— Odwiedź żłobek, Jastrzębi Zew na pewno jest głodna — miauknęła do niej krótko mentorka. Zanim zdążyła odwrócić głowę, kotka zniknęła w tłumie kotów, a kątem oka zauważyła tylko końcówkę jej białego ogona.
— No to tak — szepnęła sama do siebie, poprawiając uchwyt na swojej zdobyczy. — Do roboty.
Skierowała się do kociarni. Po drodze także zabrała coś dla pani Świstak, i to do niej podeszła najpierw. Uśmiechnęła się lekko i podsunęła posiłek pod nos. Kocica podniosła jedną brew, łypnęła niebieskim okiem i wymruczała podziękowanie.
— Jak się czujesz, nie jest tu dla ciebie teraz za głośno? — Przechyliła główkę na bok.
Karmicielka parsknęła cicho i podwinęła jedną łapę pod siebie, a drugą trąciła podanego jej ptaka.
— Uwierz mi, jakby mi to przeszkadzało, to bym tu nie siedziała — kocica mlasnęła różowym językiem i oblizała wargi. — Poza tym, jest dobrze.
Skinęła głową, nadal mierzac ją uważnym wzrokiem... No dobrze, tym razem chyba mówi prawdę. Uśmiechnęła się ostatni raz i odwróciła się do drugiej karmicielki.
— To dla pani — podsunęła szylkretowej piszczkę pod łapy. — Proszę.
Zyskała uśmiech i skinienie głową, i już miała się odwrócić i opuścić legowisko, gdy coś otarło się jej o tylną łapę. Zwróciła oczy na małą, puchata kuleczkę, która teraz patrzyła na nią z rozedrganą bródką. Gdy jej matka nie raczyła przyjść koteczkę z pomocą, pochyliła się nad dzieciakiem i podniosła jedną z brwi.
— Nazywasz się Pchełka, tak? — spytała, słysząc wcześniej to imię w legowisku uczniów. Nowinki roznosiły się szybko.
Koteczka wpatrywała się w nią zielonymi ślepiami. Łuna cmoknęła z niezadowoleniem, gdy nie zyskała odpowiedzi. Usiadła naprzeciwko kociaka.
— W każdym razie, ja jestem Źródlana Łapa. Kiedyś Eris — przylizała kosmyki sierści na piersi, czekając, aż młoda raczy się do niej odezwać, a nie tylko mrugać błyszczącymi oczkami.
<Pchełko? Twoja przyszła idolka przyszła>
[320 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz