Zaskoczona niemalże podskoczyła, gdy brat do niej podszedł. Była bardzo zdziwiona jego nagłym pytaniem. Dzień jak na razie mijał dość bezproblemowo, więc… Coś miało właśnie się zepsuć? Nie chciała powiedzieć czegoś nieodpowiedniego, a temat obecnej roli Rudzika był dość… Problematyczny. Wiele kotów nie było zbyt do niego przekonanych, ale jakimś cudem udało mu się powrócić tam, gdzie był przed nastaniem rządów Kruczej Gwiazdy.
- Ty zastępcą? Ah tak, dobrze, że powróciłeś na dawne stanowisko. Odebrali ci je niesprawiedliwie, więc... Tak być powinno. I naprawdę sobie radzisz. Więc w czym problem?- powiedziała, siląc się na beztroski głos, próbując zamaskować kompletne zdezorientowanie obecną sytuacją.
- W reszcie. Nawet, jeśli wielu wydaje się o dziwo zadowolonych, tak wciąż jest ta grupa, co mną po prostu gardzi. A nie wzięło się to znikąd, mają w końcu swoje powody, by myśleć o mnie źle - westchnął.
- Jakie niby powody? Przecież... Jesteś naprawdę niesamowity i mimo przeszkód dajesz sobie radę. W przeciwieństwie do na przykład Kruczej Gwiazdy, nie sprowadziłeś klanu do stanu wymierania, więc o co im chodzi?- stwierdziła, nawet nie siląc się, by podać jakieś bardziej konkretne racje, dlaczego uważa, że da sobie radę. Po prostu jakoś… Była tego przekonana, w końcu to jej brat.
- Ale jestem strachliwy, niepewny swych decyzji i zdecydowanie nie nadaję się na lidera. Ostatecznie zgodziłem się, bo chciałem dopiec Kruczej. Wiedziałem, że znienawidzi mą obecność na tym stanowisku, ale już wystarczająco owinęła sobie wujka wokół pazura. Co za dużo władzy to niezdrowo.
- Racja, ona... Boli mnie to, co zrobiła z wujkiem, ale dasz sobie radę. W końcu umrze ze śmierci ta stara szuja. I... Racja, jesteś trochę niepewny w swoich działaniach, lecz kiedy na włosku będzie życie klanowiczów, na pewno podejmiesz dobrą decyzję.
Zadrżał, przełykając głośno ślinę. Zdziwiona spojrzała na niego. O co mu mogło chodzić? Powiedziała coś źle?
- Wolałbym, żeby nie doszło do takiej sytuacji - rzekł. - Proszę cię, Echo, w takim momencie szybciej doprowadziłyby klan do zguby, niż go uratował.
- Nie sądzę, jesteś naprawdę bystry- mrugnęła do niego, chcąc podnieść go na duchu, co jej nie wychodziło.- Ale na pewno nie dojdzie do takiej sytuacji, przez twoje dobre sprawowanie władzy.
- Może w ogóle nie dojdzie do mojej władzy — rzucił. Co? Dlaczego niby miałoby do tego nie dojść? - Mogę umrzeć szybciej, wszystko jest możliwe - dodał, uśmiechając się z lekką ulgą.
- Nawet tak nie mów!- niemalże krzyknęła.- Nie przeżyłabym twojej straty... Proszę, nie wspominaj o tym... Ja... Nie chcę być bez ciebie, potrzebuję cię- szepnęła cicho, zwieszając głowę. Nie potrafiła sobie wyobrazić czegokolwiek bez niego. Bała się przyszłości, gdzie zabrakłoby rudego. Niemalże panicznie chciała, by kocur tu został, w końcu był dla niej jedynym wsparciem i oczkiem w głowie. Gdyby umarł… To ona chciałaby do niego jak najszybciej dołączyć w życiu pozagrobowym.
- Rozumiem Echo, ale... Świat tak działa, nie jesteśmy wcale już tacy młodzi i prędzej czy później przejdziemy na drugą stronę - zauważył.
- Wiem, ale... Po prostu jesteś dla mnie ważny, nie mam nikogo innego. Bez ciebie byłaby tylko pustka. Nie dałabym sobie rady.
Spuściła wzrok, próbując uspokoić szalejące serce. Łzy powoli wzbierały się w jej oku, choć próbowała stłumić jakiekolwiek złe emocje. To ona teraz miała się zająć bratem, a nie on jej stanem. Poza tym, co było dziwnego w tym, że nie chciała by umarł? Miała być szczęśliwa, że ją opuszcza?
- Ty zastępcą? Ah tak, dobrze, że powróciłeś na dawne stanowisko. Odebrali ci je niesprawiedliwie, więc... Tak być powinno. I naprawdę sobie radzisz. Więc w czym problem?- powiedziała, siląc się na beztroski głos, próbując zamaskować kompletne zdezorientowanie obecną sytuacją.
- W reszcie. Nawet, jeśli wielu wydaje się o dziwo zadowolonych, tak wciąż jest ta grupa, co mną po prostu gardzi. A nie wzięło się to znikąd, mają w końcu swoje powody, by myśleć o mnie źle - westchnął.
- Jakie niby powody? Przecież... Jesteś naprawdę niesamowity i mimo przeszkód dajesz sobie radę. W przeciwieństwie do na przykład Kruczej Gwiazdy, nie sprowadziłeś klanu do stanu wymierania, więc o co im chodzi?- stwierdziła, nawet nie siląc się, by podać jakieś bardziej konkretne racje, dlaczego uważa, że da sobie radę. Po prostu jakoś… Była tego przekonana, w końcu to jej brat.
- Ale jestem strachliwy, niepewny swych decyzji i zdecydowanie nie nadaję się na lidera. Ostatecznie zgodziłem się, bo chciałem dopiec Kruczej. Wiedziałem, że znienawidzi mą obecność na tym stanowisku, ale już wystarczająco owinęła sobie wujka wokół pazura. Co za dużo władzy to niezdrowo.
- Racja, ona... Boli mnie to, co zrobiła z wujkiem, ale dasz sobie radę. W końcu umrze ze śmierci ta stara szuja. I... Racja, jesteś trochę niepewny w swoich działaniach, lecz kiedy na włosku będzie życie klanowiczów, na pewno podejmiesz dobrą decyzję.
Zadrżał, przełykając głośno ślinę. Zdziwiona spojrzała na niego. O co mu mogło chodzić? Powiedziała coś źle?
- Wolałbym, żeby nie doszło do takiej sytuacji - rzekł. - Proszę cię, Echo, w takim momencie szybciej doprowadziłyby klan do zguby, niż go uratował.
- Nie sądzę, jesteś naprawdę bystry- mrugnęła do niego, chcąc podnieść go na duchu, co jej nie wychodziło.- Ale na pewno nie dojdzie do takiej sytuacji, przez twoje dobre sprawowanie władzy.
- Może w ogóle nie dojdzie do mojej władzy — rzucił. Co? Dlaczego niby miałoby do tego nie dojść? - Mogę umrzeć szybciej, wszystko jest możliwe - dodał, uśmiechając się z lekką ulgą.
- Nawet tak nie mów!- niemalże krzyknęła.- Nie przeżyłabym twojej straty... Proszę, nie wspominaj o tym... Ja... Nie chcę być bez ciebie, potrzebuję cię- szepnęła cicho, zwieszając głowę. Nie potrafiła sobie wyobrazić czegokolwiek bez niego. Bała się przyszłości, gdzie zabrakłoby rudego. Niemalże panicznie chciała, by kocur tu został, w końcu był dla niej jedynym wsparciem i oczkiem w głowie. Gdyby umarł… To ona chciałaby do niego jak najszybciej dołączyć w życiu pozagrobowym.
- Rozumiem Echo, ale... Świat tak działa, nie jesteśmy wcale już tacy młodzi i prędzej czy później przejdziemy na drugą stronę - zauważył.
- Wiem, ale... Po prostu jesteś dla mnie ważny, nie mam nikogo innego. Bez ciebie byłaby tylko pustka. Nie dałabym sobie rady.
Spuściła wzrok, próbując uspokoić szalejące serce. Łzy powoli wzbierały się w jej oku, choć próbowała stłumić jakiekolwiek złe emocje. To ona teraz miała się zająć bratem, a nie on jej stanem. Poza tym, co było dziwnego w tym, że nie chciała by umarł? Miała być szczęśliwa, że ją opuszcza?
<Rudzik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz