Nie miałem nic do roboty, w końcu nie miałem ucznia... od tak dawna. Więc postanowiłem pójść na polowanie. Ostatnio dość często chodziłem o tej porze w okolice granicy z Klanem Burzy, jednak ku zapewne zdumieniu wielu, dzisiaj także oddałem się tej rutynie. Idąc już bardzo dobrze znaną mi ścieżką oddałem się przemyśleniom.
Dawnonie miałem ucznia. Czemu? Sam już prawie nie pamiętam jak to jest kiedy zabiera się młodziaka na treningi i pokazuje jak stać się wojownikiem. Czyżby liderzy nie darzyli mnie zaufaniem? Liczbą dotychczasowych wychowanków przewyższała mnie tylko Złota Łuska, tak więc czemu(prawie) wszyscy mieli uczniów prócz mnie?
Z zamyśleń wyrwał mnie znajomy mi głos - Lampraci Krok. Syn tego... Zdradzieckiego Wypłosza. Zatrzymałem się gwałtownie. Wiatr wiał mi w pyszczek, nie miał szansy mnie wyczuć... a raczej, nie mieli. Był z jakąś kotką. Rozmawiali jak przyjaciele.
- Hej siostro... - usłyszałem wypowiadane słowa przez kocura. A więc jest jeszcze jeden potomek. Musiałem dowiedzieć się kim ona jest, chcę wiedzieć z kim będę walczył... oczywiście jeżeli nadaży się okazja jeden na jeden lub - oby Klan Gwiazdy dał - nasz patrol na nich. Kiedy tylko odeszli parę kroków wiatr zmienił kierunek, spokojnie powinni mnie wyczuć. Po chwili zauwarzyłem znajome mi uszy, zacząłem udawać, że szukam zwierzyny do złapania. Usłyszałem syknięcie Burzowca, a po chwili wynużyła się jego postać, a zaraz za nim postać szarej kotki. Nastroszyłem sierść, niby zaskoczony tym spotkaniem. Wiem jak wygląda i jak pachnie, teraz muszę tylko dowiedzieć się jak się nazywa w taki sposób, żeby się nie zorientowali, że o to mi chodzi.
Syknąłem głośno i zrobiłem krok do przodu. Nie zamierzałem uciekać, od granicy dzieliło mnie niecałe dziesięć długości lisiego ogona.
<Mysia/Lamparci?>
Dawnonie miałem ucznia. Czemu? Sam już prawie nie pamiętam jak to jest kiedy zabiera się młodziaka na treningi i pokazuje jak stać się wojownikiem. Czyżby liderzy nie darzyli mnie zaufaniem? Liczbą dotychczasowych wychowanków przewyższała mnie tylko Złota Łuska, tak więc czemu
Z zamyśleń wyrwał mnie znajomy mi głos - Lampraci Krok. Syn tego... Zdradzieckiego Wypłosza. Zatrzymałem się gwałtownie. Wiatr wiał mi w pyszczek, nie miał szansy mnie wyczuć... a raczej, nie mieli. Był z jakąś kotką. Rozmawiali jak przyjaciele.
- Hej siostro... - usłyszałem wypowiadane słowa przez kocura. A więc jest jeszcze jeden potomek. Musiałem dowiedzieć się kim ona jest, chcę wiedzieć z kim będę walczył... oczywiście jeżeli nadaży się okazja jeden na jeden lub - oby Klan Gwiazdy dał - nasz patrol na nich. Kiedy tylko odeszli parę kroków wiatr zmienił kierunek, spokojnie powinni mnie wyczuć. Po chwili zauwarzyłem znajome mi uszy, zacząłem udawać, że szukam zwierzyny do złapania. Usłyszałem syknięcie Burzowca, a po chwili wynużyła się jego postać, a zaraz za nim postać szarej kotki. Nastroszyłem sierść, niby zaskoczony tym spotkaniem. Wiem jak wygląda i jak pachnie, teraz muszę tylko dowiedzieć się jak się nazywa w taki sposób, żeby się nie zorientowali, że o to mi chodzi.
Syknąłem głośno i zrobiłem krok do przodu. Nie zamierzałem uciekać, od granicy dzieliło mnie niecałe dziesięć długości lisiego ogona.
<Mysia/Lamparci?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz