Gdy w końcu przybyli usiedli pod drzewem, by schować się na chwilę w cieniu, kremowy odetchnął z ulgą gdy w końcu uciekł promienia słońca. Wzrok Modliszkowej Łapy monitorował delikatnie tańczące na wietrze źdźbła trawy w poszukiwania czegoś, co może się ukrywać między nimi.
— No dobrze, chyba wystarczy nam tego odpoczynku. Chodź, rozdzielimy się w poszukiwaniu zwierzyny. — powiedział Gradowy Sztorm, przerywając ciszę.
Po czym poniósł się, otrzepał i poszedł w jednym kierunku oczka, na co uczeń poszedł w przeciwnym kierunku w poszukiwaniu przyszłej ofiary.
Gdy miał wrażenie, że wszystkie stworzenia wyparowały, zauważył ciemną, podłużną sylwetkę wygrzewającą się na wystającym kamieniu. Modliszka nie miał żadnym wątpliwości, że był to zaskroniec. Kocur zakradł się od tyłu węża, tak by on go nie zauważył, a gdy był mniej niż długość ogona od gada, wyskoczył i wgryzł się tuż za głową. Chociaż wąż próbował się uwolnić, po sekundzie jego ciało bezsilnie zwisało z pyska kocura. Uczeń rozejrzał się, by znaleźć dobre miejsce, by zakopać węża na czas polowania. Nieopodal dojrzał drzewo, do którego od razu podszedł i wykopał dołek; do środka wrzucił i zakopał gada. Po czym podszedł w stronę oczka wodnego, w nadziei znalezienia jakiejś żaby. Skradał się wokół brzegu, a gdy ujrzał zielonego kregowca, siedzącego na skraju wody zatrzymał się. Obserwował płaza przez moment, po czym zakradł się i wyskoczył, a gdy już myślał, że ma żabę w swoich szponach, ta odskoczyła na bok, co spowodowało, że łapy kocura wylądowały w wodzie. Wycofał się szybko, nawet nie myjąc swoich łap, powrócił do danego mu zadania; polowania. Do następnego płaza zakradł się prawie tak samo, lecz tym razem wolniej, kiedy żaba najmniej się spodziewała, wbił swe kły w jej ciało, momentalnie ją uśmiercając. Jej bok był bardzo miękki w porównaniu do reszty ciała, zauważył uczeń. Odłożył zielone stworzenie pod drzewem, żeby mogła leżeć wraz z wężem.
Modliszkowej Łapie udało złapać się jeszcze jedną żabę przed spotkaniem z szylkretem.
Czarny podszedł i odłożył swoje łowy na moment, by móc się odezwać.
— Czy tylko to upolowałeś? — zapytał, wskazując na żabę zwisającą z pyska Modliszki.
Kremowy pokręcił głową i wskazał głową na drzewo rosnące nieopodal, oba koty pomaszerowały w stronę wielkiej rośliny, a gdy byli już tuż pod, syn liderki zaczął kopać, by ukazać gada i płaza leżące razem, jak gdyby w głębokim śnie. Pręgowany wytargał stworzenia z dołu i spróbował wziąć je wszystkie naraz do pyska tak, żeby nie musieli już tutaj wracać. Grad przytaknął z pełnym pyskiem i machnął ogonem, dając znak do wymarszu.
Gdy w końcu wrócili do obozu i odłożyli zwierzynę na stos, Modliszkowa Łapa usiadł z boku obozu. Chowając się w cieniu, zaczął myć swoje łapki i pysk z uschniętego błota i krwi, zarazem obserwując polane.
Na drugim końcu obozu zauważył jasną, drobną kotkę, która wydawała się zmierzać w jego kierunku. Na początku ją zignorował, myśląc, że nie ma nic z nim wspólnego, lecz po paru jej krokach, gdy wciąż nie zmieniła kierunku, uznał, że jest szansa, iż jednak idzie do niego. Kocur zastanawiał się, co uczennica mogłaby od niego chcieć.
[578 słów]
<Pszczela Łapo?>
[przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz