- Znasz naszego tatę?
Wojownik pokręcił głową. Tylko tyle? Jakiś taki mało rozmowny. Posłał siostrze spojrzenie, po czym szepnął jej na ucho.
- Jakiś dziwny...
- Trochę tak. - przyznała mu rację. - Ale za to kolejny potwierdził, że nie mamy taty! Chcesz się dalej rozglądać?
Nie miał zamiaru odpuszczać! Znajdzie swojego prawdziwego ojca nawet i na końcu świata! Musiał udowodnić Mgiełce, że ich matka była świrnięta. Wtedy może zrozumie, że od początku to on miał rację i przeprosi go za te próby ukamieniowania, których dopuściła się w żłobku.
- Nie potwierdził, że nie mamy taty tylko, że nie zna go - Nastroszył się na jej słowa. - Tak. Przepytamy wszystkich. Jak nikt nic nie będzie o nim wiedział to... to wtedy uznam, że był jakimś kotem spoza klanu.
Nie zamierzał dopuszczać do siebie myśli, że naprawdę pochodzili z nieba. To było takie nierealistyczne!
- Niech ci będzie. - ziewnęła znudzona, ponownie świdrując wzrokiem koty wokół nich. Gdzieś na skraju obozu wypatrzyła samotnie oddającego się swoim myślom burego wojownika o ciemnych, a wręcz czarnych pręgach. Skinęła łbem do brata i ruszyła przed siebie radosnym krokiem.
Od razu skierował się szybko za nią, podchodząc do nieznajomego. Ten widząc ich, otworzył zaskoczony pysk.
- A wy co tu robicie?
- Mama nam pozwoliła - powiadomił go. - Jesteś naszym tata? A może go znasz? - zapytał, mając nadzieję, że teraz uda im się czegoś dowiedzieć. Nawet maleńka informacja jak imię czy kolor futra, wystarczyłyby mu, by zakończyć dzisiejsze poszukiwania.
Niestety rodzeństwo dostrzegło jedynie tą samą rozkojarzoną minę i zdziwienie.
- Nie jestem nim, a nawet takiego nie znam. Tulipanowy Płatek nic wam nie mówiła? - w odpowiedzi Mgiełka pokręciła jedynie swoim małym łebkiem, by zaprzeczyć.
Zrobił niezadowoloną minę, gdy to usłyszał. Głupia mama! Mogła przyznać się do tego kto był ich tatą, a nie wciskać im kit o Klanie Gwiazdy, wtedy nie mieliby takich problemów!
- No ja mu mówię, że my nie mamy taty! A tak w ogóle to jak masz na imię? - dopytała zaciekawiona srebrna.
- Jestem Bażancie Futro, a wy maluchy to chyba Mgiełka i Nastroszony, tak?
- Tak! - potwierdził. - A nie wiesz z kim mama się zadawała przed naszym pojawieniem się? - spróbował chwycić się nawet tak ogólnej informacji.
- Tylko z Orzechowym Sercem, ale nie sądzę, by coś ich łączyło poza pracą.
Zapamiętał to imię, od razu rozglądając się za wspomnianym wojownikiem. Sam go o to wypyta! Nadzieja w nim na nowo zakwitła, bo skoro znał ich mamę, musiał być ich tatą lub też mogła powiedzieć mu kogo takiego kochała!
- Słyszałaś, Mgiełko? To na pewno on!
- Bzdury pleciesz. Nawet jeśli to on, ja w to nie uwierzę. - chlapnęła również rozglądając się za nowym obiektem wścibskich pytań Nastroszonego. - A-a jak on wygląda? - zapytała nieco mniej pewnie.
Kocur wskazał ogonem na kremowego, który właśnie wychodził z legowiska wojowników. Dymny od razu tam pobiegł, nie czekając na siostrę. Wojownik widząc kociaki, zdziwił się jak każdy. Aż takie budzili zainteresowanie? Nigdy nie widzieli maluchów szukających ojca?
Przyglądając się jego głowie, otworzył z szokiem pysk, krzywiąc przy tym nosek. On... on nie miał oka! Wyglądał... dość strasznie. Mama z kimś takim się zadawała? To już rozumiał, dlaczego była czasami taka... przerażająca. Coraz bardziej obraz rodzicielki zaczął mu się zakrzywiać. Aż jakoś odechciało mu się pytać o domniemane ojcostwo, kogoś... takiego. Jednak nie mógł się wycofać, bo wyjdzie przed siostrą na cykora.
- Hej... - chrząknął, by nie wydać z siebie głupiego pisku. - Jesteś naszym tatą?
- To wy jesteście kociętami Tulipanowego Płatka? - zapytał, ignorując zupełnie pytanie.
- Tak to my. - przyznała srebrna. - Ja jestem Mgiełka a to Stroszek! - przedstawiła się wskazując łapą na brata. Kocur uśmiechnął się i również przedstawił.
- Wiem, wiem. Ja za to jestem Orzechowe Serce.
- Nie jestem Stroszek, tylko Nastroszony! - poprawił kotke, bo nie chciał, by jakiś obcy tak na niego wołał. Nie pozwoli sobie zmienić imienia na te głupie przezwisko!
- To powiesz coś o naszym tacie? Znasz go? - spróbował ponownie zapytać.
Wojownik westchnął, kręcąc głową.
- Nic nie wiem. W obozie z nikim jej nie widziałem i nic mi nie mówiła. Dla mnie to też było zaskoczenie.
Zalała go fala ulgi, bo bezoki wojownik okazał się tylko jej znajomym. Ale też fakt, że nic nie wiedział kogo mama kochała, był irytujący. Nie było mowy, by miała rację! Gwiazdki nie istniały, nie mogły ich jej dać!
- Mówiłam ci! Jak zwykle miałam rację. - ucieszyła się srebrna.
- Wcale nie! - burknął niezadowolony. Nie mogła mieć racji. Mimo, że przez brak oka, kocur budził w nim mieszane uczucia, podszedł bliżej, wbijając w niego wzrok.
- Mama mówi, że zesłał nas jakiś Klan Gwiazdy i on to nasz tata - Skrzywił się. - A jak jest naprawdę? Musisz wiedzieć jak powstają kocięta!
Wojownik słysząc to, zaczął rozglądać się na boki.
- Jak będziesz starszy to się dowiesz - zbył jego pytanie, powodując że jego sierść nastroszyła się bardziej. Jak to jak będzie starszy?! On to musiał wiedzieć już teraz!
<Siostro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz