- Srebrny Deszczu – usiadła na tyle blisko aby ich grzbiety stykały się – Przecież nawet jeśli już przestanę być twoją uczennicą nie oznacza to, że zerwiemy swoją znajomość. Należymy do jednego klanu, więc widzieć się będziemy praktycznie codziennie i mogłabym śmiało przypuszczać, że po moim mianowaniu będziemy mieć więcej czasu dla siebie.
Kocur wsłuchiwał się w jej słowa. Czekała na jego reakcję, zastanawiając się czy rozwiała dostatecznie wątpliwości przyjaciela.
- Rozumiem i dziękuję Zroszona Łapo – uśmiechnął się do niej.
- Nie ma sprawy Srebrny Deszczu – odwzajemniła jego gest – Chociaż to ja powinnam się martwić. Taki atrakcyjny kot jak ty pewnie niebawem stanie się celem wielu kotek z naszego klanu.
Nim dotarło do niej co powiedziała, zauważyła, że zielonooki wpatruje się szeroko otwartymi oczami w odległy punkt. Czy ona właśnie powiedziała mu, że jest atrakcyjny? Nie to miała na myśli! Chciała go skomplementować i podnieść na duchu, tylko i wyłącznie!
Musiała zniknąć z jego pola widzenia jak najszybciej nim rozpoczną niewygodny temat.
- Yyy… wracajmy lepiej do obozu, bo obiecałam… Łososiowemu Pyskowi, że pomogę mu łatać ubytki w ogrodzeniu – wstała gwałtownie i skierowała się do obozu na sztywnych łapach.
*^*^*^*^*^*^*^
Zroszona Łapa przewracała się z boku na bok, nie mogąc zmusić się do snu. Wciąż rozmyślała nad tym, co powiedziała swojemu mentorowi. Jak on to odebrał? Jako zwykły komplement czy… może coś więcej? A co jeśli uznał, że się ona w nim zakochała?!
Chciała zacząć krzyczeć ale w porę się powstrzymała, przypominając sobie, że trwała noc i już nie była sama w legowisku uczniów. Prawda, że Płonąca Łapa opuścił legowisko po swoim mianowaniu ale tuż za nim przybyło kilkoro nowych uczniów – potomstwo Milczącej Gwiazdy.
Starała się odsunąć niewygodne myśli i obrazy próbą wsłuchania w spokojne oddechy śpiących młodszych współklanowiczów. Złotooka zapewne zbyt mocno przejęła się swoimi słowami ale choćby bardzo chciała to chyba sami Gwiezdni się na nią uparli i przypominali to krótkie zdanie.
W końcu, gdy spostrzegła, że skrawek nieba zaczynają barwić barwy zwiastujące świt, przymusiła się choć do krótkiej drzemki.
*^*^*^*^*^*^*^
- Zroszona Łapo – ktoś szturchnął ją; uchyliła lewą powiekę – Wstawaj
- O co chodzi? – wymamrotała zaspana
- Srebrny Deszcz kazał cię obudzić – w rozmazanej sylwetce poznała Biegnącą Łapę – Masz teraz podobno trening.
Szylkretka przeciągnęła się i wychodząc przy boku z młodszą koteczką rozejrzała się po obozie w poszukiwaniu swojego mentora. Spostrzegła go, wyczekującego ją przy stosie zwierzyny. Rzuciła szczere podziękowania młodszej koleżance i spięta pomaszerowała w kierunku srebrnego kocura, nastawiając się na ciężki dzień.
<Srebrny Deszczu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz