*przed złamaniem sobie giry; zgromadzenie*
Tonkij przeciskał się między kotami z klanu wilka, które szły tuż za Mroczną Gwiazdą. Szukał wzrokiem Chłodnego, żeby trochę go powkurzać, poza tym, nie miał zamiaru iść razem z resztą uczni. Co prawda sam był jeszcze młodym szczylem, jednakże uważał, że już dawno powinien zostać wojownikiem. Był przecież idealny, a przynajmniej tak mu się zdawało, szczególnie, że był oddanym członkiem kultu. Gdy nareszcie go wypatrzył - przyspieszając kroku otarł się o bok kocura, ten posłał mu posępne spojrzenie.
— Cieszysz się? — miauknął zdziwiony, ciągnąc łapę za łapą przez zaspy.
Wzruszył ramionami. Czy się cieszył? Może. Czy chciał żeby klifiaki zajebały mu czasem chłopaka?
Nie.
— Tak wiesz. Byłoby lepiej, gdybym sobie dupy nie odmroził — bąknął nadąsany.
— Spasiona Świnia tak odmroziła, że przymarzła do ziemi — Wibrysy zadrżały mu z rozbawienia. — Straciła z tyłka kawałki futra, gdy próbowała wstać — podzielił się z nim tą informacją, idąc za resztą w stronę miejsca zgromadzeń.
Oparł się o niego, uśmiechając się rozbawiony pod wąsem.
Razem z Chłodem szli przed siebie.
— Jak się czujesz z faktem, że zobaczysz klifiaków?
— Niezbyt dobrze... Boję się spotkać... mojego dawnego przyjaciela. To ten, który mnie odrzucił z powodu mojej matki - Położył po sobie uszy, wzdychając. — No i Lamparci Ryk... — skrzywił się. — No i mojej mentorki... W sumie... Nie mam pojęcia czemu tam idę. Jednak mam ciebie, więc nie będzie tak źle — mruknął, owijając ogonem jego ogon.
— Cieszysz się? — miauknął zdziwiony, ciągnąc łapę za łapą przez zaspy.
Wzruszył ramionami. Czy się cieszył? Może. Czy chciał żeby klifiaki zajebały mu czasem chłopaka?
Nie.
— Tak wiesz. Byłoby lepiej, gdybym sobie dupy nie odmroził — bąknął nadąsany.
— Spasiona Świnia tak odmroziła, że przymarzła do ziemi — Wibrysy zadrżały mu z rozbawienia. — Straciła z tyłka kawałki futra, gdy próbowała wstać — podzielił się z nim tą informacją, idąc za resztą w stronę miejsca zgromadzeń.
Oparł się o niego, uśmiechając się rozbawiony pod wąsem.
Razem z Chłodem szli przed siebie.
— Jak się czujesz z faktem, że zobaczysz klifiaków?
— Niezbyt dobrze... Boję się spotkać... mojego dawnego przyjaciela. To ten, który mnie odrzucił z powodu mojej matki - Położył po sobie uszy, wzdychając. — No i Lamparci Ryk... — skrzywił się. — No i mojej mentorki... W sumie... Nie mam pojęcia czemu tam idę. Jednak mam ciebie, więc nie będzie tak źle — mruknął, owijając ogonem jego ogon.
— Jak będzie trzeba to skopię im dupę — szepnął mu do ucha. Ukradkiem rozejrzał się, że nikogo nie ma dookoła. — Poza tym, zawsze możemy iść w bardziej ustronne miejsce — uśmiechnął się kącikiem pyska
— Sam też bym ich skopał, a co — mruknął z pewnością siebie. — Ustronne miejsce? — Spojrzał na niego zaskoczony. W sumie... czemu nie? Go niezbyt obchodziły inne koty, czy stary, który lansuje się na głazie i złorzeczy na klany. — A co byś chciał tam robić?
— Sam też bym ich skopał, a co — mruknął z pewnością siebie. — Ustronne miejsce? — Spojrzał na niego zaskoczony. W sumie... czemu nie? Go niezbyt obchodziły inne koty, czy stary, który lansuje się na głazie i złorzeczy na klany. — A co byś chciał tam robić?
Speszył się. Mówienie o takich rzeczach przychodziło mu całkiem gładko, jednak nie, gdy musiał nazywać je po imieniu.
— No... Sam wiesz — wymamrotał, odwracając łeb w drugą stronę. — No... parę- czułości... — dodał ciszej, policzki zaczęły go palić ze wstydu.
— No... Sam wiesz — wymamrotał, odwracając łeb w drugą stronę. — No... parę- czułości... — dodał ciszej, policzki zaczęły go palić ze wstydu.
cdn w następnym opku
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz