Czy pchał się na ten świat? Nie tak bardzo jak siostra. Gdyby tylko pamiętał, jak dokładnie się tu znalazł, od razu podważyłby słowa matki o magicznym pojawieniu się, dzięki pomocy Klanu Gwiazdy. Problem był taki, że właśnie nie mógł sobie przypomnieć pierwszych chwil. Nic tylko ciemność. Nie dawał jednak wiary tym opowieścią kotki, która wręcz fanatycznie starała się przekonać go do swojej racji, że te magiczne gwiazdki, to ich ojciec. Mgiełka łatwo to łyknęła, ale on potrzebował dowodu. Czegoś namacalnego, jak ta kulka mchu, która leżała przed jego noskiem. Pacnął ją łapką, obserwując jak się toczy. Taka zabawa była przyjemna i relaksująca. Nie znosił wymysłów i udawania kogoś kim nie był. To było głupie i nudne. Przez to miewał gorsze dni, bo zdawał sobie sprawę, że zawodził matkę. Nie zależało mu jednak na jej uwadze. To, że faworyzowała córkę, spływało po nim. Cieszył się, bo dzięki temu dawała mu odetchnąć. Wolał być wyrodnym synem, niż żyć w poczuciu nieszczęścia. Chociaż, gdy zmuszała ich do modlitw, właśnie tak się czuł. Jak więzień. Nie pasował tu. Mama jednak nie zamierzała się poddawać i wciąż starała się zmienić jego nastawienie. Nie pamiętał ile razy siedział w kącie, bo odmówił modlenia się do Gwiazdek.
- Nastroszony, chodź do mnie - zawołała go niebieska, rzucając mu stanowcze spojrzenie.
Skrzywił się, bo podejrzewał co miało nastąpić. To okropne mycie! Tulipanowy Płatek bardzo dbała o ich sierść. Gdy zobaczyła, że się zakurzyli, od razu zaciągała ich do siebie, oczyszczając. Przez to jego futro lśniło, lecz kotka nadal nie była w stanie ogarnąć jego wciąż sterczącej sierści. Uwielbiał jak z tego powodu się denerwowała, bo wiedziała, że nie miał na to wpływu. Po prostu urodził się taki podirytowany tym całym światem i już.
- Znów chcesz do kąta? - zagroziła.
- Jak nie będziesz mnie dotykać językiem, to pójdę z wielką chęcią! - odpyskował jej.
To nie spodobało się karmicielce, która podeszła do niego, łapiąc za kark i umościła go na swoim legowisku, przygniatając łapami. Zaczął się wić i szarpać, ale nawet nie był w stanie się wyczołgać, bo kotka była od niego silniejsza. Znów ten okropny język próbował opanować jego futro. Wydał z siebie niezadowolony pisk, wbijając ząbki w łapę matki.
- Nastroszony! Jak ty się zachowujesz?! - syknęła, przerywając pielęgnacje.
- No już umyłaś, puść mnie - jęczał.
Ku jego rozpaczy, ta nie spełniła jego rozkazu, a wznowiła oczyszczanie go z nieistniejącego kurzu. Sapnął z irytacji, poddając się przez tą upartość matki.
- Patrz jaką masz piękną sierść. - mruknęła mu nad uchem, gdy skończyła tortury. - Przypomina Srebrną Skórę. Jak nic odziedziczyłeś ją po Klanie Gwiazdy - zaczęła pleść te swoje głupoty.
Słysząc to, aż mu uszy więdły. Że był podobny do jakichś nieistniejących duszków?! No chyba nie! Matka naprawdę go nienawidziła, mówiąc takie rzeczy. Zaraz powyrywa sobie te kłaki, by nie być kojarzonym z nazwą "magiczne kocię".
- Nieprawda! Mój tata to nie twój wymyślony chłopak! - prychnął, ponawiając próbę ucieczki.
Kotka posłała mu zimne spojrzenie, które odwzajemnił. Niebieska jednak nie zamierzała siłować się z nim na wzrok, bo podniosła go za kark i posadziła w kącie.
Wspaniale. Teraz mógł w spokoju tu posiedzieć i pogapić się w ścianę, nie irytowany przez jej głos.
- Widzę, że taka kara na ciebie nie działa, więc teraz zmieniamy zasady. - zaczęła.
Jak to? Co niby wymyśliła? Nieważne. I tak nie da się głupiej mamie. Nie zamierzał robić z siebie głupka, wyznając coś co nie istnieje.
- Rozumiesz co do ciebie mówię, Nastroszony? - powtórzyła.
- Mhm... - odparł tylko.
- To dobrze. Teraz przeproś ojca za swoje przykre słowa.
Co takiego?! Rzucił jej wzrok sugerujący, że zwariowała. Naprawdę miała coś nie tak w tym łbie! Jego tata nie był żadnym duchem, który przy nich stał i słuchał co o nim gadał! To musiał być normalny kot! Inne kocięta właśnie takiego miały, nawet te "magiczne" Kruczej Gwiazdy, które powstały niby z woli Klanu Gwiazdy. Ich ojciec był z krwi i kości, a nie z chmurek i nieba! Tupnął rozeźlony łapką, kręcąc łebkiem.
- Nie! Nie bawię się z tobą w te głupoty! - postawił się jej.
Widział jak jej wzrok robi się surowszy, lecz się nie ugiął.
- Albo to robisz, albo nie będzie dla ciebie posiłku - postawiła ultimatum.
Chciała go wziąć głodem?! Skrzywił pyszczek, odwracając od niej z fochem łeb.
- Dobrze. Przemyśl swoje zachowanie - miauknęła odchodząc do Mgiełki, która przyglądała się temu wszystkiemu z zaciekawieniem.
Nie miał zamiaru odpuszczać. To mama świrowała i powinna przemyśleć swoje zachowanie! Nie pozostało mu nic innego, jak gapienie się w swoje łapki.
Tak właśnie minął czas, po którym brzuszek zaczął dopominać się o pokarm. Rzucił wzrokiem w stronę królowej, która kończyła pielęgnować córkę. Zacisnął pyszczek słysząc, jak Mgła dopomina się o jedzenie. No tak... zwykle razem dopadał ich głód, stąd nie zdziwił się, gdy matka rzuciła mu spojrzenie. Widząc, że ta wie, szybko odwrócił wzrok. Nie pęknie. Ona tylko na to czekała.
- Możesz zjeść też za Nastroszonego kochanie, on nie chcę dzisiaj z nami jeść - usłyszał słowa, po których żyłka mu pękła. Szybko podbiegł z piskiem do kotek, lecz łapa matki zagrodziła ma dostęp do brzucha.
- Ja też chcę! - Zrobił niezadowoloną minkę. - Niech nie wypija wszystkiego!
- Dzisiaj dla ciebie nie ma jedzenia, no chyba że przemyślałeś swoje zachowanie i przeprosisz tatę oraz mnie.
Machnął niezadowolony ogonem, bo jego brzuszek wręcz chciał, by go zapełnił. Walka z matką była ponad jego siły. Nieważne jak bardzo będzie się upierać przy swoim, ona wygra. Kiwnął więc łebkiem, co ucieszyło królową, która oczekiwała na jego słowa. Bardzo dużo go to kosztowało, ale zmusił się do wypowiedzenia najgorszej bzdury w dziejach swojego istnienia.
- Przepraszam za swoje zachowanie, mamo... i... tato... - rzucił, przy ostatnim słowie patrząc gdzieś w górę, bo zazwyczaj tam mieli się modlić.
- Obiecujesz, że będziesz już grzeczny? - dopytywała.
- Tak... obiecuję... - Skrzywił pyszczek.
- Dobrze. Jak na razie może być. Jednak następnym razem, będę liczyć na lepsze przeprosiny, jeżeli twoje zachowanie się powtórzy - mruknęła, zabierając łapę i otwierając mu drogę wolną do mleka.
Od razu wepchnął się do siostry, ugniatając łapkami brzuch i zajadając się słodkim płynem ze smakiem. Nie zamierzał myśleć o tym co będzie kiedyś. Teraz liczyło się to, że powoli czuł się syty i gotowy na kolejne harce. Mama dobrze jednak go znała, bo po posiłku uniemożliwiła im zabawę, kosztem opowieści o Klanie Gwiazdy. Jego uszy aż zwiędły, układając się śmiesznie na boki. Mgiełka z radością wypytywała o szczegóły, ciesząc się tak, jakby dostała prezent. Widział jak siedziała dumnie. On za to tam cierpiał leżąc, oparty łbem o łapę matki. Jakoś tak zrobiło mu się nudno i jedyne co do niego docierało, to niezrozumiały bełkot. Nie przejął się tym, że po prostu tam zasnął, pewnie znów irytując tym królową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz