Otworzyła szeroko oczęta na głośny skrzek i odgłos turlającego się ciałka. Wyjrzała przestraszona, lecz z ciekawością zza własnego ogona. Srebrne futro Leta zamigotało, sunąc po gładkiej podłodze. Kocurek otrząsnął się i szybko wstał, wpatrując się w siostrę z lekkim zestresowaniem. Sterczał tak przez chwilę, niczym lśniący posąg. Końcowo jego spojrzenie ożywiło się, momentalnie zwracając się za drobną postać Wisterii. Nim zdążyła się obejrzeć, z bracianego pyszczka wypłynęła fala słów. Skupiła się na ich rozszyfrowaniu, wciąż zaspana i niezbyt gotowa do działania. Spacer..? Przechylając główkę na bok spojrzała na resztę śpiącego rodzeństwa. Brak mamusi całkowicie umknął jej przejętemu podejmowaniem tej istotnej decyzji umysłowi. Czy chciała iść na spacer? Na spacer gdzie?
— Z miłą chęcią – pisnęła końcowo, podnosząc się na drżących łapkach – Gdzie, drogi braciszku, chciałbyś się wybrać..?
Kremowy momentalnie znalazła się przy niej, pomagając porządnie wstać i podpierając jej wciąż ciepłe od sennego uścisku barki. Gdy upewnił się, że jest gotowa, wolnym krokiem ruszył do przodu. Jednak cały czas trzymał się dość blisko niebieskookiej, muskając jej grzbiet ogonem. Ona za to zamrugała zaspana, a jej łapki podrygiwały lekko.
— Oprowadzę cię po wszystkich zakamarkach tego królestwa, piękna panienko – zamruczał, ciągle nerwowo oglądając się w stronę ich posłania – Pokażę Ci najwygodniejsze miejsca do odpoczynku i najmiękciejsze poduszki, dobrze?
Pokiwała główką, podążając za Leto. Kocurek z wyższością trzymał się na przodzie, co zdecydowanie jej nie przeszkadzało. Była z tego wręcz zadowolona; gdyby to ona miała prowadzić, czułaby się niekomfortowo. Nawet mimo tego, że przebywała w tym domu tyle samo czasu, co on.
— Spójrz proszę, oto jedna z tych lokacji – przytruchtał do sterty poduszek leżących pod parapetem, który nadal owijał zapach Peoni – Pamiętaj, taka dama jak ty szybko może przeforsować się… Ważny jest odpoczynek. Każda chwila, w której doznasz zmęczenia, jest oznaką, abyś przymknęła swoje piękne oczka i zrege- zregenerowała się – prawił swoje kazanie, nerwowo węsząc w powietrzu.
Przydreptała bliżej, z uwagą testując wygodę posłania. Z zadowolonym pomrukiem oparła główkę o przesiąkniętą maminym zapachem poduszkę. Jednak po chwili kąciki jej mordki opuściły się, a w oczkach pojawiło zastanowienie. Nie widziała dzisiaj mamy… Gdy wstała, nie było jej tam! Czyżby ich zostawiła? Położyła po sobie uszy na tą myśl. Może braciszek coś wiedział? W końcu to on wstał pierwszy… Mama by ich nie opuściła.
— Masz może pojęcie, gdzie podziewa się mama? – zapytała, a jej głos zadrżał delikatnie. Leto spiął się, mrugając nerwowo. Przestąpił z łapy na łapę, a jego spojrzenie pobiegło gdzieś w kąt; myślał gorączkowo.
— Mama musiała zająć się maminymi sprawami – odmiauknął w końcu – Nie uraczyła mnie dziś jeszcze swoim boskim widokiem… Ale na pewno niedługo wróci.
Wątpliwość owinęła jej ciałko. Aby napewno? Może mama została porwana? Taty też dzisiaj nie widziała! Panicznym wzrokiem ogarnęła cały pokój. Nigdzie ich nie widziała….
— Moja droga, nie zamartwiaj się! Zaraz się Peonia odnajdzie; nawet, ci powiem, pognam jej poszukać! – na jego srebrzystym pysku zawitała wręcz rycerska odwaga, a w wystawionej dumnie piersi biło lojalne serduszko.
Pokiwała łaciatą główką, uspokajając się nieznacznie. Nie musiała przejmować się losem mamy, skoro leżał on w łapach Leta!
Kocurek rozejrzał się, próbując poszukać jej jakiegoś towarzystwa. Zza rogu wystawał rudy ogon Narratora, podrygując wesoło. Kociak doskoczył szybko do tatulka, który po szybkiej wymianie słów podszedł do Wisterii. Jej brat za to zniknął w odmętach kuchni, nurkując pomiędzy kończynami dwunogów i biegnąc na poszukiwania Peoni.
— Witaj tato – na jej pysiu zawitał uśmieszek. Czyli wcale nie zniknął!
Bengal polizał ją między uszami, przygładzając napuszone futerko. Za to za jego uszkiem wplątaną w rdzawe futro prezentowała się drobna kępka niezapominajek. Wyczuwając jej wzrok zdjął ozdobę i podarował córeczce z gracją. Jej oczka zaiskrzyły, a ciałko szybko wtuliło między kosmyki jego sierści. Niebieskawa chusta obwiązana wokół jego szyi polaskotała ją w policzek. Zachichotała, spoglądając na ojczulka.
— Jak się miewa moja księżniczka? – zapytał — Czy dany prezent spełnia twe oczekiwania, moje słońce?
Jaskrawa niezapominajka podrygiwała z każdym jej ruchem; kocur zgrabnie poprawił łapą jej miejsce, aby nie spadła. Złączyła z nim zadowolone spojrzenie; posłała mu uśmiech i wplątała głębiej w rude futro, mrucząc cichutko.
***
— Nie idź tam! – pisnęła, a Celestyn odwrócił się ze zdezorientowanym spojrzeniem — Nie zostawiaj mnie samiutkiej, miej litość!
Kremowy zrobił śmieszną minę i podbiegł do siostry. Złapał ją za ogonek i pociągnął, zyskując za to pisk i pacnięcie w głowę. Cofnął się o krok, a ona skuliła się.
— Chodź ze mną, droga moja – uśmiechnął się – Obiecuję, będzie wręcz anielsko?
— Masz w ogóle pojęcie, co to znaczy?
— Nie dokładnie, ale mam!
Prychnęła cichutko, ale podążyła za kocurkiem. Końcówka jego ogona drgała tuż przed jej jaśniutkim noskiem, sprawiając, że psiknęła. I raz, i dwa. Puchata głowa odwróciła się do niej, lecz nim zdążył coś powiedzieć, między rodzeństwo wdarła się srebrzysta postać, rozglądając na wszystkie strony. Leto zatrzymał się tuż przed siostrą, oddychając głęboko. Wyglądający zza niego Celestyn wyglądał na zdziwionego, ale zdecydowanie nie przejętego całą sytuacją.
— Coś się zdarzyło? – zamrugała parę razy, spoglądając w jego szarawe oczy – Czemu tak biegasz?
<Leto?>
npc: Narrator, Celestyn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz