Śmierć mamy bardzo nami wstrząsnęła. Poranna Rosa była wartościową wojowniczką Klanu Nocy, a co najważniejsze matką czwórki uczniów. Teraz zostaliśmy sami, a Klan Nocy bardzo podupadł. Nakrapiany Kwiat też wyraźnie przeżywała jej śmierć. Miałem wrażenie, że zaraz mi się rozpłacze. Od śmierci Porannej Rosy patrzyła n mnie z większą empatią. Rozumiem, chce być dla mnie miła i próbuje mnie wspierać. Ale nie musi tego robić. Od płakania za mamą mam braci, a ona mną mnie wyszkolić na wojownika. Abym mógł zemścić się za śmierć mamy.
- Błękitna Łapo? Chciałabym, żebyś dzisiaj potrenował z Pustynną Duszą - powiedziała Nakrapiany Kwiat. - Będziecie trenować walkę, tak jak prosiłeś.
- Czemu ty nie zabierzesz mnie na trening? - spytałem z lekkim oburzeniem. Nie mam nic do Pustynnej Duszy, ale wolałbym trenować z mentorką.
- Czarna Gwiazda kazał Szaremu Kłowi zaznaczyć Piaszczystą Rozpadlinę dla Klanu Nocy. Idę z nim na wypadek spotkania patroli Klanu Wilka. - oznajmiła.
- Ale Piaszczysta Rozpadlina nie należy do naszego klanu - odpowiedziałem z niepokojem.
- Ale będzie należeć - powiedziała kotka z uśmiechem, odeszła do biało-szarego zastępcy i razem wyszli z obozu. Nie byłem do końca pewny planu odebrania Klanowi Wilka najlepszego łowiska, ale sam już zauważyłem, że w naszej rzece powoli ubywa ryb. Wilcza Pieśń twierdzi, że to przez dwunożnych.
Lekko zawiedziony odszukałem wzrokiem Pustynną Duszę i do niej podbiegłem. Kotka zaśmiała się cicho. Nie zrozumiałem tego, aż nie uderzyła mnie łapą w głowę. Zobaczyłem wtedy, jak spada z niej gałązka.
- Dezorientację przeciwnika zdałeś z wyróżnieniem - zaśmiała się. - To co? Idziemy na siedlisko koni.
Kotka ruszyła ku wyjściu, a ja pobiegłem za nią. Poszliśmy, jak mówiła w kierunku siedliska koni. Rozległa łąka ukazała się naszym oczom zaraz po tym, jak przekroczyliśmy ścieżkę dwunożnych. W oddali widziałem dwa wielkie, czarne cienie. To konie. Już raz je widziałem, kiedy ostatnio Pustynna Dusza się mną zajmowała. Przestrzegła mnie wtedy przed podchodzeniem do nich, gdyż mogą się przestraszyć i zaatakować.
Nagle zauważyłem, że moja opiekunka zniknęła. Byłem lekko wystraszony.
- Pustynna Duszo? - zawołałem kotkę. Nagle coś wielkiego uderzyło mnie od boku i przydusiło do ziemi.
- Lekcja pierwsza - nie daj się zaskoczyć.
<Pustynna Duszo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz