Nie bardzo chciała wychodzić dzisiaj z legowiska, dlatego też uprosiła swojego mentora, by tym razem Brzoskwinka towarzyszyła mu w wyprawie. Lekki deszczyk padał, mocząc futra wojowników i uczniów, którzy przebywali na dworze. Właściwie, to nie można było tego nazwać deszczem, bardziej pasowało stwierdzenie, że raz po raz z nieba spada jakaś kropla wody. Na niebie pojawiła się nawet tęcza, co jakiś czas zakrywana przez płynące chmury. Owieczka uśmiechnęła się pod nosem na ten widok. Wróciła jednak do sortowania ziół. Suszona mięta zwisała z jednej z gałązek jeżyny. Nieopodal na zrobionym z wyschniętego błota podniesieniu ułożone było kilka trujących roślin. Znajdowały się jednak one na samym tyle legowiska, nawet za posłaniami, dlatego też nikt nie mógł niespostrzeżenie ich zabrać.
— Przyniosłem pióra jak prosiłaś — strzepnęła uchem, gdy w wejściu pojawiła się niebieska dymna mordka. Skinęła uczniowi głową, ruchem łapy zapraszając go do środka,— Dziękuję, możesz położyć tam, o, obok posłania Wschodu — miauknęła spokojnie, wracając do oddzielania listków stokrotki od wrotyczu. Nuciła pod nosem niedawno zasłyszany trel ptaków, jednakże... wychodziło jej to naprawdę słabo, nie mówiąc nawet, że okropnie.
— To... coś jeszcze mam zrobić?
— Hm?
— N-no... czy mam ci w czymś jeszcze pomóc?
Owieczka pokręciła przecząco głową, pióra to wszystko, czego potrzebowała, młody uczeń nie miał jak jej się jeszcze przydać. Może gdyby wytłumaczyła mu niektóre zioła, to by jej pomógł w segregacji? W głowie zganiła się za ten pomysł. To było jej zadanie, nie Orzełka.
Obserwowała, jak futerko na grzbiecie kocura jeży się z lekka, gdy na zewnątrz rozległo się wołanie Jabłka. Uczennica Wschodu zamrugała błękitnymi ślepkami. Czyli o to chodziło? Owszem, wiedziała, że Jabłko to mentor dosyć wymagający, oczekujący od swojego wychowanka perfekcji, jednak nie sądziła, że aż tak zniechęci syna Szyszki. Obstawiała, że kocur ponownie chciał wyciągnąć swojego terminatora na naukę wspinaczki.
— Wiesz, że kiedyś będziesz musiał wejść na drzewo? — dymny odpowiedział jej jedynie niezadowolonym wyrazem pyszczka. Zaraz jednak westchnął cicho, poruszając niespokojnie ogonem — Jak przyjdzie, powiedz mu, że Wschód prosił cię o pomoc w segregacji ziół — miauknęła krótko, wracając do pracy — Tam leży skrzyp i jałowiec. Oddziel je od siebie, a później powiem ci, co dalej.
< Orzełku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz