Vanka otrzepała się z osiadłego na jej futrze kurzu i przyspieszyła znacznie kroku, widząc rzekę. Jej poziom był niski, ale liderzy zezwolili na krótką przerwę i wzięcie kilku łyków. Sami zapewne byli spragnieni, więc ciężko było określić, czy werdykt wyszedł z troski o klan, czy o nich samych.
Pochyliła się ku tafli i wzięła kilka dużych łyków. Jednocześnie ślepia zawiesiła na własnym odbiciu. Obraz zafalował, gdy obok niej zjawiła się druga postać. Zanurzyła ona łapę w wodzie i przystawiła ją do pyska, pijąc w ten sposób.
Zając wyprostowała się, patrząc z zaskoczeniem na szylkretkową posturę. Miała dużo miejsca nad brzegiem, a w tym momencie zdecydowanie naruszała jej przestrzeń osobistą.
— Nie przeszkadzam ci? — mruknęła smętnie w jej stronę, strosząc lekko futro.
— Nie, ale miło, że pytasz — odparła spokojnie, ponownie wykorzystując swoją metodę na picie. Liliowa obserwowała to z lekkim obrzydzeniem.
Nie miała nic do niej. Kojarzyła, że Cedrowa Łapa była miłą i przyjazną istotą, a wraz ze swoją siostrą stanowiły nierozłączny duet. Przez to, że czarna była teraz sama, czuła lekkie zaskoczenie. Rozejrzała się mimowolnie za kremowym futrem, ale nie dostrzegła go w swojej okolicy.
— Gdzie zgubiłaś Pszczelą Łapę? — spytała wprost, bo takie domyślanie się na siłę nic jej nie dawało.
Żółte ślepia zmierzyły ją leniwym spojrzeniem, a nosem wskazała wspomnianą kotkę. Ta biegała właśnie wokół Makowego Pola, a jej pysk energicznie drżał, najpewniej dzieląc się jakimiś opowieściami.
Zając zamarła w bezruchu, widząc, że łapy tej dwójki kierują się w ich stronę. W trójkę otaczające ją kotki stanowiły bandę przyjaciółek, a ona nie chciała stawać się częścią ich grupy.
— Cedr, nie uwierzysz, czego się dowiedziałam! To znaczy, Mak mi to powiedziała, ale... — urwała, dostrzegając gapiącą się na nią z zainteresowaniem uczennicę. — O hej Zając, co tam u ciebie?
Vanka przewróciła oczami. Ta zmiana tematu jej się nie spodobała, chciała dowiedzieć się, o czym to trio miało zamiar rozmawiać. Jeśli mają jakieś ciekawe informacje, to nic nie stało na przeszkodzie, aby powiększyć ich grono do czterech kotów.
— W porządku, czego tam ciekawego się dowiedziałaś? — zapytała.
Kremowa zawahała się, patrząc dyskretnie na srebrną wojowniczkę. Mak wzruszyła ramionami.
— Nie wiem, czy chcesz wiedzieć, tu chodzi o twojego ojca...
— Nie mam ojca — przerwała jej z lekkim sykiem. — Nie stawiaj mnie obok tego zdrajcy, nie jestem z nim pod żadnym względem spokrewniona — rzuciła smętnie, krzywiąc się.
Pszczela Łapa wydawała się zaskoczona jej słowami, aż w końcu pokiwała ze zrozumieniem głową.
— W takim razie mogę mówić. Podobno bardzo klei się do zastępcy i to nie tak, że po prostu chodzi za nim i próbuję mu się podlizać, tylko ostatnio przytulił się do niego na oczach Wzburzonego Potoku i Orzechowego Serca i płakał mu w futro. Rudzikowy Śpiew jest podobno gejem, więc wiesz, może próbuje go poderwać dla własnych korzyści, albo coś poważniejszego jest na rzeczy — wyjaśniła. — Kiedyś podobno dostał od zastępcy buzi w czółko.
Uczennica Kruczej Gwiazdy zastygła w bezruchu. Nie słuchała dalszej dyskusji koleżanek, które zaraz to zmieniły temat. Wzrokiem starała się odnaleźć rude futro, a gdy wypatrzyła je, próbowała znaleźć ojca. Zdradziecka Rybka był aż tak żałosny, by zmieniać partnerów co krok? A może zza czasów związku z jej matką robił już to i owo na boku?
Wbiła pazury w podmokły teren brzegu. Wiedziała, że był zdrajcą dla klanu, ale nie spodziewała się, że w sprawach sercowych bywał również podły. Co on chciał w tym momencie uzyskać, dostęp do władzy?
Czuła do niego coraz większy wstręt. Pod każdym względem coraz bardziej zasługiwał na śmierć.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz