— Ja... Nie jestem pewien. Miło mi, że tak uważasz. - Odparł po chwili milczenia.
Rudy kocur zastrzygł uszami.
— Nie uważam tak, ja to wiem!
Zielonooki spojrzał na swoje łapy i wziął głęboki wdech. Następnie przeniósł swój wzrok z powrotem na wojownika.
— Dzwonku... - Zaczął. - Czy miałeś kiedyś bardzo ciężką sytuację? Coś tak ciężkiego, że nie wiedziałeś, jak postąpić, bo wszystkie opcje wydawały ci się nieodpowiednie, niewystarczające?
Bicolor posłał mu lekko zaciekawione spojrzenie.
— Nie, nie miałem. Chyba, że sytuacja z Kwiecistą Knieją, gdy jedyne co mogłem zrobić, to pobiec po pomoc. Mimo tego, że chciałem cokolwiek zrobić dla niej, nie mogłem i czułem jedynie bezsilność. — Miauknął.
Starał się ukryć westchnienie. Dlaczego zaciekawiony obcym klanem, musiał zbliżyć się do niedostępnej dla niego kotki? Z resztą, szkolił się na medyka, nie mógł wchodzić w tego typu relacje... To potęgowało tylko jego uczucie bezsilności. Nie był w stanie żyć w ten sposób, ale nie potrafił też wyjawić tajemnicy bratu..
— Rozumiem... A co, jeśli jednocześnie oba wyjścia są bliskie twemu sercu, natomiast jeśli wybierzesz jedno, stracisz drugie?
— Cóż, wtedy chyba bym wybrał te, które jest bliższe mi. Nie stałem przed takim wyborem, więc niestety nie mogę ci odpowiedzieć zgodnie z tym, co czuję.
Uczeń zwiesił głowę. Nie powinien pytać o takie rzeczy Dzwonka. Na pewno kocur miał wystarczająco dużo zmartwień jako wojownik, a swoimi głupimi pytaniami tylko dodatkowo go stresował.
— Dziękuję. - Odpowiedział cicho. - A jak radzisz sobie jako wojownik? Podobają ci się nowe obowiązki?
Pręgowany cętkowanie postanowił szybko zmienić temat. Nie było sensu drążyć tego dalej. Mimo wszystko czuł się nieco źle, zostawiając to wszystko tylko dla siebie. Musiał sam sobie z tym poradzić.
— Dotychczas jest bardzo dobrze! - Z rozmyślań wyrwał go głos Dzwonka. - Wiadomo, mam trochę do roboty, ale po za tym jest całkiem przyjemnie.
— Cieszę się! Przy okazji - gratulacje, jestem pewien, że idzie ci świetnie.
— Dziękuje — Kocur skinął delikatnie głową. — A jak u ciebie?
— Wiesz, nic szczególnego. - Odparł Skowronek. Było to nieco niezgodne z prawdą, gdyż w jego głowie kłębiło się mnóstwo sprzecznych myśli, jednak... To nie powinno być zmartwieniem Dzwonka. - Może chciałbyś się gdzieś przejść? Masz chwilę?
— Jasne. Wybierz jakieś ładne miejsce, pójdziemy tam. - Na pysku rudego wojownika pojawił się uśmiech.
— Może Wrzosowiska? - Zasugerował bicolor, machając ogonem.
— W takim razie prowadź!
Czekoladowy odwzajemnił uśmiech, odwracając się i razem z bratem ruszając ku wyjściu z obozu. Słońce wychylało się zza jasnych, puchatych chmur, rzucając złote promienie na ich jasne futra i grzejąc niemiłosiernie. Kocur postawił łapę na nieco uschniętej trawie, zgrabnie przechodząc do truchtu. W pewnej chwili zza jego pleców wybiegł Dzwonkowy Świst, galopując po rozległych łąkach i tym samym wyprzedzając go, zostawiając między nimi dość duży dystans. Skowronkowa Łapa roześmiał się cicho i rzucił się za bratem, przyśpieszając. Już-już zielonooki miał wyprzedzić wojownika, gdy ten jeszcze przyśpieszył, zostawiając czekoladowego nieco w tyle. Uczeń przewrócił oczami, wiedząc, iż brat będzie musiał niedługo zwolnić. Stało się to dość szybko, gdy tylko rudy kocur zauważył jego zniknięcie. Gwałtownie wyhamował, wzbijając w powietrze chmarę kurzu oraz piasku i rozejrzał się, w poszukiwaniu czekota. Skowronek uśmiechnął się i naskoczył na brata, wskakując mu na grzbiet. Ten bez większego wysiłku zrzucił go i obaj przeturlali się po trawie, śmiejąc się. Skowronkowa Łapa otworzył dotychczas przymknięte ślepia, spoglądając na fioletowy kwiatek, rosnący tuż przy jego pyszczku. Jego śliczne płatki delikatnie poruszały się na wietrze, niosąc ze sobą piękną woń.
— Widzisz, jaki piękny kwiat? - Odezwał się kocur, przenosząc wzrok na brata, wstającego z ziemi.
— Śliczny!
— Niedługo pewnie zupełnie uschnie... - No właśnie. Zioła. Ta myśl uderzyła go znienacka, przerywając spokój. Zapas medykamentów gwałtownie się kończył, przez panującą, okrutną pogodę. - Muszę... muszę już iść. - Wymamrotał, wstając z ziemi i rozglądając się. Zamiast marnować w ten sposób czas, powinien pozbierać najpotrzebniejsze zioła.
<Dzwonku?>
[719 słów]
[przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz