- Tak? - Mruknęłam.
- Pójdziesz ze mną na takie romantyczne polowanie? - Zapytał. Nie ma to jak zacząć dzień od dynamicznego pytania. Pokiwałam głową, a ten pociągnął mnie za futro. Nawet nie zdążyłam go ułożyć, a ten już mnie ciągnie! Nie rozumiałam, czemu tak wcześnie, nawet słońce nie wstało. Cud, że nikogo nie obudził.
- Gdzie mnie tak ciągniesz.. - Mruknęłam zaspana.
- Zobaczysz! - Krzyknął. - No już! To nie daleko, dasz radę!
Ja tylko przybierałam małymi kroczkami aż coś mnie porządnie rozbudzi. A taki miałam sen..
Sen
"Czy to nie Wydra? Gigantyczna wydra biegała za mną jak opętana. Nie to, że narzekam, ale jak można mieć takiego pecha do zwierząt?! Na klan gwiazdy co jeszcze, gigantyczna mysz?!"Dobrze, że to był tylko sen. Kiedy Dryfująca Bulwa przystanął, okazało się, że jesteśmy na opuszczonym cmentarzysku.
- Przygotowałem coś specjalnie dla ciebie! - Mruknął. Kiedy skierowałam wzrok zobaczyłam kaczkę. Jaka uczta! Kocham je.
***
- Dzięki, było przepyszne! - Podziękowałam, po zjedzeniu ptaka.
- Chodź, mam coś jeszcze dla ciebie! - Powiedział kocur. Opuściliśmy cmentarzysko, a Dryfująca Bulwa poprowadził mnie do... Starej Łódki? Prawie nigdy do niej nie chodziłam i nie wiem, co jest w niej takiego ciekawego. Podczas obwąchiwania starej, próchniejącej już łupiny dwunożnych, do mojego nosa dotarła słaba, jednak dziwnie znajoma woń. Nachyliłam się z zaciekawieniem, by sprawdzić, czy moje domysły okażą się prawdą i... Poczułam nagłe uszczypnięcie w czubek różowego noska, któremu zawtórowało wściekłe piśnięcie!
Po odskoczeniu do tyłu, jasnym było, że w drewnianej łupinie zalęgł się szczur wędrowny, który nie był do końca zadowolony z mojej niezapowiedzianej wizyty.
- Fu! Nie mówiłeś, że tą niespodzianką okaże się szczur! - Mruknęłam.
- Wybacz! Nie wiedziałem, że tu będzie! - Powiedział.
- Lepiej wracajmy, bo pomyśli, że jesteśmy wrogami - Powiedziałam. Zetknęłam się z kocurem nosami i razem wróciliśmy do obozu.
- Chodź, mam coś jeszcze dla ciebie! - Powiedział kocur. Opuściliśmy cmentarzysko, a Dryfująca Bulwa poprowadził mnie do... Starej Łódki? Prawie nigdy do niej nie chodziłam i nie wiem, co jest w niej takiego ciekawego. Podczas obwąchiwania starej, próchniejącej już łupiny dwunożnych, do mojego nosa dotarła słaba, jednak dziwnie znajoma woń. Nachyliłam się z zaciekawieniem, by sprawdzić, czy moje domysły okażą się prawdą i... Poczułam nagłe uszczypnięcie w czubek różowego noska, któremu zawtórowało wściekłe piśnięcie!
Po odskoczeniu do tyłu, jasnym było, że w drewnianej łupinie zalęgł się szczur wędrowny, który nie był do końca zadowolony z mojej niezapowiedzianej wizyty.
- Fu! Nie mówiłeś, że tą niespodzianką okaże się szczur! - Mruknęłam.
- Wybacz! Nie wiedziałem, że tu będzie! - Powiedział.
- Lepiej wracajmy, bo pomyśli, że jesteśmy wrogami - Powiedziałam. Zetknęłam się z kocurem nosami i razem wróciliśmy do obozu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz