Chciał jej podziękować. Otwierał już pysk w tym celu, gdy nagle dojrzał rudy kształt. Odskoczył na bok w ostatniej chwili, obserwując jak samotnik rzuca się wygłodniale na Tygrys. Wydał z siebie warkot, po czym z całych sił odepchnął obcego od kotki, sycząc na niego groźnie. Zasłonił ją swoim ciałem, patrząc na objętego obłędem, wychudzonego, lecz dalej barczystego kocura. Tu nie było czasu na myślenie. Wszystko wyrzucił z umysłu, skupiając się tylko na przeciwniku. Widział, że nie podda się łatwo. Był pewnie głodny i wymarzył sobie polędwice z kota.
Starli się w uścisku, gryząc się wzajemnie. Osłabienie po siedzeniu w żłobku, bardzo się na nim odbijało. To nie było to, co dawniej. Jednak mimo wszystko kopał tunele, dzięki czemu jego łapy nabrały znacznych sił, a teraz dawały obcemu silne ciosy, powodując jego wycofanie się.
Dyszał, tak jak i jego przeciwnik, gdy mierzyli się wzrokiem. I wtedy ujrzał jak zerka na Tygrys. Drapieżnik zawsze wybierze słabą ofiarę. Ruda była osłabiona przez głód jak i leżenie w żłobku. Nie miała z obcym szans. Zasyczał na niego, robiąc krok w jego stronę. Pokazał mu, że to on był jego przeciwnikiem, a nie królowa. Nie potrzebowali słów, by się zrozumieć. Morderca rozpozna innego mordercę. A on nie zamierzał pozwolić, by kocur zagryzł rudą zastępczynie.
Zauważył jak kotka po cichu mimowolnie zbliżyła się w ich stronę. Widząc to samotnik nie czekał dłużej, rzucając się na nią. W tym samym momencie i on skoczył, zbijając go z łap. Poturlali się po śniegu, sycząc i gryząc się w szale. Nie zwracał uwagi na ból i to, że krew lała się z nich strumieniami. Usłyszał zduszony okrzyk zastępczyni, lecz zignorował go, bo przecież wroga miał tuż przy sobie.
Srebrna wykorzystała moment, gdy byli bliżej i szarpnęła napastnika za skrawek ucha.
Musiał przyznać, że walka była po części przyjemna. Mógł się wyżyć, a gniew tylko go napędzał. Korzystając z odwrócenia przez Tygrys uwagi samotnika, wgryzł mu się w gardło, rozrywając je na strzępy. Zdumiony obcy zacharczał, plując krwią na wszystkie strony, nim wyzionął ducha.
Dyszał patrząc na martwego z chorą satysfakcją. Oblizał pysk, na którym widniał zadowolony uśmieszek. Spojrzał na Tygrysią Smugę, szybko przejeżdżając po niej wzrokiem.
— Nic ci nie jest? — zapytał, czując jak adrenalina powoli go opuszcza, a ból z zadanych ran, daje o sobie znać.
Widział, że wciąż była w lekkim szoku. Zakołysała się w miejscu, ale utrzymała równowagę i odchrząknęła, zwalczając suchość w gardle.
— Chyba nie... — wykrztusiła. — Jeny, Żar, skąd on się tu wziął? I... O matko, uratowałeś mnie.
— Straciliśmy czujność i nas zaskoczył. — Usiadł ciężko na ziemi, krzywiąc się z bólu. — Przez ten głód wszyscy wariują, nawet samotnicy. — Słysząc jej zdziwienie w głosie, dodał — Tak... uratowałem — Strzepnął uchem. — Nie dałbym mu cię zjeść. To cię dziwi? Sądziłem, że bardziej zaskoczy cię fakt, że zabiłem kogoś. Ponownie.
— Tym razem zrobiłeś to w obronie życia, nie tylko swojego, ale i cudzego. Co innego, gdybyś zrobił to niczym zwykły psychol dla własnej satysfakcji — rzekła, biorąc głęboki wdech. — Taka postawa jest całkiem... Bohaterska.
Położył po sobie ucho, patrząc gdzieś w bok speszony. On bohater? Dobre sobie.
— Gdy broniłem się przed nocniaczką, która wleciała nam do obozu, to jakoś napiętnowali mnie potworem. A tylko walczyłem o przeżycie. Nie patrzą na powody. Nie pytają dlaczego. Lecz widzą, że skrzywdziłeś drugiego kota — Wbił pazury w ziemię. — Kamienna Gwiazda jak się dowie, nie wiem czy ci przyklaśnie. Pewnie wrzuci mnie do więzienia, bym nie stanowił dla nikogo zagrożenia...
— Nie zrobi tego — wykrztusiła, starając się zachować spokój. — Nie ma prawa. Zresztą... — ucięła, patrząc przelotnie na zakrwawione ciało. — Ta ciągła chęć przetrwania zabija od środka i tworzy z nas potwory. Ty swojego potrafisz kontrolować, on najwyraźniej niekoniecznie.
— Racja... Jestem potworem. Pogodziłem się już z tym. Dzięki temu wiem, kiedy się to pojawia... To... uczucie. Ciebie jednak bym nie skrzywdził... Kiedyś... może. Teraz? Teraz pewnie bym się poryczał nad twym grobem. — wystękał. — Wracajmy, bo czuję... czuję się słabo... — to powiedziawszy poczuł jak robi mu się ciemno przed oczami, po czym padł obok trupa nieprzytomny.
<Tygrys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz