Zniesmaczona przewróciła się na drugi bok, spoglądając jednym, zaspany okiem na brata.
— Tak – mruknęła – Co znowu?
Łaciaty położył mordkę na jej boku, wbijając w nią wzrok świecących oczu.
— Nudzi mi się – odparł – Nie jestem jeszcze zmęczony.
Jeżyna westchnęła cicho. Od rana bolała ją głowa, przeszkadzając w treningu. Czuła się źle, a Pieczarka była widocznie zaskoczona jej niepowodzeniem w ćwiczeniach tego dnia. Myślała, że mentorka była nią zawiedziona, choć to wcale nie była prawda. Nie chciała, aby biała myślała, że niczego się od niej nie nauczyła. Nie chciała być niewdzięczna!
— Ja chcę spać – odburknęła, strzepując ogonem – Poza tym, co chciałbyś robić? Jest już późno.
— No nie wiem. Rozmawiać z tobą?
Niezgrabnie podniósł się i położył cały na siostrze.
— Mogłam spać u siebie – parsknęła, gdy mimo niechęci jego działania zaczęły ją śmieszyć.
— No nieeee – jęknął Topola – Jak to?
— Noo… Normalnie.
— Nie możesz – prychnął z łobuzackim uśmiechem na pysku – Obraziłbym się.
*kilka dni później*
Szła za mentorką, mrużąc oczy pod jasnymi promieniami słońca. Jej wlokący się po ziemi ogon dorównywał entuzjazmem topiącej się w kałuży mrówce. Wszystko ją irytowało, drzewa szeleściły za głośno, a podmokła trawa kłuła ją zimnem w poduszki łap.
— Nadążasz? – zapytała Pieczarka, oglądając się na uczennicę.
— Tak, tak – skłamała, przebierając szybciej nóżkami – Co dzisiaj robimy?
— Może ty coś zaproponujesz? Jesteś bardzo dobra w większości rzeczy, to zrobimy sobie luźniejszy trening.
Jeżyna westchnęła. Akurat teraz, kiedy się jej nie chciało? Sięgnęła pamięcią do ich poprzednich spotkań, ale tych spokojniejszych. Co one wtedy robiły?
— Ehhh – nie miała pojęcia, co zaproponować – Może… Ja będę ukrywać się na drzewach? Będziesz musiała mnie znaleźć?
Biała zachichotała, podchodząc bliżej.
— No dobra – miauknęła – Odwrócę się, i musisz się schować w okolicy. Powodzenia!
*teraz*
Weszła wolnym krokiem do żłobka, słabym uśmiechem witając Malinkę oraz Kajzerkę. Pod ich pyszczki położyła po pulchnej myszy, a podrośniętym już kociakom królewicza podrzuciła dużą wiewiórkę do podzielenia. Malce od razu rzuciły się do jedzenia, przepychając i wchodząc jedno na drugie. Maślak także chciała się wyrwać z objęć mamy, ale szylkretowa trzymała ją ciasno przy sobie.
Jeżyna westchnęła cicho. Tęskniła za dniami spędzonymi w żłobku. Zawsze było ciepło, miała się do kogo przytulić w każdym momencie, a rówieśników (oraz starszych) do zabaw nie brakowało. Pożegnała się grzecznie i opuściła legowisko. Po chwili usiadła jednak ponownie, bo zakręciło się jej w głowie. Głupia głowa. Czemu nie przestawała boleć? Miała już dosyć.
Jej znużone spojrzenie spoczęło na Czernidłaku. Zwiadowca wziął w pyszczek zwierzynę i skierował się w jej stronę. Zamrugała zaskoczona. Fałszywa obserwacja, jednak kierował się do żłobka.
— Już zaniosłam im jedzenie, Czernidłaku – miauknęła cicho – No chyba, że idziesz w odwiedziny…
<Czernidłaku?>
[435 słów]
[przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz