— Niech Ci będzie – bąknęła w końcu, pusząc futro na ogonie – Ale mój trening na zwiadowcę wcale nie skupia się na walce. Bardziej chodzi o… Zwinność. I pilnowanie bezpieczeństwa.
— Same nudy – mruknęła Figa, odwracając się.
— Są też uczniowie trenujący na wojowników! Tak jak mój brat… Oni chyba bardziej skupiają się na walce.
— Chyba?
Bura zarumieniła się z zakłopotaniem. Spojrzała na koteczkę, która wyczekując odpowiedzi tupała łapką o ziemię.
— Nie byłam na takim treningu, więc nie wiem – odparła w końcu – Musiałabyś się zapytać Topoli albo Listka. To oni zawsze wracają poobijani.
*teraz*
— Gdzie on jest? – mruknęła zniecierpliwiona, a siedząca obok niej Pieczarka wzruszyła barkami.
— Nie mam pojęcia. Żagnica zawsze przetrzymuje go niepotrzebnie długo na treningach. Przynajmniej według mnie.
Jeżyna pokiwała głową. Rankiem umówiła się na przyjemny spacer, gdy ona skończy patrol, a on wróci z treningu.
— Też tak myślę… Mam wrażenie, że Topola się go boi – westchnęła, spoglądając na była mentorkę. Mimo zakończenia treningu nadal spędzały ze sobą mnóstwo czasu, pogłębiając swoją znajomość o powoli wkraczając na drogę przyjaciółek. Może jeszcze im trochę do tego tytułu brakowało, ale jednak. Bura cieszyła się, że może znaleźć w Pieczarce oparcie, sama oferując to samo. Nadal wychodziły razem na spacery czy patrole, dzieliły posiłki czy języki. Biała udzielała młodszej porad miłosnych czy rozmawiała o drobnych, ale ważnych aspektach dorosłego życia. Jeżyna była jej wdzięczna za tą znajomość, jako, iż pomimo bycia przyjazną, nie miała wielu kontaktów z rówieśnikami. Odwdzięczała się zwiadowczyni w formie różnych opowieści czy prostych prezentów, typu jej ulubione kwiaty czy świeżo upolowaną piszczka.
— Może chcesz iść się przejść? Poszukałybyśmy go po drodze.
Pokiwała głową z uśmiechem, podnosząc się z ziemi i jako pierwsza kierując się w stronę wyjścia. W drodze oczywiście plotkowały, jak to na znajome przystało. Jednak ich nowinki zwykle miały przyjazny charakter, gdyż obie nie chciały nastawiać innych kotów wrogo wobec siebie. Rozmawiały glównie o nowych postępach uczniów, aktualnej sytuacji w ich społeczności czy sytuacjach z przeszłych zgromadzeń klanów, co przyprawiało je obie o napady śmiechu. Ich wyjścia były także okazjami do podszlifowania umiejętności i wtrącenia drobnych uwag; oczywiście wszystko uprzejmie i z umiarem. Jeżyna pokazywała jej też różnorakie gatunki kwiatów, o które czasem wypytuje Świergot. Dzieliła się wcześniej zebranymi skarbami i pokazywała coraz to nowsze znaleziska, począwszy od liści, przez zabarwione sokiem z jagód szyszki, po gładkie kamienie w szaro-białe wzorki, wyłowione z rzeki.
— Może poszli bliżej upadłej gwiazdy? – zaproponowała, zmieniając kierunek – Ostatnio ktoś o treningach tam wspominał… Ale nie pamiętam, czy to on.
Pieczarka skinęła głową i podążyła za nią, mówiąc coś o swoim bracie… Czernidłaku, tak. Jednak jej słowa nie dotarły do jej uszu, gdyż natknęła się na dwójkę znajomych kotów - Figę i Czereśnię. Przełknęła głośno ślinę, posyłając dwójce nieśmiały uśmiech.
— Cześć Figo, Cześć Czereśnio! – miauknęła nieśmiało, a jej wąsy zadrżały.
Czekoladowy kocur skinął głową, odwracając się z powrotem do uczennicy. Jeżyna westchnęła bezgłośnie, wstrzymując oddech. Czemu musiała trafić akurat na niego? To chyba zły los. Starała się unikać kontaktu z kocurem za wszelką cenę. Miała wrażenie, że z każdą rozmową zachowuje się coraz głupiej. Nie chciała, aby myślał o niej jeszcze gorzej. Nie zwracał się jakoś specjalnie niemiło w stosunku do niej, wręcz przeciwnie ‐ od czasu jej mianowania zauważyła w jego oczach strzępki… Szacunku? Nie wiedziała jak to nazwać. Wbrew własnej woli, zaczęła sobie robić nadzieję. Że może Czereśnia jednak ją lubi, że może coś z tego wyjdzie… Nie chciała tak myśleć. Ale to przychodziło samo! Nie miała nad tym kontroli.
— Jeżyno, miałyśmy się bić! – z zamyślenia wyrwał ją okrzyk Figi.
Odzyskała oddech i spojrzała na srebrną uczennicę. Bić się? Z niechęcią spojrzała na Czereśnię, który tylko wzruszył barkami.
— Jak chcecie, to nie mam nic przeciwko. I tak mieliśmy ćwiczyć walkę.
Położyła po sobie uszy. Wcale nie pomagał!
— Niech będzie – mruknęła w końcu – Skoro już Ci obiecałam…
Ruchem ogona przywołała do siebie uczennicę i stanęła w miejscu, spoglądając w jej wypełnione arogancką i determinacją ślipia. Westchnęła, rzucając Czereśnię spojrzenie, aby dał im znak. Obniżyła się odrobinę i spięła mięśnie.
— Raz, dwa… Teraz!
Bura cofnęła się o krok, gdy Figa zawzięcie ruszyła do przodu. Wyminęła ją, gdy ta postanowiła rzucić się w jej kierunku. Zatoczyła koło wokół uczennicy, chcąc naskoczyć na nią od tyłu i zakończyć walkę jak najszybciej. Łapą że schowanymi pazurami uderzyła ją w plecy, z łatwością przewracając na ziemię. Miała dość dużą przewagę siłową, zważając na to, że młodsza dopiero co rozpoczęła trening. Figa obróciła się brzuchem do góry, posyłając jej wściekłe spojrzenie. Kopnęła zwiadowczynię prosto w brzuch, co sprawiło, że ta przeturlała się kawałek dalej. Z sykiem podniosła się do góry, naskakując z góry na uczennicę. Próbowała przytrzymać jej łapy u ziemi, aby można było uznać to za wygraną. Jednak zanim zdążyła obezwładnić którąkolwiek z jej kończyn, po jej barku przejechała srebrna łapa, zostawiając ostry ślad pazurów. Skóra ją zapiekła. Z niedowierzaniem spojrzała na uczennicę, zastygając.
— Walczymy bez pazurów – wysyczała, cofając się o krok i schodząc znad ciałka uczennicy.
<Figo?>
npc: Pieczarka, Czereśnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz