Strzepnął uchem, drepcząc po wydeptanej ścieżce między drzewami. Pierwsze wiosenne listki zaczynały się pojawiać, wystarczyło tylko poczekać, aż drzewa ponownie się zazielenią. Leszczynek przysiadł w miejscu, tuż obok gruszy, wciągając do płuc świeże powietrze. Zastanawiał się... ile czasu tu spędził? Jak długo klan wilka już nie istnieje? Przełknął ślinę, czując, jak drży. Nie bardzo miał ochotę wspominać takie rzeczy, jednakże jego mózg najwidoczniej miewał czasem inne plany.
Szum drzew i śpiew ptaków skutecznie koiły zdenerwowanie. Wojownik przymknął ślepia, mrucząc cicho. Ile by dał, żeby tak zawsze wyglądało jego życie. Ułożył się wygodnie pod gruszą, opierając głowę o pień. Co jakiś czas poruszał uchem, gdy słyszał śmiech albo rozmowę jakiegoś kota z owocowego lasu. Było to nieuniknione, skoro był ledwie kilka kroków od obozu.
— Hej! — nie zareagował, gdy rozległo się za nim wołanie, obstawiał, że nie było to skierowane bezpośrednio do niego, najwidoczniej mylił się jednak — No mówię do ciebie! — zdusił w zarodku niezadowolone prychnięcie, otwierając ślepia.
— Tak? — zamruczał nisko, odwracając głowę. Przed nim stała Konopia, marszcząca nos — Coś się stało? — dodał zaraz niespokojnie. Konopia pokiwała głową.
— Dlaczego żeś nie powiedział, że jesteś wnukiem Leśnego Strumienia? — miauknęła z wyczuwalną pretensją w głosie.
— Uh... Boooo... nie sądziłem, że to takie istotne? — przechylił głowę, poruszając wąsami. Konopia strzepnęła ogonem.
— Historia miłosna Leśnej i Pszczelej jest moją ulubioną! No! Opowiadaj mi o Leśnej. Jaka była?
Kocur podniósł się do siadu, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć.
Nie znał swojej babci, ba! Ojciec zawsze furczał jak o nią pytał, mama również wspominała, że to taki temat tabu ich rodziny, więc lepiej żeby go nie ruszał. Od pojedynczych kotów słyszał jedynie, że Leśna zabiła własnego dziadka na oczach całego klanu, dlatego Borsucza Gwiazda ją wygnał. No i też, że nie była najlepszą matką.
— No? Na co czekasz?
Rudzielec strzepnął ogonem, wpatrując się w rozemocjonowaną kotkę. No i co on miał powiedzieć? Aż taki stary nie był, żeby poznać osobiście swoją babuszkę.
— No cóż... Wiesz, sprawa jest tego typu, że nie poznałem jej. Została wygnana z klanu jak mój ojciec miał jakieś... dziewięć księżyców? Wybacz Konopio, ale nawet w planach mnie nie było a gdzie tu na świecie, aż tak stary nie jestem — zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową — Wiem też, że najlepszą matką nie była. Miała jeszcze córkę, która zmarła jeszcze będąc kociakiem, bo spadła z drzewa. Ponoć miała jeszcze romans z jakąś kotką przed związkiem z klifiakiem — miauknął spokojnie — Wybacz więc, jeśli chciałaś dowiedzieć się czegoś więcej o tej ich miłosnej historyjce. Mógłbym opowiedzieć ci swoje, ale są... niezbyt ciekawie. Żadna się szczęśliwie nie skończyła — mimo wszystko, parsknął śmiechem. Czasem się zastanawiał czy to jakoś w gwiazdach zapisane, że ma tak przesrane w kwestii związków.
— Hej! — nie zareagował, gdy rozległo się za nim wołanie, obstawiał, że nie było to skierowane bezpośrednio do niego, najwidoczniej mylił się jednak — No mówię do ciebie! — zdusił w zarodku niezadowolone prychnięcie, otwierając ślepia.
— Tak? — zamruczał nisko, odwracając głowę. Przed nim stała Konopia, marszcząca nos — Coś się stało? — dodał zaraz niespokojnie. Konopia pokiwała głową.
— Dlaczego żeś nie powiedział, że jesteś wnukiem Leśnego Strumienia? — miauknęła z wyczuwalną pretensją w głosie.
— Uh... Boooo... nie sądziłem, że to takie istotne? — przechylił głowę, poruszając wąsami. Konopia strzepnęła ogonem.
— Historia miłosna Leśnej i Pszczelej jest moją ulubioną! No! Opowiadaj mi o Leśnej. Jaka była?
Kocur podniósł się do siadu, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć.
Nie znał swojej babci, ba! Ojciec zawsze furczał jak o nią pytał, mama również wspominała, że to taki temat tabu ich rodziny, więc lepiej żeby go nie ruszał. Od pojedynczych kotów słyszał jedynie, że Leśna zabiła własnego dziadka na oczach całego klanu, dlatego Borsucza Gwiazda ją wygnał. No i też, że nie była najlepszą matką.
— No? Na co czekasz?
Rudzielec strzepnął ogonem, wpatrując się w rozemocjonowaną kotkę. No i co on miał powiedzieć? Aż taki stary nie był, żeby poznać osobiście swoją babuszkę.
— No cóż... Wiesz, sprawa jest tego typu, że nie poznałem jej. Została wygnana z klanu jak mój ojciec miał jakieś... dziewięć księżyców? Wybacz Konopio, ale nawet w planach mnie nie było a gdzie tu na świecie, aż tak stary nie jestem — zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową — Wiem też, że najlepszą matką nie była. Miała jeszcze córkę, która zmarła jeszcze będąc kociakiem, bo spadła z drzewa. Ponoć miała jeszcze romans z jakąś kotką przed związkiem z klifiakiem — miauknął spokojnie — Wybacz więc, jeśli chciałaś dowiedzieć się czegoś więcej o tej ich miłosnej historyjce. Mógłbym opowiedzieć ci swoje, ale są... niezbyt ciekawie. Żadna się szczęśliwie nie skończyła — mimo wszystko, parsknął śmiechem. Czasem się zastanawiał czy to jakoś w gwiazdach zapisane, że ma tak przesrane w kwestii związków.
< Konopia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz