„Nie” pokręcił głową. „Smutna Cisza jest potworem”
To była dobra wiedza. Sprawiała, że mógł spełniać się jako medyk i służyć Klanowi. Czy nie o to w tym wszystkim chodziło? Czy nie przysięgał chronić swojego Klanu i czcić Gwiezdnych? Cel musiał uświęcić środki. Smutną Ciszę musiała dopaść sprawiedliwość – to była jedyna rzecz, której był pewny. Ta heretyczka sprowadziła na nich zgubienie, a on był tego pewny.
Więc dlaczego blask gwiazd na jego futrze nagle wydawał się parzyć?
***
Byli przeklęci. Krucza Gwiazda, on, Lamparcia Łapa, cały Klan Nocy. Gwiezdni spuścili na nich truciznę za niewierność. Należało się im. Powinni cierpieć w imieniu świętości.
Nie, to nie było to. Czemu wszyscy mieli płacić za winy złych kotów? Czy nie zrobili wystarczająco dużo, by je odkupić? Czy Klan Gwiazdy nie pokazał swojego miłosierdzia, walcząc z okrutną Mroczną Puszczą podczas zgromadzenia?
Patrzył na to od złej strony. Jasne, Gwiezdni byli miłosierni – miłosierdziem było pozwalanie wszystkim tym spróchniałym, pełnym nienawiści i niewierności, obrażającym swoim istnieniem najświętszy majestat, gnijącym w swojej beznadziejności duszom. Powinni oddać im wszelką cześć. Powinni dla nich cierpieć i w tym cierpieniu umierać.
Niech chwała wielkiego Klanu Gwiazdy zabłyśnie na wieki.
– Dasz mi te zioła czy nie?! – parsknęła Daliowy Pąk, ze zdenerwowaniem drapiąc się po łapach. Muchomorzy Jad podniósł wzrok znad znalezionego gdzieś po drodze korzenia żywokostu i zamrugał, jakby dopiero zdając sobie sprawę, co ma zrobić.
– Jasne. – Kiwnął głową i powrócił do przygotowywania odpowiedniej maści na infekcję wojowniczki. Siedząca obok Lamparcia Łapa w milczeniu obserwowała mentora. Kotka, pomimo upływu wielu księżyców, wciąż nie umiała zbyt wiele. Muchomorek robił wszystko, co mógł, by tylko ułatwić kotce zdobywanie wiedzy, ale nieważne ile się starał, Lampart wciąż nie potrafiła wystarczająco dużo. Czy to była wina tego, że nie nadawał się na mentora? Czy karą za niewiarę miało być pozbawienie Klanu Nocy kompetentnego medyka?
– Zrobiłabym to lepiej – prychnęła Dalia, a niebieski skrzywił się delikatnie. Tak, oczywiście. Wcale nie poświęcił całego swojego życia na naukę tego, jakimi ziołami leczyć jaką chorobę. Odsunął się, pozwalając uczennicy nałożyć maść na skórę wojowniczki. Nie czuł się pewnie z pozostawieniem jej samej z większością przypadków, jednak pozwalał jej na powolną naukę pod jego czujnym okiem. Gdy Turzycowe Kłącze przyszedł do nich z bólem gardła, pomógł jej dobrać odpowiednie zioła, a gdy Bażancie Futro zwymiotował na środku ich legowiska, dokładnie wytłumaczył, co zamierza zrobić, zanim zabrał się za kuracje wojownika. Postępy pojawiały się, lecz powoli – udało jej się samotnie zdiagnozować Liliową Łapę, z czego Muchomorzy Jad był niezwykle dumny.
Jednak była jeszcze jedna rzecz, której chciał nauczyć Lamparcią Łapę. Dobrze pamiętał ból zadany przez pazury Kukułki wbijające się w jego ciało. Trudno było wyrzucić z głowy to przerażające poczucie bezsilności, ten paraliżujący strach. Nie mógł pozwolić, by to samo spotkało młodą, niewinną kotkę.
Klan Nocy zrobił krótką przerwę w wędrówce. Koty zebrały się w grupkach, odpoczywając od długiego marszu. Niebieski miał ochotę prychnąć. Czy nie mieli wystarczająco siły, by wypełnić wolę Klanu Gwiazdy? W ciszy przemykał między członkami Klanu Nocy, czując się zbyt niekomfortowo, by zwracać na siebie uwagę zebranych.
– Zanikające Echo? – mruknął cicho, podchodząc do znajomej wojowniczki. Kotka podniosła na niego zaskoczone spojrzenie, a on niezręcznie przestąpił z łapy na łapę – Ja… mam prośbę – zaczął. Miał nadzieję, że tej rozmowy nie usłyszy nikt oprócz niego i Echo. – Czy mogłabyś nauczyć Lamparcią Łapę choćby podstaw walki?
< Echo? >
Wyleczeni: Lilka (Liliowa Łapa), Bażancie Futro, Turzycowa Łapa (Turzycowe Kłącze), Daliowy Pąk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz