— Idzie mi bardzo dobrze! A przynajmniej tak mówi Pieczarka… To ona jest moja mentorką, i jest super! Bardzo dobrze się dogadujemy i tak dalej, ma też bardzo miłego brata – miauknęła z ekscytacją – Trenuję na zwiadowcę, nie zjadowcę. Ale nie martw się, zaraz Ci wszystko wytłumaczę!
Rozsiadła się wygodnie, kątem oka spoglądając na małą Maślak. Koteczka wychylała się zza puchatego ciała karmicielki, łypiąc swoimi żółtymi oczyma.
— Dobrze, no to… Ja będę zwiadowcą. Zwiadowcy pilnując bezpieczeństwa na naszych terenach, wychodzą na patrole… Znamy się na gatunkach drzew i ich chorobach, bo to na nich spędzamy większość czasu! Najlepsi z nas skaczą z gałęzi na gałąź jak urodzone wiewiórki – przestąpiła z łapy na łapę, a jej wąsy zadrżały – Są też wojownicy, którzy polują i bronią Owocowego Lasu. Moi dwaj bracia właśnie nimi będą! To oni zapewniają nam jedzenie, wychodząc samotnie czy w grupach na polowania. Ostatnią z takich pozycji są stróże, którzy większość czasu spędzają w obozie, utrzymując porządek i dbając o innych. Wykonują też zadania zlecone przez innych… To oni plotą nasze posłania I czasem zajmują się kociętami, no i… Służą pomocą i wsparciem. Znam takiego jednego stróża, Pumę! Jest bardzo miły, i jest to kolega mojej mamy! W sensie, Sówki.
Wzięła głęboki oddech, zmęczona długim monologiem. Jej oczy błyskały zaangażowaniem, spoglądając ciepło na Kajzerkę. Szylkretka zafascynowana pokiwała głową, a jej córka wyjrzała zza jej barku.
— Ja chcę być wojowniczką! – pisnęła, pokazując drobne ząbki – Będę najlepsza z nich wszystkich!
***
Przeciągnęła się na posłaniu, ziewając i mrugając leniwie. Od razu w jej oczy uderzyły pierwsze promienie słońca, przypominając o patrolu, który miała odbyć wraz z Migotką i jej uczniem. Przystosowanie do nowych obowiązków przychodziło jej z trudem; nadal co ranka miała ochotę szukać Pieczarki z pytaniami, co będą dzisiaj robić. Stała się strasznie przywiązana do białej kotki, co nie było samo w sobie nawet takie złe. Problem leżał jednak w tym, że cały czas po głowie chodziły jej zwątpienia - czy Pieczarka była by z tego zadowolona, czy Pieczarka uznałaby, że zrobiła to dobrze… I tak w kółko. Czuła się wręcz uzależniona od jej rad. Ciągłe spacery i wspólne patrole wcale w tym nie pomagały; sprawiały tylko, że jeszcze bardziej chciała otaczać się błogą sielanką jej towarzystwa. Ciągle liczyła na radosne wyjścia z byłą mentorką, pełne wymyślnych zabaw… Nie wiedziała, dlaczego. W jej puchatym ciałku nadal żyła dusza dziecka, która wcale nie chciała oddawać się w całości zwiadowczym obowiązkom, a Pieczarka dawała jej właśnie od nich ucieczkę.
Zrezygnowana podniosła się z posłania i manewrując między innymi kotami zdrapała się z góry na ziemię. Podeszła do wyjścia z obozu, siadając i wyczekując przybycia reszty zaplanowanego patrolu. Polizała łapkę i ułożyła futro na policzkach, przyglądając się dopiero co wschodzącemu słońcu. Jej spojrzenie przykuła jednak para kotów stojącą niedaleko; rozpoznała je jako Kajzerkę i Kaczkę! Uczennica z uśmiechem trajkotała coś do jej mamy, natomiast bura stała z kamiennym wyrazem pyska, przytakując tylko raz po raz. Najpewniej słuchała jej jednym uchem, drugim wszyściutko wypuszczając. Wiedziała, że mamusia była słynna z apatycznego, czasem wręcz aroganckiego zachowania. Nie wiedziała za to, dlaczego tak właśnie się zachowywała. W końcu w towarzystwie Sówki czy jej dzieci uśmiech promieniał na jej burej mordce, i nie mogła przestać plotkować z “mężem” czy córką. Za to w każdej innej sytuacji ten uśmiech spadał, ustępując miejsce grymasowi czy zwykłemu brakowi zainteresowania. Uznała, że podejdzie się przywitać; w końcu już od calusieńkiego dnia z mamą nie rozmawiała! Wstała i przytruchtała do dwójki, uśmiechając się pogodnie.
— Cześć mamo! – otarła się o prążkowane futro wojowniczki, która od razu zamruczała z odpowiedzią – Cześć Kajzerko! Wybieracie się na trening?
<Kajzerko?>
npc: Pieczarka, Kaczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz