Dzień zapowiadał się ślicznie. Borsucza Łapa miał dzień wolny od treningu, postanowił wybrać się na polowanie. Pustułkowy Dziób zezwolił mu na samodzielne łowy, więc kocurek wyskoczył z obozu niemal natychmiast. Zastanawiał się czy nie zabrać ze sobą Lawendowej Łapy, po śmierci siostry stała się bardzo smutna i przygnębiona. Po chwilowej refleksji stwierdził, że nie ma zamiaru ciągnąć ze sobą na siłę zrozpaczoną kotkę którą musiałby pocieszać, można także podkreślić, że Borsuk nie znał jej na tyle aby swobodnie z nią rozmawiać.
Młody kot przemierzał tereny klanu Wilka w poszukiwaniu zdobyczy. Słońce przyjemnie grzało z góry nadając przyjemny klimat całemu otoczeniu. Borsucza Łapa powolnie brnął przez trawę napawając się dźwiękami lasu, kochał taką pogodę jak i chwile ciszy. Znajdował się dość daleko od obozu, co za tym idzie odszedł od codziennego życia, hałasu i problemów. Kocurek zauważył kamień na który spływały promienie słońca. Postanowił się na nim na chwilę położyć. Wdrapał się na płaski szczyt i usiadł przesuwając łapy do przodu po czym po chwili rozłożył się wygodnie na skale. Zamruczał cicho łapiąc ciepłe słońce. Przez chwile rozmyślał o czasach kiedy był samotnikiem i podróżował jedynie z Mgiełką. Czasem było mu tęskno do tamtych zdarzeń, nie raz myślał o powrocie do samotnego trybu życia. Jednak szybko odrzucał te pomysły na rzecz życia w klanie. Teoretycznie dla niego te dwie rzeczy nie różniły się zbytnio. Czy klan, czy samotność, wszystko jedno aby mieć kogoś przy sobie. Zawsze miło jest gdzieś należeć i mieć za sobą innych.
Borsucza Łapa zeskoczył z głazu otrzepując się z drobin ziemi które dziwnym sposobem się na nim znalazły. Przeciągnął grzbiet i ruszył dalej. Już po chwili wyczuł zapach swej zdobyczy. Poszedł za nim i znalazł na skraju malutkiej kałuży wróbelka który mył swoje piórka. Niczego nie świadomy ptaszek wziął łyka wody po czym zginął pod pazurami kocura. Borsuk złapał w zęby stworzonko i ruszył aby je zakopać. Co prawda złapał już wróbla, ale nie miał zamiaru na nim się zatrzymać.
- Las jest pełen zwierzyny, na pewno jeszcze coś znajdę- mruknął sam do siebie zakopując ptaszka pod konarami drzewa. Nagle do jego ucha doszedł dźwięk łamanych gałązek. Nie myśląc długo podążył za nim. Już po chwili do jego nozdrzy wbił się znany mu zapach który nie powinien być wyczuwalny w tym miejscu…klan Nocy! Borsucza Łapa puścił się pędem przez zarośla w kierunku źródła. Wynurzył się zza krzaków napotykając przed sobą puchatą kulkę przypominającą kota. Ogon przybysza poruszył się nieznacznie a zaraz potem kot odwrócił głowę ukazując swoją mordkę. Borsuk wpatrzył się w jego oczy, były niesamowite, a przynajmniej rzadko spotykane. Jedno było złote, świeciło blaskiem i ciepłem, drugie zaś ochładzało całą sylwetkę kocura skrząc się niczym lód na tafli zamrożonego jeziora. Było coś w jego spojrzeniu, co nie dawało spokoju uczniowi. Jakaś dziwna wrogość i pewność siebie.
- Co robisz na terenie klanu Wilka?!- warknął Borsucza Łapa po czym dostrzegł u kota w pysku połówkę myszy- czy to masz z naszych terenów?!
- Nie twoja sprawa kociaku- warknął w odpowiedzi intruz strosząc futro- mogę cię zamienić w coś podobnego.
- No to zapraszam przybłędo!- zachęcił go Borsuk odsłaniając kły i wysuwając pazury, był gotowy i zdeterminowany do walki. Ewidentnie przeciwnikowi nie trzeba było powtarzać dwa razy, sam ustawił się w pozycji bojowej strosząc ogon. Wtem z krzaków wyskoczyła kotka z klanu Wilka. Przerażona spojrzała na dwóch uczniów stojących naprzeciw siebie.
- Borsuczku, zaczekaj!- załkała żałośnie podbiegając do niego. Trąciła go delikatnie w pysk wybijając z bojowej postawy. Kot spojrzał z wyrzutem na Kwiecisty Śpiew, w jej oczach odbijał się strach i współczucie.
- Na miłość Klanu Gwiazd, Kwiecisty Śpiewie pomóż mi przegonić tego przybłędę, albo daj mi się nim zająć samemu!- warknął mało przyjaźnie Borsucza Łapa wlepiając wzrok w kocura który zmienił swoją postawę diametralnie. Skulił się, podkulił ogon i położył uszy, wyglądał na przerażonego.
- Kwieci-cisty Śpiew? Tak ci na imię?- zwrócił się do kotki lekko unosząc się na łapach- pięknie. Dasz mi odejść? Błagam, potrzebuje tego, mój klan jest słaby!
- Kim ty jesteś aby się tak wyrażać o swoim klanie!? Żaden szanujący się wojownik czy uczeń tego by nie zrobił!- wysyczał w jego kierunku Borsucza Łapa mrużąc powieki- Kwiecisty Śpiewie, daj mi…
- Ni-nie! Borsuczku, pr-proszę…daj mu odejść- błagała kotka z co raz mniejszym przekonaniem. Widząc determinacją wypisaną na pysku ucznia podkuliła ogon.
- Brzmisz jakbyś z nim spiskowała…nie posądzam cię o to, ale musisz zrozumieć, że takich się każe!- naciskał dalej kocurek próbując przekonać kotkę która położyła uszy a w jej oczach zaczęło tańczyć przerażenie. Uczniowi zaczęło robić się jej przykro, więc zszedł z tonu. Rzucił szybkie spojrzenie w bok i ogarnął, że kota z klanu nocy już nie ma. Wściekły wyszczerzył kły i ruszył w pogoń za uciekinierem zostawiając Kwiecisty Śpiew w tyle. Biegł przez zarośla ciężko dysząc, nie był zmęczony ale ciągłe manewry kosztowały go trochę. Wyskoczył z krzaków na małą polankę przed Czterema Drzewami. Zauważył tylko jak czekoladowy ogon znika gdzieś na horyzoncie w klanie Nocy.
- Szlak!- warknął Borsucza Łapa uderzając pazurami o ziemię. Za nim pojawiła się kotka z wystraszonym spojrzeniem. Podeszła niepewnie i usiadła naprzeciw ze smutną miną.
- Przepra-aszam…- wydukała a w jej przeszklonych oczach pojawiły się łzy. Borsucza Łapa westchnął ciężko i przystąpił do niej delikatnie ocierając się o jej bok łebkiem.
- Już dobrze…nie szkodzi. Opowiesz mi jak do tego doszło?- zapytał i zachęcająco machnął ogonem wpatrując się w kotkę.
<<Kwiecisty Śpiewie?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz