- Wiedziałam, że tak powstają kocięta! - podskoczyła z radości pręgowana kotka.
- W takim razie ty już powinnaś mieć swoje, bo do nich się modlisz! - wytknął to siostrze. - Ja w to nie wierzę. Brednie!
- Ja nie chcę kociąt! Jestem za malutka! - oburzyła się nadymając policzki. - Chcesz to nie wierz, ale ja nigdzie nie widzę tego całego tatusia.
- Ale on mówi, że musisz się modlić. Skąd wiesz, że to na ciebie nie podziała, nawet jak jesteś malutka? Wierzysz przecież w duszki. - miauknął, po czym odbił piłeczkę. - Ja też nie widzę tego Klanu Gwiazdy. Też nie jest naszym tatą, bo go nie ma.
- To nieprawda! Jesteś niedobry! - syknęła i pobiegła w stronę żłobka zostawiając brata z Orzechowym Sercem. No po prostu musiał ten głupi brat mieć swoje zdanie!- M-mgiełko zaczekaj! - pisnął, biegnąc za nią i wpadając do żłobka cały zdyszany.
Na kocięta czekała już Tulipan, wyglądała na dosyć zniecierpliwioną. - Mamo! Mamo! Wiem, że miałam go pilnować, ale on jest bardzo niegrzeczny.
- Co się stało? Nastroszony, wyjaśnisz się? - spojrzała na niego karcącym wzrokiem. Podszedł do nich, kładąc po sobie uszka.
- Przepraszam, Mgiełko. - miauknął do siostry, dopiero później zwracając wzrok na matkę. - Nic złego nie zrobiłem! Tylko wypytywałem wojowników o naszego prawdziwego tatę. Ukrywasz go przed nami, więc postanowiliśmy dowiedzieć się o nim sami.
Mina kocicy wyraźnie zgorzkniała.
- Przecież wam mówiłam. Nie znajdziecie go, bo to Klan Gwiazdy. - wyjaśniła oschle. - Jeszcze jeden taki wybryk, a nie wyjdziecie z tego żłobka.
Kocię skinęło łbem i ostro spojrzało na brata.
- I widzisz w co nas wpakowałeś tym twoim wścibskim noskiem.
***
Wieczorem karmicielka zwołała dwójkę kociąt do swojego boku. Mgiełka tanecznym krokiem szybko znalazła się przy mamie.
- Pora na modlitwę do naszych przodków. - mruknęła.
<brat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz