Zamruczała cicho. Zaczęło jej się to nawet podobać... Bo było jej ciepło. Przytulona do Nastroszonego... Była bezpieczna, dopóki była grzeczna. Taki sposób myślenia powoli zaczął w niej kiełkować. W końcu… Kiedy stawiała się, on zachowywał się strasznie. Był na nią wściekły i bił. A jak była posłuszna, to był wobec niej delikatny i był nawet troskliwy… Oczywiście, miał jakąś dziwną fascynację krwią, ale to się dało przeżyć… Więc w takim razie, mądrzejsze było siedzenie cicho, czyż nie? Kocur polizał ją delikatnie po szyi, oblizując pysk i kładąc łeb na jej ciele z błogim westchnieniem. To zaczynało być całkiem przyjemne. Zamknęła oczy, mrucząc jeszcze głośniej.
- A... J-jak t-tam t-trening?
- Dobrze sobie radzę. Moja mentorka jest beztalenciem i muszę jej wszystko pokazywać. Ale to kotka. Lider zgłupiał, że zrobił ją wojowniczką.
- M-może zgłupiał... A-ale t-to p-przykre, ż-że k-ktoś taki j-jak t-ty m-musiał ją dostać...
- Prawda? Cieszę się, że mnie rozumiesz. Mimo to nie cofam się w rozwoju. Mam inne koty, bardziej godne, które pokazują mi co i jak.
Nie rozumiała tego, ale przynajmniej mogła udawać, prawda? Gdyby mu jawnie mówiła o swojej głupocie, jeszcze byłby na nią zły… A tego tak bardzo nie chciała. Musiała chociaż trochę próbować zachowywać się jak ktoś normalny.
- J-jakie k-koty?
- Różne kocury. Prawdziwi wojownicy, a nie żałosne imitacje, jakimi są kotki. Zapamiętaj. Żadna z was nijak się ma do nas. Nie posiadacie takiej siły jak my i zdolności.
- Oh... T-tak... B-bo t-ty jesteś t-taki silny... I m-mądry... Z-zapamiętam…
Tak naprawdę tak nie sądziła. W jej umyśle jedyny podział wśród kotów to był ten wykreowany przez matkę. Ona mówiła prawdę, a Nastroszony… Może po prostu to była jego opinia? Wolała się trzymać tego, że czekoladowe koty są gorsze, bo pogodziła się z tym, a gdyby kotki wrzucić do jednego wora… To Sroka byłaby uznana za gorszą? Nie, to nie mogło być prawdziwe.
- Otóż to skarbie - polizał ją po uchu. Zamruczała cicho, jednak nie z samego faktu, że lubiła lizanie, tylko on jej teraz nie gryzł ani nie drapał. A to było już coś. Jeżeli był radosny, to nie musiała się bać o swoje zdrowie. Kocur wtulił nos w jej futerko. Nie wiedziała po co to zrobił, wąchał ją czy jak?
- Jesteś taka piękna...
- Dz-dziękuję- wymamrotała speszona.- T-ty t-też j-jesteś piękny... N-najwspanialszy...
- Wiem to - znów ją polizał. - Powiedz jeszcze, że należysz do mnie. Powiedz Paskudo, a uszczęśliwisz mnie.
Nagle wytrzeszczyła oczy. Nie spodziewała się tego. Gdyby to powiedziała... Byłaby już całkowicie jego zabawką. Ale nie mógł być zły. Wymyślał coraz to dziwniejsze sposoby okazywania sobie tej miłości. Należała do niego? Niby tak, ale… Naprawdę spodoba mu to się, jak potwierdzi te przekonania?
- N-należę d-do ciebie...- powiedziała cichutko.
Wydał z siebie pomruk zmieszany z śmiechem, a następnie przytulił ją do siebie bardziej. Sama już nie wiedziała czy ma się go bać, czy zgadzać się na takie tarmoszenie.
- Tak. Tak jest i zawsze będzie - skubnął ją delikatnie w ucho. Pisnęła cicho. A już miała nadzieję, że nie będzie jej gryzł... Przynajmniej przytulił ją mocniej, a to jej się podobało. Chociaż ból dalej w niej pozostał. Uczeń jeszcze kilka razy przejechał jej językiem po uchu, opierając z powrotem łeb na jej ciele. Czemu mu tak zależało na mizianiu się? Wiedziała, że nigdy nie zrozumie tych pieszczot, jej wystarczały przytulasy, bo to było darmowe ciepło.
- Wygodnie ci?
Pokiwała delikatnie głową, moszcząc się na legowisku.
- B-bardzo... B-bo się d-do mnie przytulasz.
- Lubisz jak się do ciebie tule? - mruknął jej do ucha. - Kiedyś uciekałaś.
- P-przemogłam się... I t-teraz j-już l-lubię... B-bo nikt i-inny mnie nie tuli…
Przemogła się, to prawda, ale… To nie znaczyło, że przestała się go bać. Po prostu nikt inny nie zbliżał się tak do niej ani nie był tak miły.
- Przykro mi. To oznacza, że nikt cię nie kocha... Prócz mnie - znów dał jej całusa.
- T-tak... A-ale m-moja siostra t-też mnie k-kocha... Ch-chyba...
- Czy ja wiem... Nie wydaje się szczęśliwa, gdy się do niej tulisz. Wręcz... obrzydza ją twój widok. A ja? Ja zawsze się uśmiecham, gdy jesteś blisko mnie. Nie odpycham, nie przeganiam, cieszę się, gdy jesteś obok.
- M-może... M-może m-mnie nie k-kocha. B-bo w k-końcu j-jestem b-brzydka. M-mam futro j-jak błoto.
Nastroszony wydawał się naprawdę nie rozumieć tego, że przecież zachowanie Sroki było oczywiste! Dlaczego miałaby ją lubić? Dlaczego w ogóle szary się nią zainteresował, skoro była do niczego?
- A... J-jak t-tam t-trening?
- Dobrze sobie radzę. Moja mentorka jest beztalenciem i muszę jej wszystko pokazywać. Ale to kotka. Lider zgłupiał, że zrobił ją wojowniczką.
- M-może zgłupiał... A-ale t-to p-przykre, ż-że k-ktoś taki j-jak t-ty m-musiał ją dostać...
- Prawda? Cieszę się, że mnie rozumiesz. Mimo to nie cofam się w rozwoju. Mam inne koty, bardziej godne, które pokazują mi co i jak.
Nie rozumiała tego, ale przynajmniej mogła udawać, prawda? Gdyby mu jawnie mówiła o swojej głupocie, jeszcze byłby na nią zły… A tego tak bardzo nie chciała. Musiała chociaż trochę próbować zachowywać się jak ktoś normalny.
- J-jakie k-koty?
- Różne kocury. Prawdziwi wojownicy, a nie żałosne imitacje, jakimi są kotki. Zapamiętaj. Żadna z was nijak się ma do nas. Nie posiadacie takiej siły jak my i zdolności.
- Oh... T-tak... B-bo t-ty jesteś t-taki silny... I m-mądry... Z-zapamiętam…
Tak naprawdę tak nie sądziła. W jej umyśle jedyny podział wśród kotów to był ten wykreowany przez matkę. Ona mówiła prawdę, a Nastroszony… Może po prostu to była jego opinia? Wolała się trzymać tego, że czekoladowe koty są gorsze, bo pogodziła się z tym, a gdyby kotki wrzucić do jednego wora… To Sroka byłaby uznana za gorszą? Nie, to nie mogło być prawdziwe.
- Otóż to skarbie - polizał ją po uchu. Zamruczała cicho, jednak nie z samego faktu, że lubiła lizanie, tylko on jej teraz nie gryzł ani nie drapał. A to było już coś. Jeżeli był radosny, to nie musiała się bać o swoje zdrowie. Kocur wtulił nos w jej futerko. Nie wiedziała po co to zrobił, wąchał ją czy jak?
- Jesteś taka piękna...
- Dz-dziękuję- wymamrotała speszona.- T-ty t-też j-jesteś piękny... N-najwspanialszy...
- Wiem to - znów ją polizał. - Powiedz jeszcze, że należysz do mnie. Powiedz Paskudo, a uszczęśliwisz mnie.
Nagle wytrzeszczyła oczy. Nie spodziewała się tego. Gdyby to powiedziała... Byłaby już całkowicie jego zabawką. Ale nie mógł być zły. Wymyślał coraz to dziwniejsze sposoby okazywania sobie tej miłości. Należała do niego? Niby tak, ale… Naprawdę spodoba mu to się, jak potwierdzi te przekonania?
- N-należę d-do ciebie...- powiedziała cichutko.
Wydał z siebie pomruk zmieszany z śmiechem, a następnie przytulił ją do siebie bardziej. Sama już nie wiedziała czy ma się go bać, czy zgadzać się na takie tarmoszenie.
- Tak. Tak jest i zawsze będzie - skubnął ją delikatnie w ucho. Pisnęła cicho. A już miała nadzieję, że nie będzie jej gryzł... Przynajmniej przytulił ją mocniej, a to jej się podobało. Chociaż ból dalej w niej pozostał. Uczeń jeszcze kilka razy przejechał jej językiem po uchu, opierając z powrotem łeb na jej ciele. Czemu mu tak zależało na mizianiu się? Wiedziała, że nigdy nie zrozumie tych pieszczot, jej wystarczały przytulasy, bo to było darmowe ciepło.
- Wygodnie ci?
Pokiwała delikatnie głową, moszcząc się na legowisku.
- B-bardzo... B-bo się d-do mnie przytulasz.
- Lubisz jak się do ciebie tule? - mruknął jej do ucha. - Kiedyś uciekałaś.
- P-przemogłam się... I t-teraz j-już l-lubię... B-bo nikt i-inny mnie nie tuli…
Przemogła się, to prawda, ale… To nie znaczyło, że przestała się go bać. Po prostu nikt inny nie zbliżał się tak do niej ani nie był tak miły.
- Przykro mi. To oznacza, że nikt cię nie kocha... Prócz mnie - znów dał jej całusa.
- T-tak... A-ale m-moja siostra t-też mnie k-kocha... Ch-chyba...
- Czy ja wiem... Nie wydaje się szczęśliwa, gdy się do niej tulisz. Wręcz... obrzydza ją twój widok. A ja? Ja zawsze się uśmiecham, gdy jesteś blisko mnie. Nie odpycham, nie przeganiam, cieszę się, gdy jesteś obok.
- M-może... M-może m-mnie nie k-kocha. B-bo w k-końcu j-jestem b-brzydka. M-mam futro j-jak błoto.
Nastroszony wydawał się naprawdę nie rozumieć tego, że przecież zachowanie Sroki było oczywiste! Dlaczego miałaby ją lubić? Dlaczego w ogóle szary się nią zainteresował, skoro była do niczego?
<Mój ukochany?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz