Ostatnimi czasy coraz bardziej się denerwował. Nie dlatego, że wymykał się z Wróblem do Betonowego Świata, zwiedzając i poznając mroczne zakamarki miasta, a dlatego, ponieważ jego spotkanie z wybranką serca zbliżało się do niego wielkimi krokami. Jaka będzie? Czy się od razu polubią? Czemu nie miał nic do powiedzenia w tej sprawie? Wydawało mu się, że jako dziedzic powinien przynajmniej znać jej imię, ale ojciec zachowywał to w tak wielkiej tajemnicy, że coraz bardziej martwił się, że coś było z nią nie tak.
A może tylko mu się to wydawało? Przecież nie mogło być źle... Na pewno będzie lepsza od jego sióstr. Po pamiętnej scenie, po której jego drogi z Omnisem się rozeszły, ich relacja uległa ochłodzeniu. Tak jakby wcześniej nie była zbyt dobra, tak teraz... Nie był w stanie nawet o tym myśleć. Najchętniej przeprowadziłby się z domostwa, aby tylko ich na co dzień nie widywać. Niestety... Nie mógł tego zrobić ojcu, a tym bardziej Pani jak i babci. Dla tych dwóch bliskich mu osób trwał w tym piekle, licząc na to, że los się do niego uśmiechnie.
Nie uśmiechnął. Za to przysporzył mu olbrzymiego bólu głowy! Pani oczywiście zabrała go do Obcinacza, który podał mu leki, ale sam fakt, że musiał doznać kolejnej dawki stresu w postaci zastrzyków, nie poprawiał jego już i tak dość złego samopoczucia.
Na dodatek... Słyszał, że coś na salonach się działo, ale oczywiście nie wiedział co. Jak miał w przyszłości reprezentować godnie swój ród, kiedy ojciec nie pozwalał mu zajmować się obowiązkami? Czyżby dalej było mu za niego wstyd? Liczył, że nie. Od tamtego czasu minęło tak dużo księżyców, że powoli zapominał o co tak dokładnie tam poszło. Czyżby dojrzał? Inaczej patrzył na pewne sprawy? Na pewno.
Dlatego też wizja ożenku sprawiała, że tak się denerwował. Niedługo to on będzie wychowywał swoje dzieci. Na razie jednak musiał dowiedzieć się z kim przyjdzie mu spędzić resztę życia.
Po cichu skierował swe kroki do pokoju, w którym urzędował Baron. Myśl o konfrontacji z kocurem bardzo go przerażała. Nie zapomni ile razy dostał od niego w pysk za to, że miał czelność mu się stawiać. Ale teraz będzie inaczej, prawda? Chciał tylko zadać niewinne pytanie.
Wychodziło na to, że dalej nie był dorosły. Bał się, a strach był czymś co definiowało go jako słabeusza.
Wziął głębszy oddech, a następnie przekroczył próg, dostrzegając jak bury wyglądał właśnie przez okno. Trudno mu było określić w jakim był humorze, bo siedział do niego tyłem.
— Ojcze? — zwrócił na siebie jego uwagę.
Oczy kocura wbiły się w te jego, co spowodowało, że od razu stracił resztki odwagi.
— O co chodzi Serafinie? Mam nadzieję, że nie przyszedłeś mnie zadręczać głupotami?
— Oczywiście, że nie! — Szybko pokręcił głową, licząc na to, że ta sprawa naprawdę nie była aż tak błaha. — Chciałem się zapytać... Kiedy jest to spotkanie z moją miłą? — zamarł, czekając na odpowiedź.
Czuł jak powietrze gęstnieje, jak stres wżera się w niego aż do kości. Obawiał się najgorszego - odmowy, pogonienia, więc zdziwił się, kiedy uzyskał odpowiedź.
— Za siedem nocy przybędzie do naszego domostwa. Liczę na to, że zachowasz się godnie jak na swój status przystało i się nią zajmiesz odpowiednio. To do ciebie będzie należeć oprowadzenie jej po domu i wyłożenie zasad. Rozumiesz?
Pokiwał szybko głową. Oczywiście, że rozumiał! Szykował się do tej chwili od wielu księżyców! Z babcią przerobił całą etykietę traktowania dam. Był gotowy oddać jej swe serce na talerzu, obsypać ją wszelkiego rodzaju kosztownościami i zapewnić jej byt, którego pragnęła większość kotek z Konsorcjum. Będzie miała u niego dobrze, będzie się starał, aby go pokochała, tak jak i on będzie się starał, aby odwzajemnić jej uczucie. Na ten moment jednak ciężko mu było określić jak szybko to się stanie, ale im szybciej między nimi zaiskrzy, tym zyska najprawdziwszą miłość, której tak pragnął.
— Nie zawiodę cię ojcze. Nie w tej sprawie — zapewnił go.
Baron wpatrywał się w niego przez chwilę zamyślony, jak gdyby nie dowierzając, że mógłby zrobić coś idealnie i nie popełnić nigdzie żadnego błędu. Następnie skinął łbem, co Serafin uznał za znak, że mógł odejść.
Wyszedł na korytarz dopiero tam biorąc wydech. Udało się. Przeżył. Za siedem nocy pozna swoją ukochaną i kto wie co się stanie? W jego życiu właśnie rozpoczynał się nowy rozdział. Liczył tylko na to, że okaże się zdecydowanie lepszy niż poprzedni.
Wyleczony: Serafin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz