Nie pozwoli, by te bujdy zakorzeniły się w jej głowie! Kotka pochodziła z zewnętrznego świata, gdzie Klan Gwiazdy nie istniał, a gwiazdy były gwiazdami, a nie duszami zmarłych kotów. Prędzej czy później skonfrontowałaby się z tymi bajkami, za jakiś czas trując mu nad głową, że oni istnieją! Dlatego starał się jasno i wyraźnie wyperswadować jej wiarę w te głupoty! Gorzej tylko jak jego mama lub co gorsza siostra dowiedzą się, że zakazywał wielbienia duszków. Trzeba było powiadomić Paskudę, by trzymała język w buzi.
- No! Ani waż mi się w nie wierzyć, jasne?! I jak ktoś zapyta, to nie mów, że ci tak kazałem. Bądź mądrzejsza od reszty tych dziwolągów! - powiedział, mając nadzieję, że to wystarczy.
Właśnie przyczynił się do zawężenia głupoty w klanie! Czuł się z tego powodu bardzo dumny!
- D-dobrze, t-to n-nie będę w-wierzyć... A-a b-będzie źle j-jak g-gwiazdki m-mi b-będą k-kazać s-się d-do nich m-modlić i-i b-będę m-musiała b-bo m-mnie zjedzą?
Co. Spojrzał na nią tak, jakby poskradała zmysły. Czy ona nie słyszała co do niej mówił?! Jak coś mogło ją zjeść, skoro to nie było nawet realne! Czuł się tak, jakby rozmawiał z najgorszym mysim móżdżkiem w dziejach klanu! Te pieszczochy były naprawdę mało inteligentne.
- Nie! One nie istnieją, więc nic ci nie będą kazać! To tylko wymysł! - fuknął na nią, strosząc sierść. - Gdyby istniały, to by się pokazały. A ja już tu długo żyje i nic nie widziałem!
- Oh... T-to d-dobrze... A-ale o-one są n-na n-niebie p-przecież...
No i dalej w to brnęła, podnosząc mu ciśnienie! Co za tępak! Trzeba było jej to przeliterować, by zrozumiała, że nie ma Klanu Gwiazdy?!
- Na niebie to tylko światełka! Nic nie rozumiesz! - Tupnął łapką. - Ale to dobrze! Nie znasz naszych wierzeń, więc nie jesteś głupia. Nie daj zrobić sobie prania mózgu!
Skuliła się lekko, co mu się spodobało. Poddała się i nie zamierzała już truć mu ogona. Wygrał!
- D-dobrze, t-to b-będę się ciebie s-słuchać... A-a m-mogę i-iść j-już s-spać?- zapytała cicho.
Zastanowił się nad tą prośbą. Mógł ją dalej pomęczyć, ale po tej rozmowie o duszkach, nie miał już sił. Da jej tą możliwość. Sam powoli czuł się tym wszystkim znużony.
- Dobra... Możesz. Znaj moją łaskę. Ale na kolejnym postoju wrócę do ciebie - przestrzegł ją, odchodząc do mamy, a w tym czasie Paskuda z pośpiechem uciekła do swojego kąta, chowając się przed innymi kotami tak, by jej nie znaleźli.
***
Ruszył szybkim tempem w stronę Paskudy. Był zły na mamę, po tym jak dała się tak podle zmanipulować Zajęczej Łapie! Teraz go obserwowała, oczekując od niego perfekcji! Wszystko co robił było złe. Czepiała się szczegółów i zatruwała mu życie swoimi jękami niezadowolenia. Mógł jednak umknąć na chwilę przed jej okiem, właśnie do byłej pieszczoszki, która zawsze poprawiała mu humor. A ostatnio miał go bardzo parszywy, więc uznał, że to czas na chwilę relaksu i rozrywki.
- Ej, Paskudo. Spójrz na mnie i powiedz, że wcale nie jestem głupim tchórzem! No...? - Wbił w kotkę oczekujące spojrzenie.
Potrzebował potwierdzenia, że mama się myliła! Zresztą... jego siostra też nazywała go tchórzem, gdy wystraszył się potwora z wielkiej trawy... To było tak irytujące! Dostawał za to po łbie!
Zaskoczona odsunęła się do tyłu z cichym piskiem. Popatrzyła się na ziemię.
- N-nie... N-nie j-jesteś t-tchórzem...
- No! - Uśmiechnął się do niej z satysfakcją. - Ja to wiem. Ale moja głupia matka... Ugh... jest okropna i nieznośna. Myśli, że boję się głupich motylków! A ja się ich nie boję! Głupia, gorsza od ciebie paskudna pleśń, tak jej nagadała. - wyżalił się, machając ze zirytowaniem ogonem.
Od razu poczuł się lepiej, gdy to z siebie wyrzucił. Tego potrzebował. Kogoś, kto go wysłucha i zabawi, gdy miał gorszy nastrój. Na ten moment, Paskuda była do tego idealna.
<Paskudo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz