Nie chciała wywoływać u kocura takiej paniki! Jej gadanina pewnie była dziwna, ale… Rybka też chciał kogoś zabić. Czemu tak się przeląkł? Wiadomo, chciała go kiedyś pobić i tak dalej, ale teraz całkiem z nim się dogadywała. Mieli wspólne tematy. A do tego nie podrywał Rudzika!
- Ale ja cię nie chcę zamordować, a Tulipan niańczy bachory. Nie musisz się bać o to, że ktoś chce ciebie zabić. Chyba…
No pewnie miał dużo wrogów, ale… próbowała jakkolwiek go uspokoić. Nie potrafiła, lecz musiała się łapać czegokolwiek, bo straci jedynego znajomego. Każdy członek klanu miał ją gdzieś, więc… Tylko z nim (no i z Rudzikiem rzecz jasna) rozmawiała od kiedy… Sama nie wiedziała od jak dawna trwało jej oddzielenie od innych.
- Dzięki za... za słowa otuchy... Jednak ci mówiłem, że moja córka chcę mnie zabić. Czy nie mówiłem? - spiął się. - Znów mi się miesza w głowie? - szepnął sam do siebie. - Mówiłem? - Spojrzał na kotkę.
- Mówiłeś, ale... To jest dziecko, na razie nie musisz się nią bać. Jest małym diabłem, ale na razie może nie jest aż tak groźna, by cię zamordować.
Małe dzieci, to małe dzieci. Biegały, krzyczały, smarkały, darły się, ssały matczynego cyca i spały. I tak w kółko dopóki nie zostają uczniami. Wtedy matka ma w końcu spokój. Wiec mimo dziwnych tekstów Zając oraz zachowania nie pasującego do niej samej, lecz do lidera Klanu Burzy, nie mogło być tak źle…
- Ona... jak spałem... Wepchała mi mech nasączony wodą do gardła - Zwiesił po sobie uszy. - To mi się nie zdawało! Czułem jak się duszę. Na szczęście udało mi się to wypluć i nie utopić...
- Oh... Może... Uh... Dziwne to dziecko masz. Ale teraz może jak nie będziesz się do niej zbliżać, bo w końcu jest uczniem a nie kociakiem... To będziesz bardziej bezpieczny?
Kiedy zaczyna się trening, odchodzi się od rodziców, więc może i tutaj da spokój Rybce? Pewnie miała ważniejsze rzeczy do zrobienia niż grożenie ojcu, który… Tak, był dziwny.
- Uczniem Kruczej Gwiazdy... Nie zdziwie się jak naśle ją na mnie, by mnie zamordowała... Gdybym umarł... To wiedz, że to jej sprawka.
- Uh, dobrze... Ale i tak bym nic nie zdziałała. Trzeba poczekać aż ta czarna szmata umrze, wtedy stołek lidera będzie w dobrych łapach.
Wtedy byłoby o wiele lepiej. Gdyby Krucza Gwiazda w końcu… Umarła. Czas obfitości i wesela.
- Tak... Rudzik będzie lepszym liderem od tych dwojga... Nastanie sprawiedliwość. - uśmiechnął się. - Już nie mogę się tego doczekać.
- To będą może w końcu normalne czasy. O ile ich dożyję. Chciałabym, ale trudno będzie jeszcze wytrzymać z Kruczą Gwiazdą.
- Może zginie przedwcześnie... Kto wie... - rzucił lakonicznie. - Wiem, że ktoś chcę ją zabić - szepnął jej na ucho, by ta wiadomość nie doszła do uszu Wzburzonego Potoku.
Zdziwiona spojrzała na niego a po chwili na jej pysku zakwitł uśmiech. Na serio? Ktoś był w Klanie zdolny ją… Po prostu zamordować? Była to dziwna wiadomość, ale dodająca otuchy. Oh, jak ona chciała śmierci tego babsztyla!
- Na-naprawdę? To byłoby... Wspaniałe... Bo jej samo istnienie jest już irytujące.
Skinął jej łbem. Nagle zarządzono postój. Zaskoczona zdała sobie sprawę, że czas minął zadziwiająco szybko. Widocznie musieli się dość zagadać. Łypnęła wzrokiem na krzaki, gdzie na pewno czekało jakieś miłe miejsce na spoczynek…
- Jeżeli Krucza Gwiazda nie będzie miała nic przeciwko, to... możesz do nas dołączyć - zaproponował.
- Jasne. Jak coś, to zawsze możesz do mnie podejść- powiedziała, szybko odchodząc od Rybki. Chciała spokoju, ale… Wiadomości jakie podał jej, bardzo ją zaciekawiły. Nie miała zamiaru na razie spędzać z nim więcej czasu, ale pewnie kiedyś podpyta. Teraz jedyne co potrzebowała, to odpoczynku. Tego odetchnięcia z ulgą.
<Rybko?>
- Ale ja cię nie chcę zamordować, a Tulipan niańczy bachory. Nie musisz się bać o to, że ktoś chce ciebie zabić. Chyba…
No pewnie miał dużo wrogów, ale… próbowała jakkolwiek go uspokoić. Nie potrafiła, lecz musiała się łapać czegokolwiek, bo straci jedynego znajomego. Każdy członek klanu miał ją gdzieś, więc… Tylko z nim (no i z Rudzikiem rzecz jasna) rozmawiała od kiedy… Sama nie wiedziała od jak dawna trwało jej oddzielenie od innych.
- Dzięki za... za słowa otuchy... Jednak ci mówiłem, że moja córka chcę mnie zabić. Czy nie mówiłem? - spiął się. - Znów mi się miesza w głowie? - szepnął sam do siebie. - Mówiłem? - Spojrzał na kotkę.
- Mówiłeś, ale... To jest dziecko, na razie nie musisz się nią bać. Jest małym diabłem, ale na razie może nie jest aż tak groźna, by cię zamordować.
Małe dzieci, to małe dzieci. Biegały, krzyczały, smarkały, darły się, ssały matczynego cyca i spały. I tak w kółko dopóki nie zostają uczniami. Wtedy matka ma w końcu spokój. Wiec mimo dziwnych tekstów Zając oraz zachowania nie pasującego do niej samej, lecz do lidera Klanu Burzy, nie mogło być tak źle…
- Ona... jak spałem... Wepchała mi mech nasączony wodą do gardła - Zwiesił po sobie uszy. - To mi się nie zdawało! Czułem jak się duszę. Na szczęście udało mi się to wypluć i nie utopić...
- Oh... Może... Uh... Dziwne to dziecko masz. Ale teraz może jak nie będziesz się do niej zbliżać, bo w końcu jest uczniem a nie kociakiem... To będziesz bardziej bezpieczny?
Kiedy zaczyna się trening, odchodzi się od rodziców, więc może i tutaj da spokój Rybce? Pewnie miała ważniejsze rzeczy do zrobienia niż grożenie ojcu, który… Tak, był dziwny.
- Uczniem Kruczej Gwiazdy... Nie zdziwie się jak naśle ją na mnie, by mnie zamordowała... Gdybym umarł... To wiedz, że to jej sprawka.
- Uh, dobrze... Ale i tak bym nic nie zdziałała. Trzeba poczekać aż ta czarna szmata umrze, wtedy stołek lidera będzie w dobrych łapach.
Wtedy byłoby o wiele lepiej. Gdyby Krucza Gwiazda w końcu… Umarła. Czas obfitości i wesela.
- Tak... Rudzik będzie lepszym liderem od tych dwojga... Nastanie sprawiedliwość. - uśmiechnął się. - Już nie mogę się tego doczekać.
- To będą może w końcu normalne czasy. O ile ich dożyję. Chciałabym, ale trudno będzie jeszcze wytrzymać z Kruczą Gwiazdą.
- Może zginie przedwcześnie... Kto wie... - rzucił lakonicznie. - Wiem, że ktoś chcę ją zabić - szepnął jej na ucho, by ta wiadomość nie doszła do uszu Wzburzonego Potoku.
Zdziwiona spojrzała na niego a po chwili na jej pysku zakwitł uśmiech. Na serio? Ktoś był w Klanie zdolny ją… Po prostu zamordować? Była to dziwna wiadomość, ale dodająca otuchy. Oh, jak ona chciała śmierci tego babsztyla!
- Na-naprawdę? To byłoby... Wspaniałe... Bo jej samo istnienie jest już irytujące.
Skinął jej łbem. Nagle zarządzono postój. Zaskoczona zdała sobie sprawę, że czas minął zadziwiająco szybko. Widocznie musieli się dość zagadać. Łypnęła wzrokiem na krzaki, gdzie na pewno czekało jakieś miłe miejsce na spoczynek…
- Jeżeli Krucza Gwiazda nie będzie miała nic przeciwko, to... możesz do nas dołączyć - zaproponował.
- Jasne. Jak coś, to zawsze możesz do mnie podejść- powiedziała, szybko odchodząc od Rybki. Chciała spokoju, ale… Wiadomości jakie podał jej, bardzo ją zaciekawiły. Nie miała zamiaru na razie spędzać z nim więcej czasu, ale pewnie kiedyś podpyta. Teraz jedyne co potrzebowała, to odpoczynku. Tego odetchnięcia z ulgą.
<Rybko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz