— To wszystko? — spytała Krucza Gwiazda, patrząc na nią z politowaniem.
Zając zastrzygła zaskoczona uszami. Spodziewała się pochwał, a nie komentarza, po którym poczuła się niewystarczająca. Przecież robiła stale postępy, czuła to. Mentorka oczekiwała od niej cudów?
— Tak, spodziewałaś się czegoś więcej? — mruknęła, niechętnie patrząc na swoją zdobycz. Przestała budzić u niej samej podziw. Wydawała się mizerna, choć niosąc ją tu w pysku, była gotowa przysiąść, że jest ciężka i z pewnością soczysta.
— Długo cię nie było, więc skąd to zdziwienie? Mogłaś upolować coś jeszcze, tym ledwo jeden wojownik się naje — stwierdziła pogardliwie. — Idź coś dołapać, tylko tym razem uwiń się z tym szybciej — zaleciła, a Zając położyła uszy, zirytowana wymaganiami liderki.
Nic jej nie powiedziała. Czasem miała po prostu dosyć, choć dalej stanowiła jej autorytet. Jej metody nauczania bywały dla vanki niezrozumiałe, ale zdawała sobie sprawę, że w tym wszystkim kryje się jakiś sens. Nie pozwalano jej na radość z małych sukcesów, tylko wręcz była pchana do poszerzania swoich horyzontów i robieniu czegoś ponad to, co przeciętne dla wojowników. Każdy przecież może złapać takiego przerośniętego, rudego gryzonia.
W końcu posłusznie ruszyła w głąb nieznanych terenów. Obce zapachy wręcz ją drażniły, a i nie planowała uciekać zbyt daleko, bo jeśli zgubiłaby się i znalazła z dala od ich tymczasowego miejsca postoju, to równie dobrze mogłaby się pożegnać nie tylko z klanem, ale i z własnym życiem.
Zlokalizowała po krótkiej chwili na swej drodze nornice, wsadzającą do swego pyszczka nasiona. Na mordce białej zawitał szeroki uśmiech. Cóż za ironia losu, że spożywając ostatni posiłek, można stać się daniem głównym dla innego drapieżnika.
Zaraz doskoczyła do gryzonia i zatopiła kły w jej karku. Ze zwierzęcia ulotnił się zduszony pisk, a następnie ruchliwe dotychczas ciało zawisło bezwładnie w jej pysku. Zacisnęła na nim mocniej zęby i wróciła do mentorki, starając się podążać pozostawionymi wcześniej przez samą siebie śladami.
Krucza Gwiazda nie pochwaliła jej. Przelotnie spojrzała na kolejną piszczkę i nakazała uczennicy zabrać to do klanu. Sama, nie czekając na nią, ruszyła we wspomnianym kierunku.
Zajęcza Łapa zmrużyła oczy i cicho prychnęła. Te treningi wcale nie wyglądały tak przyjemnie, jak sobie je wyobrażała.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz