- Niedługo twoje mianowanie. - rzekł chłodnym głosem pełnym żalu. - Nie będzie już ze mną wspólnych treningów... Dorosłaś, będzie z ciebie naprawdę dobra wojowniczka.
Kotka zarumieniła się jeszcze bardziej na te słowa. Otarła lapą oko, czując, jak pchają mu się łzy do czekoladowych ślepi. Był tak bardzo z niej dumny.
Miałem nie płakać, nie będę płakać. - powtarzał sobie w myślach. - Nach, nie będę, nie rozkleję się. Nie jestem wrażliwy, nie jestem!
- T-ty... Płaczesz? - miauknęła zaniepokojona Skrząca Łapa. - Przeze mnie?
- Przez ciebie, skąd? Wpadło mi tylko chyba coś do oka.
- Może chodźmy do medyka?
- Nie, nie. Nic mi już nie jest. - odpowiedział, uspokajając młodszą. - Może skorzystajmy z tego, że jesteś jeszcze uczennicą? - dodał i rzucił, białą kuleczką śniegu w kotkę uśmiechając się od ucha do ucha.
I tak obydwa koty bawiły się do czasu kiedy lapy im okropnie zmarzły, a z ich brzuchów wydobywało się burczenie, co oznaczało, że to najlepszy czas, by wyruszyć razem na polowanie. Tak właśnie zrobili.
***
Następny poranny patrol z żółtooką, z którego niezwykle się ciszył. Dni szybko mijały, niektóre wydawały się nawet dość podobne do siebie, aż w końcu Skrząca Łapa, znaczy, teraz Skrząca Nadzieja została wojowniczką. Kolczastą Skórę dalej rozpierała duma i nie raz żałował, że to koniec wspólnej nauki. Aktualnie nie miał żadnej uczennicy, więc dostawał inne obowiązki.Starał się każdą wolną chwilę i te zajęte spędzać razem ze swoją dawną uczennicą. Przynosiło to mu niezwykłą radość, było mu ciepło na sercu, gdy tylko myślał o choćby wspólnym polowaniu czy porannym spacerze dla rozprostowania łap. Miał wrażenie, że nie tylko mu to polepszało humor, byli przyjaciółmi. Czasami nawet czuł małą zazdrość, jak ktoś inny spędzał z liliową czas. To było, prawdę mówiąc, dziwne...
Martwiło go jednak, pomimo wszystkiego wydawało mu się jednak, że jest smutna, może to on miał jakieś dziwne shizy, ale wyraźniej widział, że coś musiało być nie tak. Jak tylko się pytał, czy wszystko gra, ta od razu zmieniała temat, trochę go to irytowało. Martwił się o nią po prostu, skoro ona ma problem to on też. Tak działa przyjaźń, co nie? A on nie znał kłopotu, którego posiada, więc jak miał go rozwiązać? Ciągle myślał, co to może być, nie mniej jednak dochodził ciągle do tego samego, czyli do niczego.
Odrzucił głowę w bok i wszystkie te nieprzyjemne myśli. Zaczerpnął dawkę świeżego powietrza. Wiosna. Jego ulubiona pora roku, mogli się wtedy cieszyć powodzeniem w polowaniach, a do ich nosa dostawał się jeden z najpiękniejszych zapachów tutejszych młodych kwiatów. Rozejrzał się po terenie, patrząc czy jacyś nieproszeni goście nie przekroczyli świętej granicy. Jego uwagę skupiły nieporównanie piękne prawie do niczego krzaki dzikich róż. Zerwał jedną z myślą o tym, że takową mogłaby nosić z niezwykłym wdziękiem Skrząca Nadzieja. No, bo co mogłoby być cudowniejsze i słodsze niż córka Leśnego Świtu z różą w swoim liliowym futerku?
Szybkim susem pojawił się koło przyjaciółki i wpiął jej ten przepiękny dar natury, za ucho uśmiechając się z przy tym.
- Jesteś cudowna. - oznajmił, po kilku szybkich uderzeniach serca rumieniąc się.
<Skierko? ❤>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz