— Co ciebie tu sprowadza, Melodyjny Trelu? — zapytała, nakładając delikatny uśmiech na pysk.
— Bez obaw, Zaćmienie… Nic mi nie dolega, jednak potrzebuję ciebie porwać z obozu na chwilę… Czy miałabyś minutę do poświęcenia? — powiedziała niebieskooka, spoglądając do góry, aby natrafić na spojrzenie medyczki.
— Ach, jasne… Ćmi Księżyc i Liściaste Futro sobie poradzą, gdy przez krótką chwilę nie będzie mnie w obozie — powiedziała, ruszając z miejsca, przystając tuż obok Melodyjnego Trelu. — Prowadź.
◇•◇•◇
Medyczka trzymała się blisko Melodyjnego Trelu, starając się dostosować prędkość swojego chodu do starszej. Wiedziała, że przez jej wzrost i krótkie łapki, szybkie chodzenie może być bardziej męczące. Kotka zaczęła się zastanawiać, co mogło być przyczyną nagłej potrzeby na rozmowę. Wieczne Zaćmienie nigdy nie starała się zagłębić swojej relacji z mentorką swojej ukochanej… Nie czuła takiej potrzeby.
— Jak sprawy wyglądają w lecznicy? — zapytała nagle, wyrywając młodszą z ciągu myśli.
— Huh? Ach, sprawy w lecznicy wyglądają… Dobrze. Od śmierci Czereśniowej Gałązki jest tak jakoś… Pusto, jednak dajemy radę z obowiązkami. Po zioła głównie chodzę ja, może to przez ślepotę mojej siostry, lub przez wiek Liściastego Futra.. Wiesz, jak mam silne zdrowe łapy, to mogę je wykorzystać do robienia czegoś pożytecznego — wymruczała, co jakiś czas zerkając na Melodyjny Trel. Kotka nie chciała jej przerywać, więc dalej słuchała. Wieczne Zaćmienie zaczęła mówić ponownie. — Bez Czereśniowej Gałązki jest pusto w lecznicy. Brakuję mi jej. Może i moim ‘głównym’ mentorem była Liściaste Futro, jednak to z nią najbardziej się zżyłam. Teraz jest tak dziwnie, chociaż czuję ulgę, wiedząc, że Czereśniowa Gałązka już nie cierpi — dodała smutno.
— Byłaś z nią blisko? — zapytała.
— Tak, bardzo blisko. Była dla mnie jak rodzina…
— Czy jest ktoś w klanie, z kim jesteś równie blisko? — przystanęła nagle. Dopiero wtedy kotka zdała sobie sprawę, że doszli do Pogorzeliska. Medyczka smutno spojrzała na wierzbę, jej żółte oczy obserwujące liście wierzby, które delikatnie poruszały się na wietrze.
— Jestem blisko z Ćmą, moją siostrzyczką.. — wymruczała, myślami wracając do drugiej medyczki. Kochała ją nad życie. Rodzina w jej świecie była najważniejsza.
— Nie mówię o rodzinie — rzuciła nagle.
— Ach… W tym kierunku idziemy. Cóż, Mysi Postrach jest moim przyjacielem. Przypomina mi młodszego brata.. — powiedziała, jednak Melodyjny Trel dalej nie odpuszczała, wbijając swoje niebieskie ślepia w sylwetkę kotki. — Jestem też blisko z Pietruszką.. Jest ona moją przyjaciółką — wymamrotała.
— Przyjaciółką? Myślałam, że czymś więcej.. — rzuciła nagle wojowniczka, a Wieczne Zaćmienie się zakrztusiła.
— W życiu! Związki są zakazane w kodeksie medyków.. Swoją drogą, jest ona tylko przyjaciółką — powiedziała, starając się wybronić z zarzutów.
— Oj kochana… Nie jestem kociakiem, aby mnie oszukać. Widzę to, jak na siebie patrzycie. Może ty tego nie widzisz, ale wystarczająco silną miłość każdy zauważy — odpowiedziała.
—Nie nie! Źle myślisz, to jest przeciwko kodeksowi, ja nie mogę.. Proszę, możemy zostawić ten temat? Pietruszkowa Błyskawica jest tylko moją przyjaciółką — miauknęła Wieczne Zaćmienie.
— Dobrze już, dobrze.. Ale jeśli pewnego dnia przyjdzie ona do mnie ze łzami, których przyczyną będziesz ty, to wiedz, że ci nie odpuszczę. Jest ona dla mnie jak córka, chcę, aby była szczęśliwa — dodała na zakończenie Melodyjny Trel.
— Wiem o tym… — mruknęła kocica, spoglądając do góry, gdy ptak nagle przeleciał im nad głowami, gubiąc jedno z piór, które wylądowało na wierzbie. — Och, piórko… Pójdę po nie, Pietruszka lubi pióra… Czy to właśnie o tym chciałaś porozmawiać? O mojej relacji z Pietruszką? — zapytała, na co Melodyjny Trel skinęła głową. W odpowiedzi szylkretka westchnęła, wspinając się na wierzbę, aby zdobyć pióro ptaka. Podciągając się na gałęzi, ta prędko złapała znalezisko w pysk. — Mam! Myślisz, że jej się.. — mruknęła, spoglądając na wojowniczkę, tylko, aby w miejscu gdzie chwilę temu stała, znajdowała sie pustka. Kotka już poszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz