikonik mruknęła cicho. W sumie racja. Choć i tak większość Nocniaków kojarzyła jej się ze smrodem zdechłej ryby. Deszcz powoli słabł. Wystawiła łeb na zewnątrz, narażając się na zmoknięcie. Po czekoladowym nie było śladu. Lecz mimo to mogła przyrzec, że czuła na sobie jego spojrzenie. Przyłapywała się, że dostrzegała czekoladowe futro wszędzie. Sterta gałęzi, błotnista kałuża, suche liście. Wszystko sprawiało mylne wrażenie. Mąciło w jej umyśle. Złapała się za łeb, po uderzeniu serca karcąc za to. Nie powinna przed Nocniakiem zdradzać swych słabości. I tak już wystarczająco się ośmieszyła. Lecz krople zdradziecko przypominały kocie kroki. Otoczenie przyprawiało ją o palpitacje serca swą brązową scenerią. Zjeżyła lekko sierść.
Nie potrafiła uwolnić się z tego lasu.
— A ja...? — zaczęła nieśmiało, byle nie wychodzić z bezpiecznego schronienia. — Przypominam B-burzaka?
<Kminek?>
<Kminek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz